Rolnicy, organizacje ekologiczne i konsumenckie alarmują, że rząd szykuje przepisy, które ułatwią prowadzenie upraw roślin zmodyfikowanych genetycznie w Polsce. Resort środowiska zapewnia, że nowe prawo ma dotyczyć jedynie upraw doświadczalnych, które mają być ściśle kontrolowane.
W Sejmie trwają prace nad nowelizacją ustawy o organizmach genetycznie zmodyfikowanych (GMO). Nowy projekt jest już po pierwszym czytaniu i pracuje nad nim komisja ochrony środowiska.
Zmiany w prawie są konieczne, bo w Polsce wciąż obowiązuje stara ustawa o GMO z 2001 roku, która nie zawiera wielu z zapisów unijnych dyrektyw: w sprawie zamierzonego uwalniania do środowiska GMO oraz w sprawie ograniczonego stosowania mikroorganizmów zmodyfikowanych genetycznie. Trybunał Sprawiedliwości UE rok temu orzekł, że polski rząd musi wprowadzić odpowiednie zapisy dotyczące zamkniętego użycia GMO - w przeciwnym razie grożą nam kary. Unijne prawo dotyczące GMO, choć restrykcyjne, to jednak dopuszcza możliwość takich upraw. Ale kraje członkowskie, w pewnym zakresie mogą regulować swoje prawo dotyczące tych roślin. I tak Polska, na mocy ustawy o nasiennictwie, do tej pory zakazała upraw jedynych dwóch dopuszczonych przez UE roślin GMO – kukurydzy MON 810 i ziemniaka Amflora. Oznacza to, że uprawy GMO są u nas niedozwolone.
Kto zapłaci rolnikowi za straty?
Według Koalicji Polska Wolna od GMO, nowe przepisy proponowane przez resort środowiska zmienią ten stan rzeczy. Sprawią, że rośliny zmodyfikowane będą mogły być uprawiane na terenie Polski. A to grozi zanieczyszczeniem pól tradycyjnych roślinami GM. Na ten problem wskazuje też Greenpeace. - Zaproponowane zmiany nie wprowadzają restrykcyjnych ograniczeń dla upraw GMO. Należałoby na przykład dodać, że nie mogą one powstawać w pobliżu terenów Natura 2000, lub że konieczne jest uzyskanie zgody sąsiadów na uprawę pola z takimi roślinami – mówi Joanna Miś z Greenpeace.
Dodaje, że w nowelizacji brakuje transpozycji tak ważnych zapisów europejskich przepisów, jak klauzula bezpieczeństwa. - To jest jedna z głównych zasad dotyczących ochrony środowiska w UE. Dzięki klauzuli bezpieczeństwa można zakazać upraw roślin zmodyfikowanych genetycznie w przypadku istnienia ryzyka dla zdrowia lub środowiska – zwraca uwagę Miś.
Doświadczenia na GMO
Miś dodaje, że nie jest możliwe koegzystowanie upraw konwencjonalnych, ekologicznych i GMO. Podkreśla, że wszędzie tam, gdzie uprawia się GMO, dochodzi do zanieczyszczeń.
Z tym stanowiskiem nie zgadza się prof. Jacek Hennig z Instytutu Biochemii i Biofizyki Polskiej Akademii Nauk. - Przepisy UE opracowane przez EFSA [Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności – red.] precyzyjnie określają zasady koegzystencji upraw tradycyjnych i GM. Nie rozumiem podważania ich zasadności na terenie Polski – mówi prof. Hennig. Zaznacza, że w Polsce warunki do prowadzenia badań nad GMO są ograniczane przez prawo.
Co z odszkodowaniami?
Inny problem, na który wskazują ekolodzy i rolnicy koalicji to utrudniona - ich zdaniem - ścieżka ubiegania się o odszkodowanie za skażenie uprawy konwencjonalnej lub ekologicznej przez GMO.
Przygotowana przez rząd nowelizacja mówi, że „użytkownik GMO” jest zobowiązany do złożenia gwarancji bankowej lub polisy ubezpieczeniowej, którą przechowuje Minister Środowiska. Pieniądze z niej mają być wypłacane poszkodowanym w wyniku działalności użytkowników GMO. Np. rolnikom ekologicznym, których plony lub ziemia stracą na wartości z uwagi na skażenie przez GMO. Aby jednak otrzymać odszkodowanie, trzeba będzie uzyskać prawomocny wyrok sądu. - Oznacza to konieczność poniesienia kosztów sądowych i spór prawny, w którym poszkodowani rolnicy nie mają szans na wygranie w starciu z prawnikami biotechnologicznych korporacji – podkreśla Paweł Połanecki z Koalicji Polska Wolna od GMO. Dodaje, że zmiana ta nie występowała w wersji projektu ustawy przesłanego do konsultacji w 2012 r.
Rekompensaty dla każdego
Resort środowiska, który przygotował nowe przepisy, twierdzi, że obawy ekologów są bezpodstawne. Podkreśla, że nowelizacja nie dotyczy upraw komercyjnych, a jedynie doświadczalnych, czyli badań naukowych.
Aleksandra Majchrzak z biura prasowego ministerstwa zapewnia też, że rekompensata za szkody będzie przysługiwać każdemu, kto mógłby ponieść straty w związku z prowadzeniem takich badań.
A pola ze zmodyfikowanymi roślinami nie będą powstawać w pobliżu ich konwencjonalnych odpowiedników. - Przed wydaniem decyzji [o obsianiu pola roślinami GM – red.] prowadzi się konsultacje za pośrednictwem władz lokalnych ze społecznością, która mieszka w pobliżu planowanego miejsca uwolnienia GMO. To daje możliwość np. rolnikom na zgłoszenie sprzeciwu gdyby obawiali się, że może to zagrozić ich interesom. Zamierzone uwolnienie GMO do środowiska obejmuje wyłącznie badania nad GMO na polach doświadczalnych – tłumaczy Majchrzak.
Rząd zacieśni granice przed GMO
Resort przyznaje, że w UE zgłoszonych jest wiele nowych roślin GM, które oczekują na autoryzację, czyli zezwolenie na możliwość ich uprawy na terenie Unii. Przypomina, że „Polska i wiele innych państw członkowskich głosuje przeciwko wprowadzeniu nowych GMO do obrotu”. Co, gdy jednak UE zgodzi się na te uprawy? - Zostanie wprowadzony zakaz uprawy na terytorium RP na podstawie ustawy o nasiennictwie. Planujemy też wprowadzić do polskiego prawa klauzulę bezpieczeństwa. Będzie to kompleksowa regulacja dotycząca wprowadzania zarówno zakazów obrotu produktów GMO jak i upraw GMO – zapewnia Majchrzak.
Autor: km//bgr / Źródło: tvn24bis.pl