Nie może być tak, że na pierwszym spotkaniu zaczynamy i kończymy dyskusję i bierzemy "na wiarę" to, co przygotowała Komisja Europejska - bronił polskiego weta ws. redukcji emisji CO2 po obradach Rady UE, minister środowiska Marcin Korolec. - Nigdy nie zaakceptujemy sytuacji, żeby jeden kraj zablokował resztę świata w postępach. To samo dotyczy Europy: jeden kraj nie może blokować 26 krajów - ripostowała duńska komisarz UE ds. klimatu Connie Hedegaard.
W piątek po wielogodzinnych rozmowach ministrów środowiska UE Polska zawetowała propozycję ws. obniżania emisji CO2 do 2050 r. Duńska prezydencja podkreśla, że 26 krajów poparło jej propozycję kompromisu. Polski minister przekonuje tymczasem, że "nie jesteśmy osamotnieni".
"Wrażliwe punkty powinno się szanować"
- Rada Unii Europejskiej potrzebuje poważnej dyskusji na temat rozwoju polityki klimatycznej. To nie może być tak, że na pierwszym spotkaniu zaczynamy i kończymy dyskusję i bierzemy "na wiarę" to, co przygotowała Komisja Europejska - argumentował w piątek Korolec i dodał, że "co najmniej państwa regionu popierają polskie stanowisko." Jego zdaniem Polska nie mogła podjąć innej decyzji, bo musi brać za wszystko odpowiedzialność. W związku z tym "możemy podejmować tylko takie zobowiązania, które będziemy w stanie zrealizować". - Różne państwa mają swoje punkty wrażliwości i to powinno być szanowane - podkreślił.
Będziemy robić swoje, będziemy wychodzić z potrzebnymi propozycjami, tak, jak w przypadku międzynarodowych negocjacji klimatycznych, nigdy nie zaakceptujemy sytuacji, żeby jeden kraj zablokował resztę świata w postępach. To samo dotyczy Europy: jeden kraj nie może blokować 26 krajów. Dunska komisarz - Polska wstrzymuje świat
Polska "wstrzymuje Europę"
Duńska komisarz UE ds. klimatu Connie Hedegaard podkreślała podczas konferencji po spotkaniu, że wszystkie kraje poza Polską zgadzały się z przygotowanymi przez Duńczyków kompromisowymi rozwiązaniami.
Komisarz oświadczyła: - Będziemy robić swoje, będziemy wychodzić z potrzebnymi propozycjami, tak, jak w przypadku międzynarodowych negocjacji klimatycznych, nigdy nie zaakceptujemy sytuacji, żeby jeden kraj zablokował resztę świata w postępach. To samo dotyczy Europy: jeden kraj nie może blokować 26 krajów - perswadowała.
Komisarz dodała też, że w ubiegłym tygodniu podczas szczytu Unii polski premier "podpisał się pod rekomendacją, że idziemy naprzód w kierunku bezwęglowej gospodarki (...) a także, że najpóźniej w czerwcu zgodzimy się na dyrektywę ws. efektywności energetycznej".
26 do 1
- Jeszcze raz znaleźliśmy się w sytuacji, że jeden kraj zablokował wnioski (z posiedzenia ministrów - red.), ale z drugiej strony 26 krajów poparło wnioski prezydencji, by dać mandat Komisji Europejskiej, aby ta wyszła z propozycją dalszych kroków w zakresie unijnej polityki klimatycznej - mówił z kolei duński minister ds. klimatu Martin Lidegaard.
Wcześniej przedstawicielka polskiego przedstawicielstwa przy UE Renata Bancarzewska napisała w oświadczeniu wydanym po podjęciu przez Polskę tej decyzji: - Polska z przykrością, ale nie mogła zaakceptować wersji nieuwzględniającej zasadniczych naszych postulatów dotyczących tzw. road map (ścieżki obniżania emisji CO2 do 2050 r. - red.)
Duńczycy chcą "milowych kroków"
W Brukseli od godz. 10 rano trwało posiedzenie ministrów ochrony środowiska państw UE w sprawie redukcji emisji CO2 w Unii do 2050 r. Prezydencja duńska chciała, by "27" przyjęła we wnioskach z posiedzenia tzw. kroki milowe, które w swojej analizie wskazała Komisja Europejska. W 2030 r. UE miałaby zredukować emisje o 40 proc., w 2040 r. - o 60 proc., a w 2050 r. - o 80 proc. w porównaniu z 1990 r. Polska już raz zawetowała te propozycje w 2011 r.
Polska nie chce nowych celów redukcji emisji CO2 po 2020 r. zanim nie zakończą się globalne negocjacje klimatyczne, co może nastąpić w 2015 r. Zgodnie z obowiązującym pakietem klimatycznym z 2008 r., UE ma obniżyć swoje emisje o 20 proc. do 2020 r.
Boimy się ciężaru
Na zapisy o "krokach milowych" były gotowe przystać inne kraje naszego regionu pod warunkiem, że we wnioskach będzie wyraźnie napisane, że będą to orientacyjne, a nie obligatoryjne cele redukcji emisji CO2. Polska boi się przede wszystkim, że jeżeli taka deklaracja o tym, że redukcja CO2 będzie dalej postępować i będzie ona tak duża zostałaby przyjęta, to z czasem przekuje się w konkretne przepisy unijne i zapisy prawne, które będą Polskę do tego obligować. W związku z tym będzie to ogromny ciężar dla naszej gospodarki, opartej w dużej mierze na węglu.
Ponadto Polska jako jedyna nie zgadzała się na punkt projektu wniosków upoważniający Komisję Europejską do przygotowania strategii obniżania unijnych emisji CO2 do 2030 r. Taka strategia byłaby podstawą do wiążących propozycji legislacyjnych w zakresie obniżania emisji po 2020 r.
Dorn i Kalisz: dobra decyzja rządu
Polskie weto komentowali w "Faktach po Faktach" Ludwik Dorn i Ryszard Kalisz. Zdaniem obu z nich, to dobra decyzja. - Brawo dla rządu, bardzo słusznie skorzystał z prawa weta - uznał Dorn, przypominając, że w Polsce energię wciąż czerpiemy w większości z węgla kamiennego. Z weta zadowolony jest również Ryszard Kalisz, ponieważ Polski nie stać, by w tak krótkim czasie przestawić się na odnawialną energię. - Unia musi przeanalizować całą sytuację. Rząd postąpił słusznie, chociaż nikt nie kwestionuje ograniczenia emisji CO2 - dodał.
Źródło: TVN24, PAP