Problemy chińskiej firmy COVEC z budową polskiej autostrady to tylko wierzchołek góry lodowej. Okazuje się, że kłopoty z podwykonawcami i dotrzymaniem terminów zakończenia robót to niemal standard w przypadku każdej inwestycji realizowanej przez tę firmę - donosi środowy "Dziennik Gazeta Prawna". - Recepta Chińczyków na sukces jest prosta: niska cena i wsparcie finansowe rządu w Pekinie. Później niska cena zamienia się jednak w niską przewidywalność - mówi gazecie Swen Grimm z Center for Chinese Studies, który badał inwestycje COVEC.
Jak zauważa gazeta, do czasu skandalu w Polsce niemal wszystkie problemy Chińczyków dotyczyły jedynie Afryki. W Angoli firma zbudowała szpital, który zaraz po oddaniu do użytku zaczął się walić. Z kolei w RPA realizowała część rządowego zlecenia - budowę systemu irygacyjnego. Chińczycy za całość zażądali 61 mln dolarów - o 14 mln mniej, niż najtańszy konkurent.
Brak pracowników
Taka polityka firmy spowodowała, że szybko pojawiły się problemy. COVEC płacił bowiem inżynierom tylko połowę stawki, co spowodowało, że w RPA nie było chętnych. Ściągano ich zatem z Chin, co poskutkowało wielomiesięcznym opóźnieniem. Podobnie było w kenijskim Kismu, gdzie COVEC zbudował lotnisko z rocznym poślizgiem. W Zambii natomiast firma zerwała kontrakt na budowę kompleksu rządowego, bo zamawiający - partia UNIP - stracił władzę.
Poza Afryką chińska firma pracowała także dla rządu Fidżi. Tu też nie obyło się bez problemów. COVEC miał wybudować autostradę do 2005 roku. Rok później okazało się, że po prawie pięciu latach budowy wykonane jest jedynie 35 proc. inwestycji. Władze Fidżi zerwały kontrakt, ale straciły 34 mln dolarów. Chińczycy tłumaczyli, że budowa poległa z powodu ulewnych deszczy.
Dbają o interesy
Gazeta pisze, że według wyliczeń CCS aż 70 proc. zagranicznych inwestycji COVEC nie wykracza ponad Afrykę. Koncern jest za to skutecznym narzędziem chińskiego rządu w utrwalaniu gospodarczych wpływów w regionie. Mapa inwestycji pokrywa się z geopolityczną listą priorytetów Pekinu. COVEC inwestuje w Angoli, gdzie Chiny kupują surowce energetyczne; w RPA, która jest najważniejszym partnerem handlowym Chin w Afryce i w Botswanie, gdzie Pekin jest drugim co do wielkości importerem diamentów.
W Europie koncern postanowił rozpocząć działalność w najuboższym kraju kontynentu - Mołdawii. W 2009 roku Chińczycy kusili mołdawski rząd kredytem wartym 1 mld dolarów za zapewnienie COVEC uprzywilejowanej pozycji na lokalnym rynku. Tam się jednak nie udało. Na horyzoncie pojawiła się Polska. I jak pisze gazeta, Warszawa dała się złapać.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna