Barack Obama ogłosił plan poprawy efektywności spalania paliw w autach. Produkowane w przyszłości samochody będą musiały być bardziej ekologiczne, przez co jednak staną się o wiele droższe.
Na mocy nowego planu standard spalania ma zostać ustalony na 35 mil na galonie (6,7 litra/100 km) od 2016 roku. Ma to pomóc w obniżeniu emisji CO2 w sumie o 30 proc. w skali kraju.
Jak podały źródła w Białym Domu, taka obniżka pozwoli na zaoszczędzenie 1,8 mld baryłek ropy na przestrzeni najbliższych siedmiu lat. To tak jakby z dróg zniknęło 177 milionów samochodów.
Zmiany, które zapewne ucieszą ekologów, mogą zmartwić kierowców. Według rządowych wyliczeń cena nowego auta ma wzrosnąć co najmniej o 1300 dol. W zamian za to właściciele aut mają jednak oszczędzić na paliwie. - Przez cały czas użytkowania tych aut typowy kierowca zaoszczędzi 2800 dolarów dzięki lepszym wynikom spalania. Na tym z kolei zyskają wszyscy. Konsumenci zapłacą mniej za paliwo, a to oznacza, mniejsze wydatki na import ropy. Te pieniądze będzie można zaoszczędzić lub wydać w Ameryce - tłumaczył Obama.
Koncerny są za
Jak oceniają komentatorzy, Obama może sobie pozwolić na taki krok dzięki kryzysowi, jaki dotknął branżę motoryzacyjną. Do tej pory lobby samochodowe sprzeciwiało się proekologicznym zmianom. Teraz, gdy wielkie koncerny utrzymują się na powierzchni jedynie dzięki rządowemu wsparciu, przemysł złagodził swoje podejście. - GM i cała branża skorzystają mając więcej pewności co do planów produkcyjnych - stwierdził szef General Motors Fritz Henderson.
Plan Obamy, który w życie miałby wejść w 2012 r., będzie jeszcze musiał zyskać poparcie Agencji Ochrony Środowiska i departamentu transportu.
Źródło: BBC