Niedziela 14 czerwca to wielki dzień dla pracujących Polaków. A to dlatego, że od tej chwili zaczynają w końcu zarabiać na siebie, bo oddali cesarzowi co cesarskie. Państwo pobrało już od nas w tym roku wszystkie planowane podatki. Wynik jest lepszy niż rok temu, ale tylko symbolicznie.
Polski Dzień Wolności Podatkowej, czyli moment, od którego w końcu zaczynamy pracować tylko na swoje konto od 1994 roku obliczają ekonomiści z Centrum im. Adama Smitha. - Oczywiście nie jest tak, że do 13 czerwca wyłącznie pracujemy na państwo, a później dla siebie. Cały czas, codziennie płacimy podatki. Wyznaczenie tego dnia ma uświadomić obywatelom i politykom, jaki jest realny poziom obciążeń podatkowych. A jest on wysoki - mówi ekspert Centrum Andrzej Sadowski.
Amerykanie wolni już od miesiąca
Im wcześniej przypada Dzień Wolności Podatkowej, tym obciążenia podatkowe w danym kraju są mniejsze. Pod tym względem daleko nam jeszcze do światowych potentatów, ale i tak jest lepiej niż przed rokiem. Co prawda ostatni Dzień Wolności Podatkowej także przypadł w naszym kraju 14 czerwca, ale 2008 rok był przestępny, więc na państwo pracowaliśmy dzień dłużej. Najdłużej na potrzeby państwa łożyliśmy w 1995 - do 6 lipca.
Dla porównania, w ub. roku Słowacy świętowali Dzień Wolności Podatkowej 11 maja, a Węgrzy - 20 maja. W Niemczech przypadł jednak dopiero 8 lipca, a dwa lata temu w Szwecji 29 lipca. Idea Dnia Wolności Podatkowej narodziła się w Stanach Zjednoczonych w 1900 r. W tym roku przypadł on tam już 13 kwietnia.
Źródło: PAP, "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu