Niemiłe zaskoczenie po danych GUS o kwietniowych cenach detalicznych. Okazały się one o 4,5 proc. wyższe niż przed rokiem, podczas gdy analitycy wprawdzie oczekiwali sporego wzrostu, ale jednak o 0,1 punktu procentowego mniejszego. Wzrost cen napędzały żywność i paliwa. Wielu ekonomistów uważa, że czeka nas jeszcze wyższy wzrost cen.
Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w kwietniu wzrosły o 4,5 proc. w stosunku do kwietnia 2010 roku, a w porównaniu z marcem 2011 r. wzrosły o 0,5 proc. - podał Główny Urząd Statystyczny.
Dwunastu uwzględnionych w ankiecie agencji ISB ekonomistów oczekiwało, że wskaźnik wzrostu cen i usług konsumpcyjnych w ujęciu rocznym wyniesie 4,4 proc. Prognozy oscylowały w przedziale między 4,3 proc. a 4,6 proc., przy średniej na poziomie 4,42 proc.
Ostatni raz tak wysoką inflację (również 4,5 proc.) mieliśmy we wrześniu 2008 roku. W lipcu i sierpniu 2010 roku, gdy rozpoczynał się światowy kryzys finansowy, wyniosła ona 4,8 proc., we wrześniu zaczynała już spadać. Teraz wciąż rośnie: w marcu 2011 r. inflacja roczna wyniosła 4,3 procent.
Wzrost cen napędzały żywność i paliwa
Jak podał Główny Urząd Statystyczny, największy wpływ na kwietniowy wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych miały podwyżki cen żywności: zdrożała ona o 7,7 proc.. Mocno zdrożały też opłaty związane z mieszkaniem - o 5,0 proc. oraz koszty transportu - o 7,6 proc. Ceny w tej grupie napędzały paliwa do prywatnych środków transportu, droższe o 14,2 proc. niż przed rokiem.
W stosunku do kwietnia 2010 roku tańsze były tylko odzież i obuwie - o 1,1 procent, oraz łączność - tańsza o 0,8 procent.
Ceny popędzą dalej?
Ekonomisci nie są zgodni co do dalszego scenariusza rozwoju sytuacji. Zdaniem głównej ekonomistki Banku BPH Mai Goettig, szansę na spadek inflacji daje wzmocnienie kursu złotego, co spowoduje spadek cen towarów z importu. - Jeżeli złoty będzie mocniejszy, to może ograniczyć narastanie inflacji w kolejnych miesiącach i to bym przyjąła za scenariusz bazowy - mówiła Goettig w TVN CNBC.
Odmiennego zdania jest główna ekonomistka PKPP Lewiatan Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, która obawia się, że drożejąca żywność wpłynie na gospodarstwa domowe, w których budżetach wydatki na nią stanowią największą pozycję. - Wzrost cen żywności i paliw może się przełożyć na osłabienie popytu konsumpcyjnego, który do tej pory ciągnął gospodarkę - stwierdza ekonomistka.
Ponadto wskazuje ona, że problemy Grecji przełożą się na osłabianie polskiej waluty i zwiększą koszty importu. Jako argument na poparcie tej tezy wskazuje ostatnią decyzję Rady Polityki Pieniężnej, która podwyższyła stopy procentowe NBP. - Rada uznała, że interwencje na rynku walutowym, których celem ma być wzmocnienie złotego, a co za tym idzie zmniejszenie presji inflacyjnej, nie uchronią nas jednak przed dalszym wzrostem cen. Dlatego zdecydowała się na podwyżkę stóp procentowych. Zresztą za chwilę podobne kłopoty będzie miała Portugalia. Presja na osłabienie złotego może zostać jeszcze bardziej wzmocniona - uważa Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.
Także zdaniem ekonomisty ING Banku Śląskiego Grzegorza Ogonka czeka nas dalszy wzrost inflacji, która ma znaleźć się w podobnych okolicach jak latem 2008 roku.
Resort finansów widzi spadek inflacji od czerwca
Jeśli w kolejnych miesiącach nie wystąpią szoki podażowe oraz na rynku nowalijek, to od czerwca wskaźnik roczny inflacji powinien zacząć obniżać się - uważają natomiast analitycy ministerstwa finansów.
- Kwietniowe dane o CPI były zgodne z naszymi oczekiwaniami oraz oczekiwaniami rynku. Pomimo że roczny wskaźnik CPI przyspieszył, to w składowych inflacji widać kilka pozytywnych informacji. Ceny żywności i napojów bezalkoholowych w kwietniu rosły znacznie wolniej mdm niż w marcu, są także poniżej średnich wartości za kwiecień z ostatnich lat. To jest pozytywny sygnał - ocenia wicedyrektor Departamentu Polityki Finansowej, Analiz i Statystyki MF Sławomir Dudek.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC