Rozmowy na unijnym szczycie o nowym 7-letnim budżecie Wspólnoty zostały po północy przerwane do piątkowego południa. Na razie zgody nie ma nawet co do tego, czy zgoda jest możliwa. - Kompromis budżetowy jest w naszym zasięgu - mówił rozpocznając obrady "27" szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. Szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz chwilę później odpowiadał: - Moim zdaniem kompromisu nie będzie.
Albo kraje UE zgodzą się na propozycję, która została przedstawiona przywódcom "27" w nocy z czwartku na piątek na szczycie UE w Brukseli, albo będzie źle - przewiduje unijny komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski. - W miarę szukania porozumienia i wspólnego mianownika, te propozycje są coraz mniej korzystne, również dla uboższych krajów - mówił polskim dziennikarzom w nocy z czwartku na piątek polski komisarz. Jego zdaniem najbliższe dwie godziny, po tym jak przywódcy UE otrzymali nową propozycję od przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, rozstrzygną czy to jest dobra podstawa porozumienia, czy nie. - Poszczególne kraje muszą wczytać się w ostatnią propozycje, która jest na stole i która wydaje się ostateczna - podkreślił.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel uważa, że szefowie państw i rządów UE prawdopodobnie nie osiągną podczas trwającego szczytu ostatecznego porozumienia ws. unijnego budżetu.
- Z dużym prawdopodobieństwem konieczny będzie "drugi etap" - powiedziała szefowa niemieckiego rządu, cytowana przez agencję dpa. - Uważam, że stanowiska (poszczególnych krajów) są częściowo jeszcze bardzo od siebie oddalone - wyjaśniła Merkel, dodając, że trzeba przejść jeszcze "długą drogę" do ewentualnego porozumienia.
Donald Tusk zapowiedział konferencję prasową na godz. 11 w piątek. - Duży materiał do przeczytania - mówił, mijając dziennikarzy.
Nowy projekt budżetu UE 2014-20 zakłada cięcia tej samej wielkości co poprzednia wersja, ale inaczej rozłożone. Największe cięcia są w środkach na konkurencyjność, fundusz transportowy i rolnictwo. Propozycja zakłada cięcia około 75 mld euro w stosunku do mniej więcej bilionowej propozycji KE (plus 6 mld w instrumentach pozabudżetowych jak fundusz rozwojowy dla państw trzecich). Czyli propozycja zakłada wydatki UE na poziomie 973 mld euro (w tzw. zobowiązaniach) w ciągu siedmiu lat. Wydatki na konkrecyjność i badania zostały obcięte o 13 mld (w tym fundusz infrastrukturalny Connecting Europe o 5 mld); działania w zakresie bezpieczeństwa i obywatelstwa - 1,6 mld euro, a linia budżetowa pt. "Globalna Europa" na działania w polityce zagranicznej - o 5 mld. Polityki, które odnotowują wzrost w nowej propozycji Van Rompuya, to Wspólna Polityka Rolna (o 8 mld euro) oraz polityka spójności (o 11 mld euro). Ale tu duże zmiany zaszły wewnątrz samej polityki. Dla niektórych państw zmiany oznaczają wzrost, dla innych - jak Słowacja i Polska - mniej środków.
Dla Polski, tak jak uprzedzał premier Donald Tusk po spotkaniu z Van Rompuyem, obcięto limit dostępu do funduszy spójności, co oznacza cięcia o koło 1,5 mld euro.
Co jest w nowych propozycjach van Rompuya?
Reporter TVN24 w Brukseli Leszek Jarosz informuje "na gorco": nie ma większych cięć, są raczej przesunięcia. Wygląda na to, że tzw. "capping" jest nadal utrzymany na poziomie 2,35 (te propozycje Polska postrzega jako niekorzystne).
W projekcie jest 72,4 mld euro dla Polski w polityce spojności - o takiej propozycji van Rompuya informowały już dziś media nieoficjalnie.
Wybrany przez rządy już w czerwcu Mersch uzyskał kilka tygodni temu negatywną opinię eurodeputowanych, którzy zażądali, by na jego miejsce znaleźć kobietę (we władzach EBC, które składają się z sześcioosobowego zarządu i 17 prezesów banków centralnych krajów euro, są teraz wyłącznie mężczyźni).
Nie przekonało ich tłumaczenie Merscha, że ta sytuacja wynika z faktu, że szefami wszelkich europejskich banków są w większości mężczyźni, a w sektorze bankowym brakuje kobiet o najwyższych kwalifikacjach. Ale już wiadomo: mimo tych zastrzeżeń Mersch rozpocznie swą 8-letnią kadencję w grudniu.
Na marginesie: Przywódcy państw UE zatwiedzili nominację Luksemburczyka Yvesa Merscha na członka prezydium Europejskiego Banku Centralnego. To jak na razie jedyna decyzja szczytu.
Konferencja prezydenta Francji. Francois Hollande informuje, ze Herman van Rompuy przedstawił zgromadzonym nowe propozycje. Mają oni przez noc je przeanalizować, a jutro od południa rozpocząć nad nimi procedowanie.
Wychodzi także premier Wielkiej Brytanii David Cameron, na którym skupia się chyba większa część uwagi zgromadzonych w Brukseli.
Premier Donald Tusk wyszedł z sali obrad, dziennikarzy poinformował osobiście: - Mamy przerwę do jutra, do godziny 12.
Przerwa w negocjacjach do jutra do godz. 12.
Dziennikarze pytają, czy szef PE sugeruje, że część negocjatorów wyjedzie z Brukseli bez porozumienia? - Niczego nie jestem pewien, ale uważam, że najbardziej prawdopodobne jest, że porozumienia nie będzie. (...) Niektórzy członkowie Rady Europejskiej chcą zgody za wszelką cenę, inni nie.
- Chcemy dyskutować o tym, co możemy dać Unii - powiedział przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz, który rozpoczął przemówienie.
Szef PE na konferencji prasowje podkreśla: Budżet UE stanowi 2 proc. wszystkich wydatków państw członkowskich. Zapewnia, że uważa propozycje Komisji Europejskiej za "właściwe". Przypomnijmy: Komisja Europejska zaproponowała w ubiegłym roku limit w wysokości 2,5 proc. PKB, co Polsce dawało dostęp do 77 mld euro w ciągu siedmiu lat. Propozycje nowego budżetu w wersji zaproponowanej przez przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, która miała być podstawą do negocjacji na szczycie, oznaczały dla Polski 73,9 mld euro funduszy spójności. W czwartek pojawiły się informacje, że Van Rompuy zaproponował obniżenie funduszy spójności dla Polski o około 1,5 mld euro, czyli do 72,4 mld euro w budżecie na lata 2014-202.
- Im bardziej nasze stanowisko odejdzie od propozycji Komisji Europejskiej, tym mniejsze szanse na kompromis - mówi Martin Schulz.
Panie i Panowie, przed Wami dziś trudne negocjacje - zaczął swoje przemówienie szef Parlamentu Europesjkiego Martin Schultz. - Podziały między Wami są głębokie. Proszę mi więc pozwolić przypomnieć o jednym: decyzje, które podejmiecie dziś wpłyną na kształt Unii Europejskiej jutro.
Kompromis budżetowy jest w naszym zasięgu - powiedział rozpoczynając negocjacje na szczycie UE w gronie 27 przywódców państw szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. Wcześniej odbył rozmowy dwustronne z każdym z przywódców. - Znamy bardzo dobrze wszystkie stanowiska, czerwone, nieprzekraczalne linie, żądania cięć i wydatków - powiedział Van Rompuy otwierając wielostronne rozmowy koło godziny 23.15. Stawką szczytu jest nowy 7-letni unijny budżet. Podkreślił, że jego propozycja budżetu na lata 2014-20 jest "realistyczna" i "umiarkowana". - Nie możemy zapominać, że to budżet na resztę dekady, wiec musi być zorientowany przyszłościowo. Pracuję nad porozumieniem z wami wszystkimi i razem znajdziemy zrównoważone rozwiązanie. To konieczne i mogę potwierdzić, że jest to w naszym zasięgu - powiedział.
Początek obrad możliwy już za kilkanaście minut - informuje korespondent TVN24 w Brukseli Leszek Jarosz. Przywódcy europejscy zaczynają powoli schodzić się do sali obrad.
Zdjęcia ze spotkania przyjaciół spójności:
Przed rozpoczęciem wspólnej kolacji wszystkich 27 przywódców UE w Brukseli, 15 państw przyjaciół polityki spójności z Polską na czele spotkało się, by wymienić się informacjami dotyczącymi prowadzonych w ciągu dnia negocjacji ws. budżetu UE na lata 2014-20. Wieczorne spotkanie krajów, które bronią wysokiego poziomu funduszy spójności w nowym budżecie UE, odbyło się w Brukseli po godz. 21 z inicjatywy Polski. Wcześniej od godz. 10 przywódcy poszczególnych krajów spotykali się z przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem, który wysłuchiwał postulatów i przedstawiał konkretne propozycje dot. budżetu UE na lata 2014-2020.
Wszystko się opóźnia. Korespondencja reportera TVN24 Leszka Jarosza z Brukseli.
Janusz Lewandowski lakonicznie o przebiegu rozmów.
Przynajmniej jeszcze godzinę będziemy musieli poczekać na rozpoczęcie obrad, co oznacza, że zaczną się one dopiero koło godziny 22 - donosi z Brukseli reporter TVN24 Leszek Jarosz.
Dwustronnych spotkań ciąg dalszy - prezydent Francji Francois Hollande i premier Hiszpanii Mariano Rajoy.
O unijnym szczycie dyskutowali goście "Faktów po Faktach" w TVN24.
Brukselski szczyt to też zawsze okazja do podejrzenia ciekawych tradycji politycznych. Np. taka brytyjska czerwona teczka (despatch box), w której zgodnie z tradycją wysyłane są ministrom dokumenty rządowe. Tym razem w rękach premiera Davida Camerona.
Jeszcze raz o tym, o co chodzi z unijnym budżetem.
Materiał "Faktów" TVN o brukselskim szczycie.
Angela Merkel spotkała się też w cztery oczy z premierem Włoch Mario Montim.
Delegacje francuska i niemiecka spotkały się, by porozmawiać o szczycie.
Tymczasem jeden z unijnych krajów ma poważne kłopoty.
- Będę bronił interesów Europy i Francji - powiedział francuski prezydent Francois Hollande po przybyciu do Brukseli. Zapewnił, że Francja wspólnie z Niemcami zaangażuje się w poszukiwanie kompromisu.
Przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy zaproponował obniżenie funduszy spójności dla Polski o około 1,5 mld euro, czyli do 72,4 mld euro w budżecie na lata 2014-2020 - poinformowały PAP źródła unijne.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel powiedziała w czwartek, że osiągnięcie porozumienia w sprawie siedmioletniego budżetu UE 2014-20 może się okazać niemożliwe w tym tygodniu i może być potrzebna kolejna runda negocjacji w późniejszym terminie.
Teraz premiera Donalda Tuska czeka spotkanie 15 państw, tzw. przyjaciół spójności. Według premiera, żadne z państw tej grupy nie jest gotowe zaakceptować propozycji Van Rompuya.
Premier dodał, że szanse na kompromis na szczycie unijnym to raczej mniej niż 50 procent.
Donald Tusk dodał, że Polska nie angażuje się w ostre ataki na rabaty np. brytyjski.
- Na razie polskie stanowisko jest umiarkowane, choć stanowcze - powiedział Tusk dodając, że "to nie my jesteśmy problemem".
- Nie wyraziłem akceptacji dla tych zmian - powiedział po spotkaniu z Hermanem Van Rompuyem premier Donald Tusk. Szef Rady Europejskiej zaproponował obniżenie puli funduszy spójności dla Polski w budżecie 2014-2020 poprzez obniżenie limitu dostępu do tych funduszy do 2,35 proc. PKB. - Chodzi tutaj o capping, czyli pułap PKB: Oczekujemy, że to jest 2,4 proc.(...) Oni proponują 2,35 proc. - powiedział Tusk. Chodzi o górny limit funduszy spójności dla każdego kraju w odniesieniu do jego PKB, który w wieloletnim budżecie UE ogranicza kwoty przypadające na poszczególne kraje
Na szczycie jest też już kanclerz Niemiec Angela Merkel.
Na szczycie pojawił się już także prezydent Francji Francois Hollande.
Zaglądamy za kulisy brukselskiego szczytu. Co będzie na kolację?
Premier Donald Tusk zakończył dwustronną rozmowę z szefem Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem. Rozpoczęta po godz. 15.30 rozmowa Tuska miała charakter dwustronny, określany w unijnym żargonie jako "konfesjonał". Van Rompuy chce dowiedzieć się od każdego z przywódców państw UE, jakie są jego "czerwone linie" nie do przekroczenia, jeśli chodzi o propozycję budżetu UE na lata 2014-20. Oprócz Tuska w rozmowie brał udział minister ds. europejskich Piotr Serafin. Rozmowa trwała około 25 minut. Nie ujawniono innych szczegółów.
Dopiero o godz. 20 rozpoczną się rozmowy plenarne w gronie wszystkich przywódców i z udziałem szefa Parlamentu Europejskiego Martina Schulza. Wtedy też Herman Van Rompuy wyłoży na stół nową, zrewidowaną po dwustronnych rozmowach, wersję budżetu UE.
Prawdopodobnie jest już po spotkaniu Donalda Tuska i Hermana Van Rompuya, donosi z Bruskeli korespondent TVN24 Leszek Jarosz.
Janusz Lewandowski, unijny komsarz ds. budżetu, nie ma wątpliwości, że rozmowy będą ciężkie.
Korespondent TVN24 w Brukseli Leszek Jarosz wyjaśnia, o co chodzi na dzisiejszym szczycie i gdzie przebiegają linie podziałów.
Premier Donald Tusk wylądował już w Brukseli. Tusk powiedział w czwartek przed wylotem do Brukseli, że ma nadzieję na osiągnięcie porozumienia, "które będzie oznaczało, że mamy budżet europejski". Według niego jeśli nie będzie innego wyjścia, kwestia prowizorium budżetowego będzie oczywiście rozpatrywana. - Ale traktujemy to jako ostateczność - dodał.
Premier Beligii zapowiada obronę budżetu UE przed cięciami.
Podczas spotkania z Hermanem Van Rompuyem David Caeron miał stwierdzić, że nie poprze żadnych zmian dotyczących rabatu, który Wielka Brytania ma na wpłaty do wspólnego budżetu UE. - Rabat jest w pełni uzasadniony - miał oznajmić Brytyjczyk.
Prezes PiS przekonuje, że Wielka Brytania nie jest przeciwnikiem Polski w negocjacjach.
Ostatnia konferencja prasowa Donalda Tuska przed wyjazdem do Brukseli
Wieczorem, jeszcze przed rozpoczęciem rozmów wszystkich 27 przywódców, w Brukseli odbędzie się z inicjatywy Polski spotkanie 15 państw przyjaciół spójności - twierdzi PAP, powołując się na polskie źródła rządowe. W spotkaniu, które ma rozpocząć się o godz. 19.20 weźmie udział 11 premierów i czterech przedstawicieli rządów.
Negocjacje budżetowe to bez wątpienia najtrudniejsze rozmowy między państwami UE. Nigdy w przeszłości przywódcom nie udało się dojść do porozumienia za pierwszy podejściem, już na pierwszym szczycie.
Każdy kraj stara się bowiem, by jego składka do unijnej kasy była jak najmniejsza, a jednocześnie chce w jak największym stopniu korzystać z unijnych funduszy. Zwłaszcza teraz, gdy w kryzysie państwom brakuje własnych środków na prowzrostowe inwestycje.
- Całe szczęście, że takie negocjacje mamy tylko raz na siedem lat - mówił kilka dni temu przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. W liście zapraszającym przywódców na czwartkowo-piątkowy szczyt ostrzegł: "Brak porozumienia będzie szkodliwy dla wszystkich. Dlatego dokonałem niezbędnych kroków, by nasze spotkanie mogło być przedłużone, jeśli okaże się to konieczne". Źródła z jego otoczenia mówią, że raczej nie dłużej niż do soboty. Jeśli mimo to rozmowy zakończą się fiaskiem, to kolejny budżetowy szczyt będzie najpewniej w lutym.
Propozycja van Rompuya
Dyplomaci, w tym polscy, podkreślają, że Belg jest wyjątkowo zaangażowany, by kompromis osiągnąć już teraz. - Musimy wysłać sygnał, że jesteśmy zdeterminowani do zrobienia wszystkiego, co się da, by wyprowadzić UE z kryzysu - powiedział Van Rompuy. W tym wypadku bardziej niż o kryzys gospodarczy, chodzi o kryzys zaufania do Europy. Po serii porażek w UE (jak brak porozumienia ws. Grecji i jasnych decyzji co do mechanizmów antykryzysowych jak bezpośrednie dokapitalizowanie banków; porażką zakończyły się negocjacje ws. nowelizacji budżetu UE na 2012, a także budżetu na rok 2013) kraje UE muszą udowodnić, że wciąż chcą i są w stanie działać razem. Dyplomaci bliscy negocjacjom zapewniają, że po dokonanych przez Van Rompuya cięciach z ostatniej propozycji budżetu kompromis na szczycie jest możliwy. - Żaden kraj nie jest zadowolony, ale mamy wrażenie, że jesteśmy blisko porozumienia - mówiły w środę wysokie źródła UE.
Po dokonanych przez gabinet Van Rompuya cięciach około 75 mld euro (w stosunku do mniej więcej bilionowej propozycji KE), teraz projekt budżetu UE zakłada wydatki UE na poziomie 973,2 mld euro (w tzw. zobowiązaniach).
To i tak oznacza już duże oszczędności - trwający obecnie budżet UE na lat 2007-13 jest o 20 mld większy (wynosi 993 mld euro), mówią dyplomaci. A więc mówimy już nie tylko o zamrożeniu wydatków, ale realnych oszczędnościach.
Londyn: Jeszcze więcej cięć
Wielka Brytania nie kwestionuje tych wyliczeń, ale domaga się jeszcze większych cięć. Dyplomaci szacują, że do spełnienia brytyjskich postulatów trzeba by dokonać kolejnych cięć w wysokości około 60 mld euro. Londyn przekonuje, że nie chce redukcji w funduszach spójności dla nowych, biednych państw UE. - Ale w stosunku do tego, co dostają obecnie z budżetu na lata 2007-13, a nie w stosunku do propozycji KE - wyjaśnił w środę dyplomata UE. Dla Polski propozycje nowego budżetu, nawet po cięciach, wciąż oznaczają wzrost: mogłaby dostać 73,9 mld euro funduszy spójności, podczas gdy obecna pula to niecałe 68 mld euro. Premier David Cameron, który jeszcze niedawno groził wetem, określając propozycje budżetowe za "niedorzeczne", łagodził w ostatnich dniach ton; jego rzeczniczka zapewniała nawet, że w tym tygodniu kompromis jest możliwy. M.in. dlatego, że Londyn dostał już obietnicę, że rabat brytyjski w składce do unijnej kasy zostanie utrzymany (na szczycie odbędzie się walka o jego wielkość).
W środę rzecznik Downing Street powiedział, że wciąż są dziedziny, gdzie można dokonać dalszych redukcji. Główny atak Camerona został skierowany na wydatki administracyjne UE. Van Rompuy ściął je "tylko" o 536 mln (proponując m.in. przedłużenie tygodnia pracy eurokratów z obecnych 36,5 do 40 godzin i podniesienie wieku emerytalnego do 65 lat lub 67 dla chętnych), z 63 mld zaproponowanych przez KE. Cameron uważa, że oszczędności powinny być większe, nawet rzędu 1 mld euro rocznie. Jak powiedziały w środę źródła w Radzie UE, tę debatę uważnie śledzą związki zawodowe unijnych instytucji: "Są gotowe w każdej chwili, nawet podczas szczytu, zwołać strajk".
Trochę łatwiej
Zdecydowanie łatwej niż brytyjskie będzie spełnić postulaty Niemiec, największego płatnika do unijnej kasy. By zredukować budżet o 100 mld euro, jak domagał się Berlin, Van Rompuy musiałby znaleźć na szczycie jeszcze "tylko" około 20 mld euro oszczędności. Źródła unijne wskazują, że najłatwiej będzie ich szukać w funduszu infrastrukturalnym "Connecting Europe", na który przewidziano prawie 50 mld euro, a także w środkach na badania i konkurencyjność. Tyle, że każde, nawet najmniejsze kolejne cięcia zwiększają liczbę niezadowolonych państw. Po propozycji Van Rompuya, która dotknęła w znacznie większym stopniu niż wcześniejsze propozycje Wspólnej Polityki Rolnej, wetem zagroziła Francja. Ale był też inny efekt: Paryż, który dotychczas był w klubie państw płatników netto domagających się cięć, nagle przestał o to apelować z tak dużą determinacją. Niezadowolone są także Włochy, które też cierpią na cięciach w rolnictwie. Rzym też zagroził wetem, kładąc jednak nacisk na niesłuszny - jego zdaniem - rabat brytyjski.
Z kolei Budapeszt grozi wetem, jeśli nie dostanie więcej funduszy spójności. Dyplomata węgierski przekonywał w środę, że według obecnych propozycji Węgry straciłyby aż 30 proc. (7,5 mld euro) w stosunku do tego, co dostają z budżetu na lata 2007-13. - Ale nie chcemy (by nasz postulat) został spełniony kosztem Polski - powiedział ten dyplomata, zapewniając, że grupa przyjaciół spójności wciąż jest "spójna". Dodatkowe fundusze dla Węgier, dodał, można znaleźć w innych niż spójność liniach budżetowych.
Co dla nas?
Dla Polski, nieformalnego lidera liczącej 15 państw grupy spójności, weto jest "ostatecznością", mówił we wtorek premier Donald Tusk. - Nie może być mowy, by kompromis ws. budżetu polegał na zbliżeniu się do propozycji brytyjskiej - dodał. Najnowsza propozycja Van Rompuya przewiduje dla Polski ok. 73,9 mld euro na politykę spójności oraz około 20 mld na dopłaty bezpośrednie dla rolników. Nie ma dokładnych szacunków z podziałem na kraje środków z II filara WPR (rozwój obszarów wiejskich), po cięciach dokonanych przez Van Rompuya. Nieoficjalne szacunki z ubiegłego roku wskazywały, że gdyby propozycja KE weszła w życie, to Polska dostałaby około 14 mld euro z II filara WPR.
Autor: mn,jk//gak/kdj / Źródło: PAP, TVN24