Być może już za dwa miesiące ropa w rurociągu Odessa-Brody popłynie w kierunku zachodniej Europy, a nie - jak dotychczas - we wschodnim. Tak przynajmniej oświadczył szef ukraińskiej państwowej kompanii paliwowej Naftohaz Ukraina, Ołeh Dubyna.
- Myślę, że kwestia ta będzie rozwiązana do końca pierwszego półrocza - powiedział Dubyna w Kijowie.
Wyjaśnił, że Ukrtransnafta, ukraińska spółka zajmująca się przesyłaniem ropy naftowej, prowadzi obecnie rozmowy o zakupie 485 tys. ton tego surowca z regionu Morza Kaspijskiego. Ropa ta zastąpiłaby przesyłaną obecnie przez Rosjan z Brodów do Odessy ropę naftową typu Urals. Szef Naftohazu nie odpowiedział na pytanie, w jaki sposób strona ukraińska ma zamiar rozwiązać umowy na korzystanie z ropociągu z użytkującą go dziś firmą TNK-BP.
Juszczenko o wszystkim wie
We wtorek Dubyna rozmawiał o zmianie kierunku eksploatacji magistrali przesyłowej Odessa-Brody z prezydentem Ukrainy Wiktorem Juszczenką. Prezydent oświadczył wówczas, że kwestia ta "powinna być rozwiązana do szczytu energetycznego, który odbędzie się na Ukrainie w dniach 22-23 maja".
Polsce się nie śpieszy
Naftociąg Odessa-Brody - biegnący z portu Piwdennyj koło Odessy nad Morzem Czarnym do miejscowości Brody na zachodzie Ukrainy, w pobliżu granicy z Polską - został ukończony w 2002 roku. Władze Polski i Ukrainy od kilku lat rozmawiają o projekcie przedłużenia rurociągu do Adamowa, przy granicy polsko-białoruskiej, by następnie przesyłać surowiec do Płocka i Gdańska.
Uruchomienie rurociągu do transportu kaspijskiej ropy miałoby zdywersyfikować dostawy tego surowca do Polski i częściowo uniezależnić nasz kraj, a także Ukrainę, od dostaw z Rosji. Jednak ropa kaspijska, sprowadzana rurociągiem przez Ukrainę, byłaby droższa od rosyjskiej z powodu wyższych kosztów transportu.
Zdaniem ekspertów, opłacalność budowy ropociągu z Brodów gwarantowałoby przesyłanie 15-20 mln ton ropy rocznie.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24