Kreml rozsyła zaproszenia do Moskwy na 17 stycznia na gazowy szczyt państw-odbiorców rosyjskiego surowca. Pomimo tego, że Paryż mówi wyraźnie: "nie ma gazu - nie ma szczytu", przedstawiciele UE chcą pojechać na to spotkanie. Ukraińcy uważają natomiast, że rosyjska stolica nie jest dobrym miejscem do rozwiązywania gazowych sporów.
Francja odmawia uczestnictwa w spotkaniu w Moskwie. - Warunki do zorganizowania szczytu krajów europejskich oraz Ukrainy i Rosji w sprawie kryzysu gazowego nie będą spełnione, dopóki nie zostaną wznowione dostawy surowca - oświadczyło w czwartek francuskie ministerstwo spraw zagranicznych.
- Domagamy się ponownie, by porozumienie uzgodnione 12 stycznia [na temat przywrócenia dostaw po wysłaniu na miejsce obserwatorów - red.] było natychmiast realizowane - dodał rzecznik francuskiego MSZ. Rzecznik oświadczył też, że "odpowiedź w imieniu UE na propozycję szczytu" należy do czeskiego przewodnictwa.
Czesi chcą pojechać
Szefowie UE chcą pojechać do Moskwy gdyż gazowy problem coraz bardziej dotyka kraje wspólnoty. - Komisarz Piebalgs i czeski minister Martin Rziman zgadzają się, że jeśli to będzie użyteczne, to pojadą, ale pod warunkiem, że władze rosyjskie i ukraińskie będą w pełni zaangażowane i będą mieć mandat, by osiągnąć trwałe rozwiązanie - powiedział rzecznik Komisji Europejskiej Johannes Laitenberger. To unijna odpowiedź na wysuniętą w środę przez prezydenta Rosji Dmitrija Medwiediewa w rozmowie telefonicznej z szefem KE Jose Manuelem Barroso propozycję przeprowadzenia szczytu w Moskwie z krajami tranzytowymi i odbiorcami rosyjskiego gazu.
Zaproszenia już płyną
Jak oznajmiła sekretarz prasowa prezydenta Rosji Natalia Timakowa w czwartek rano, kanałami dyplomatycznymi rozsyłane są zaproszenia do zainteresowanych krajów na moskiewski szczyt.
Na szczyt nie wybiera się najważniejsza po Rosji strona gazowego konfliktu - Ukraina. Kilka minut po oświadczeniu Timakowej nadeszła wiadomość z Kijowa: prezydent Ukrainy WiktorJuszczenko gotów jest uczestniczyć w szczycie państw-odbiorców rosyjskiego gazu - ale pod warunkiem, że odbędzie się on w którymś z państw Unii Europejskiej.
Kancelaria Juszczenki poinformowała, że takie stanowisko zajął on w trakcie rozmowy telefonicznej z kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
Niespodziewanie Juszczenko oznajmił, że w czwartek poleci do Londynu, gdzie z premierem Wielkiej Brytanii Gordonem Brownem będzie rozmawiał - jak podała jego kancelaria - o "gwarancjach tranzytu gazu dla odbiorców europejskich, udzielonych przez stronę ukraińską pod warunkiem jego dostarczenia przez stronę rosyjską".
Ukraińskie "nie" dla szczytu
Juszczenko powtórzył tym samym swoje stanowisko ze środy. Biuro prasowe prezydenta oświadczyło wtedy, że szczyt nie powinien być organizowany na terytorium Rosji, ponieważ jest ona stroną w konflikcie gazowym.
Zdaniem ukraińskiego prezydenta, spotkanie powinno się odbyć w Brukseli lub w Pradze. "Szczyt szefów państw i rządów krajów, które otrzymują gaz z Rosji lub są państwami tranzytowymi" zaproponował w środę rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew.
Tymoszenko jedzie, ale nie na szczyt
Ukraiński sprzeciw wobec szczytu nie oznacza, że do Moskwy nikt z Kijowa nie pojedzie. Do Rosji uda się bowiem premier Julia Tymoszenko, która ustaliła swój wyjazd w nocnej rozmowie telefonicznej ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Władimirem Putinem.
- W trakcie rozmowy osiągnięto porozumienie dotyczące przeprowadzenia w sobotę w Moskwie rozmów międzyrządowych dotyczących spraw gazowych - napisały służby prasowe ukraińskiego rządu, a kilka godzin później planowaną wizytę potwierdziła strona rosyjska
Po rozmowie Tymoszenko wysłała też premierowi Rosji telegram, w którym zapewniła, iż cały gaz, jaki Rosja przekaże do ukraińskiego systemu przesyłowego, będzie dostarczany do krajów Unii Europejskiej.
Ukraińska premier zapewniła jednocześnie, że Kijów zapłaci za podtrzymujący ciśnienie w gazociągach gaz techniczny, jak tylko zostaną podpisane kontrakty z cenami tego paliwa dla Kijowa w bieżącym roku.
Chęć uczestnictwa w ukraińsko-rosyjskim spotkaniu wyraziła już Unia Europejska. Gotowość przyjazdu do Moskwy zgłosili unijny komisarz ds. energii Andris Piebalgs i czeski minister ds. energii Martin Rziman.
Źródło: Reuters, PAP, bbc.co.uk