Tylko kilku, być może kilkunastu największych deweloperów zostanie za kilka lat na polskim rynku. Reszta zostanie przez nich przejęta lub zakończy działalność w ogóle, pisze "Rzeczpospolita".
Do tej pory rynek był niezwykle "rozgrzany" - z uwagi na sprzyjającą koniunkturę ceny spółek były bardzo wysokie. Teraz, kiedy według analityków okres boomu mieszkaniowego ma się ku końcowi, ceny spółek spadły, a to oznacza dogodny czas na przejęcia. A na te, według anatlityka ING Securities Andrzeja Knigawki, najwięksi giełdowi gracze mogą przeznaczyć setki milionów złotych.
Eksperci wymieniają tutaj cztery firmy, które ich zdaniem odegrają największą rolę w konsolidacyjnej grze. Chodzi o Dom Development, J.W. Construction, Echo Investment i Polnord. - Szukamy niewielkich firm deweloperskich, które mają atrakcyjne grunty - potwierdza plany przejęć Wojciech Ciurzyński, prezes Polnordu. Poprzez Prokom Investments spółka jest zależna od Ryszarda Krauzego. Nie tylko Polnord zamierza kupować mniejsze spółki. Kierujący Dom Development Jarosaw Szanajca także potwierdza, że prowadzi w tej sprawie rozmowy. Jego zdaniem na rynku jest do kupienia wiele firm - zarówno małych jak i większych.
Jednak Michał Sołowow kontrolujący Echo Investment uważa, że głównymi kupującymi będą gracze zza granicy. - Chcą wejść do Polski i szukają lokalnego know-how. My już je mamy, dlatego to nie my będziemy konsolidatorem krajowego rynku - mówi Sołowow. Podobnego zdania jest Józef Wojciechowski z J.W. Construction. Uważa on, że zapowiadane przez krajowe spółki przejęcia to sztuczne zawyżanie wartości firmy i gra pod giełdę. - Na rynku developerskim realną wartość stanowią grunty, a nie spółki - tłumaczy Wojciechowski. - Jeśli będziemy chcieli będziemy chcieli zaistnieć na nowym rynku, to kupimy atrakcyjną działkę w tym rejonie - wyjaśnia.
Z analiz większości ekspertów wynika jednak jasno, że w ciągu dwóch - trzech lat będziemy świadkami głębokiej konsolidacji. Po niej na rynku zostaną najwięksi gracze i będzie ich tylko kilku, może kilkunastu, pisze "Rzeczpospolita". - Nadszedł czas na uporządkowanie rynku - ocenia Oscar Kazenelston, przedstawiciel Robyg SA. Na fali wygasającego już mieszkaniowego boomu powstało wiele małych, zorganizowanych w indywidualny sposób firm. Część z nich została powołana przez firmy wcześniej niezwiązane z branżą właśnie ze względu na duży popyt na rynku. Po zmniejszeniu zapotrzebowania gro z nich popadnie w tarapaty finansowe i upadnie. Dla większości jedyną szansą jest przejęcie.
50-miliardową pulą - bo na tyle złotych wycenia się roczną wartość rynku mieszkaniowego w Polsce - podzielą się więc najwięksi. A pieniędzy będzie z każdym rokiem przybywać, szacuje się, że rynek będzie rosnąć w tempie 5 - 15 proc. rocznie. Niestety klienci nie odniosą raczej korzyści z konsolidacji, gdyż specjaliści nie przewidują spadku cen mieszkań. Rosnące koszty gruntów czy budowy zniwelują oszczędności wynikające z połączenia, czytamy w "Rzeczpospolitej".
Źródło: "Rzeczpospolita"