Parlament Europejski przyjął dziś rezolucję popierającą tzw. kroki milowe przygotowane przez KE na drodze do redukcji CO2 do 2050 r. o 80 proc. Niedawno zawetowała je Polska, ale - jak wskazuje KE - popiera je 26 krajów, a teraz dołączył PE.
- Po drugiej porażce Rady UE ds. środowiska w osiągnięciu wspólnych wniosków dotyczących ścieżki redukcji emisji CO do 2050 r. jest nawet jeszcze bardziej ważne, by PE poparł ambitną politykę klimatyczną UE - powiedziała w czasie debaty poprzedzającej głosowanie w PE komisarz UE ds. klimatu Connie Hedegaard.
Polska po raz drugi zawetowała w piątek tzw. kroki milowe na drodze do redukcji CO2 w 2050 r. Komisja Europejska chce, by do 2030 r. UE zredukowała emisje CO2 o 40 proc., a do 2040 r. - o 60 proc. w porównaniu z 1990 r. Duńska prezydencja podkreślała, że 26 krajów popiera propozycję kompromisu w tej sprawie, a duńska komisarz Connie Hedegaard zapowiedziała dalsze prace - pomimo sprzeciwu Polski.
Łagodzenie stanowiska
Rezolucja PE jest jedynie symboliczna, nie ma na razie mocy prawnie wiążącej, choć część unijnych polityków chce by tak się stało w przyszłości. Jednak nie wszyscy w PE opowiadają się za takim rozwiązaniem. Przeciw "dociskaniu" przemysłu wiążącymi unijnymi celami opowiada się największa frakcja w PE - Europejska Partia Ludowa (EPL).
- EPL nie popiera dalszego zaostrzania unijnej legislacji środowiskowej, trzeba zostawić pole manewru dla prawa krajowego. Sądzę, że nasze cele najlepiej osiągać przy współpracy z przemysłem, a nie wbrew niemu - mówił podczas debaty eurodeputowany chadeków Markus Pieper. Eurodeputowani poparli natomiast ustanowienie wiążącego celu udziału energii odnawialnej w unijnym miksie energetycznym. Do 2020 r. - zgodnie z pakietem klimatycznym - ma on wynieść 20 proc.
Frakcja EPL, wraz z liberałami, była też autorem łagodzącej, przyjętej przez PE poprawki do rezolucji ws. ograniczenia liczby pozwoleń na emisję CO2 od 2013 r. na unijnym rynku emisji (ETS). Nie przeszła też radykalna poprawka bezpowrotnego wyeliminowania pozwoleń z ETS.
Polscy eurodeputowani z EPL, którzy są przeciwni jakimkolwiek zmianom w ETS, głosowali - według europosłanki Leny Kolarskiej-Bobińskiej (PO) - przeciwko całej rezolucji. - Z naszej strony nie wchodzą w grę żadne kompromisy, jeśli chodzi o ETS - powiedziała. - Koszty zaostrzania polityki klimatycznej w Polsce to 5,4 mld euro rocznie, ponad połowa całego zysku przedsiębiorstw przed opodatkowaniem - wskazywał z kolei podczas debaty eurodeputowany Konrad Szymański (PiS).
Obok Polaków, zdecydowanie rezolucję odrzuciła najmniejsza frakcja eurosceptyków w PE, wskazując na "niszczące" koszty dalszej redukcji emisji CO2 dla unijnych firm i zmniejszenie ich konkurencyjności wobec firm z krajów spoza UE, które takich obostrzeń nie stosują. Spore zastrzeżenia mieli też konserwatyści.
Polska "blokerem"
Zdecydowanie popierający ambicje klimatyczne socjaliści jako jedyni wyraźnie wytknęli palcem Polskę jako "blokera" unijnych aspiracji, choć wskazywali, że przekonanie Polaków jest ważne.
- Potrzebujemy natychmiastowych działań, by przeciwdziałać zmianom klimatycznym (...), dlatego godne pożałowania było, że jeden kraj zablokował postęp. Zastanawiam się więc, jaka jest strategia KE, by wyciągnąć Polskę z tej psychologicznej i politycznej izolacji. Potrzebujemy Polski na pokładzie, to znaczący kraj - powiedział socjalista Jo Leinen. Zaznaczył, że w redukcję emisji CO2 powinny być zaangażowane wszystkie sektory - nie tylko przemysł, ale też np. transport.
Odpowiadając na to Hedegaard zaznaczyła, że w środę wicepremier Pawlak wyraźnie podkreślił, że gdy idzie o efektywność energetyczną, dostrzega jej ogromny potencjał w Polsce. - Myślę więc, że są drogi wyjścia. Niefortunność piątkowej dyskusji polegała prawdopodobnie na tym, że wyglądało na to, jakbyśmy rozmawiali o wiążących celach i podziale wysiłku w ich osiąganiu, ale to jest na później - powiedziała. Wskazała, że pewne kraje będą mogły być wsparte w przejściu do niskowęglowej gospodarki z budżetu UE.
Korolec: Pora na dyskusję
Kwestia weta Warszawy ws. redukcji CO2 była też dziś poruszana w polskim parlamencie. Informacje na ten temat, na wniosek PSL przedstawił minister środowiska Marcin Korolec. Mówił, że siła Unii Europejskiej polega na umiejętności łączenia nawet skrajnych stanowisk poszczególnych państw i dostosowywaniu wspólnych ustaleń do różnych ambicji tych państw, a także ich różnych poziomów startowych. - Polityka europejska jest wypadkową polityk 27 państw. Są kraje w Europie, które mają bardzo ambitne własne cele klimatyczne, ale nie ma to żadnego związku z uzgodnieniami międzynarodowymi. To jest polityka wewnętrzna danego państwa - podkreślił.
- Myślę, że najwyższa pora, byśmy sami sobie postawili pytanie, jakie cele powinna stawiać sobie nasza wewnętrzna polska polityka; jakie cele klimatyczne chcemy sobie postawić, szczególnie przed zbliżającym się w połowie roku Szczytem Ziemi w Rio de Janeiro, 20 lat po globalnych ustaleniach w sprawie zrównoważonego rozwoju - ocenił.
Naszym zdaniem musimy poczekać do końca negocjacji globalnych, by wypracować wewnętrzne cele redukcyjne w Unii Europejskiej Marcin Korolec
Minister przypomniał, że światowa konferencja klimatyczna w Durbanie w grudniu 2011 r. przyjęła ustalenia o ścieżce dojścia do kolejnego globalnego porozumienia klimatycznego, obowiązującego po 2020 r. Ale jednocześnie z deklaracji państw świata wynika, że do 2020 nie podejmą one żadnych wysiłków redukcyjnych.
Nowe negocjacje światowe, do których ma dojść w 2013 r. mają potrwać do 2015 r. - Naszym zdaniem musimy poczekać do końca negocjacji globalnych, by wypracować wewnętrzne cele redukcyjne w Unii Europejskiej - podkreślił Korolec.
Co dalej?
Korolec pytany, co w UE może się stać po polskim wecie, zaznaczył, że Komisja ma zawsze możliwość - nawet po naszym wecie - wnieść swój projekt dyrektywy w sprawie redukcji emisji CO2 po 2020 r. - Ale komisja występując z inicjatywą ustawodawczą słucha państw członkowskich, jaka ma być zawartość tej inicjatywy. Ministrom środowiska w piątek nie udało się określić tej zawartości, więc nie ma "zamówienia politycznego" - tłumaczył.
- Wydaje się, że w tej sytuacji politycznej najpierw będzie bardzo trudno wewnętrznie uzgodnić projekt treści takiej dyrektywy, bo komisja jest jednak ciałem kolegialnym, a później bardzo trudno będzie ewentualnie przyjąć ją - ocenił Korolec.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24