Rynek lotniczy czeka rewolucja. Lukę po niskokosztowych przewoźnikach wypełniają biura podróży, które oferują tańsze bilety niż tradycyjne linie - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Jak zauważa "DGP" tanie linie lotnicze tracą polski rynek. Drogie paliwo, wyższe opłaty i podatki nakładane przez porty lotnicze oraz spadek konkurencji na rynku przewoźników odbiły się na cenach biletów. W ciągu roku podrożały średnio o 8 proc.
Im szybciej rosną ceny biletów tanich linii, tym szybciej spada zainteresowanie klientów. Według Instytutu Turystyki nasz kraj jest coraz mniej atrakcyjny dla linii takich jak Ryanair, EasyJet czy Norwegian. W ciągu ostatniego roku ograniczyły one liczbę lotów z polskich lotnisk.
To nie koniec taniego latania
Nie oznacza to jednak, że nie uda się już polecieć za granicę za równowartość podróży autobusem - pisze "DGP". Powstającą po tanich liniach niszę zapełniają biura podróży, które handlują biletami lotniczymi, i to zarówno czarterowych, jak i regularnych przewoźników. Jak oszacował "DGP", udział biur podróży w całym rynku przewozów lotniczych przekracza już 15 proc. i wciąż rośnie.
W biurze podróży bilety są nawet o 50 proc. tańsze w porównaniu z tymi oferowanymi przez tradycyjne linie lotnicze. Np. w Triadzie za lot czarterem do włoskiej Kalabrii 24 października zapłacimy w dwie strony 890 zł. Podobnie lot do Barcelony wykonywany przez Ryanaira. Bilet kupiony bezpośrednio u przewoźnika będzie kosztował 490 zł w jedną stronę, z Triadą polecimy za 340 zł.
Niższe ceny to efekt siły negocjacyjnej, jaką dysponują biura podróży - tłumaczy "DGP".
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu