Prace na A1 trwają zgodnie z harmonogramem - poinformowała bydgoska GDDKiA. Potwierdziło to również konsorcjum budujące autostradę. To odpowiedź na dzisiejszy artykuł "Rzeczpospolitej", według której roboty na odcinku Czerniewice-Brzezie są już opóźnione o trzy miesiące. Powód? Konflikt między wykonawcą, czyli polsko-irlandzkim konsorcjum SRB Civil Engineering a GDDKiA, dotyczący sposobu budowania nasypów.
Konsorcjum wygrało przetarg na cztery odcinki A1 z Torunia do Kutna (łącznie 94 kilometry) w czerwcu 2010 roku. Jeden z odcinków miał być gotowy w kwietniu przyszłego roku, pozostałe we wrześniu. Według gazety, do marca drogę budowano bez poślizgu, a do jej ukończenia pozostała ostatnia warstwa robót ziemnych, czyli wzmacnianie nasypów i położenie asfaltu. Powstał jednak spór o metodę wzmocnień. GDDKiA nie zgadza się na technologię, którą chcieli wykorzystać Irlandczycy, twierdząc, że nie spełnia ona wymogów technicznych.
Prace trwają czy nie?
Jak pisze gazeta, w kontrakcie zawartym z konsorcjum nie wskazano technologii budowy nasypów, a jedynie parametry, jakie muszą one spełniać. Zapisano jednak, że technologia musi uzyskać akceptację GDDKiA. Konsorcjum powołuje się na ekspertyzy, które mówią, że zastosowana metoda spełni założone wymagania.
Co innego powiedzieli w czwartek popołudniu, już po publikacji artykułu, przedstawiciele bydgoskiej GDDKiA. Po pierwsze zwracają oni uwagę, że prace na tym odcinku A1 trwają i są prowadzone zgodnie z harmonogramem. Jak podkreśla rzecznik oddziału Tomasz Okoński, na placu budowy jest tak dużo prac do wykonania - nie tylko przy budowie nasypów - że nie ma powodów do opóźnień.
Wszystko w kontrakcie?
Po drugie podkreślają, że szczegółowa metoda budowania nasypów na tym odcinku jest zapisana w kontrakcie. - Trzeba czytać wszystkie warunki, jakie są zapisane w kontrakcie, nie tylko ogólne zapisy specyfikacji, ale również szczegółowe, opisujące poszczególne parametry, jakim powinny odpowiadać poszczególne elementy robót - mówi dyrektor bydgoskiego oddziału GDDKiA Marek Kowalczyk.
Rzecznik prasowy tłumaczy, że zastosowanie metody proponowanej przez konsorcjum pozwoliłoby uniknąć kosztownego sprowadzania na budowę, z dużej odległości, żwiru o odpowiedniej grubości ziaren i dałoby wykonawcy oszczędności rzędu 30 mln zł, ale równocześnie obniżyłoby jakość budowanej drogi. - Forsowane przez wykonawcę zastosowanie mieszaniny piasku i cementu, znacznie zmniejszyłoby przepuszczalność gruntu, a droga - w ciągu kilku lat zniszczona przez wody opadowe - wymagałaby kapitalnego remontu - tłumaczy.
- Zmiany proponowane przez wykonawcę poza oszczędnościami dla wykonawcy i obniżeniem jakości drogi oznaczają także zagrożenie utraty dofinansowania z UE i złamanie zasad konkurencyjności, przepisów, prawa zamówień publicznych oraz zapisów kontraktów - dodaje dyrektor Kowalczyk. Popiera go minister infrastruktury Cezary Grabarczyk, który zaznacza, że nie ma zgody na zmianę kontraktu. - Jeśli projekt przewiduje określoną technologię, to nikt nie ma prawa dokonać zmiany tej technologii - stwierdził podczas telekonferencji w Brukseli.
A1 gotowa na wrzesień?
O tym, że roboty przebiegają zgodnie z harmonogramem zapewnia też konsorcjum budujące autostradę. W komunikacie wysłanym do mediów zapewnia, że na odcinku Czerniewice–Brzezie nieustannie pracuje ok. 900 pracowników i ok. 500 maszyn budowlanych, a prace nie zostały przerwane ani razu od początku budowy (tj. od lipca ubiegłego roku) i trwały także zimą.
Konsorcjum podkreśla, że "sprawy techniczne" są aktualnie wyjaśniane z GDDKiA. – Jesteśmy świadomi oświadczenia wydanego dzisiaj przez GDDKiA i choć całkowicie się z nim nie zgadzamy, jesteśmy przekonani, że dojdziemy do porozumienia – zapewnia Tom Costello dyrektor generalny SRB Civil Engineering. Spółka deklaruje również, że bez względu na to, jak sprawa się rozwinie, chce wywiązać się z kontraktu i oddać budowany przez siebie odcinek drogi w wyznaczonym terminie - do września 2012 roku.
Łagodnie wypowiada się też dyrektor Kowalczyk. Jak podkreśla, w tej sprawie odbyło się już kilka spotkań i wykonawca doskonale zna stanowisko Generalnej Dyrekcji. - Ja bym tego nie nazwał sporem. To jest zwykła wymiana zdań między stronami kontraktu - mówi.
Źródło: TVN24, PAP, "Rzeczpospolita", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24