Rosja i Ukraina uzyskały porozumienie w sprawie wznowienia dostaw gazu do Europy oraz cen za gaz i opłat za jego tranzyt. Negocjacje w tej sprawie prowadzili od wczesnego rana w sobotę do późnych godzin nocnych premierzy Rosji Władimir Putin i Ukrainy Julia Tymoszenko, a także szefowie dwóch narodowych koncernów: rosyjskiego Gazpromu i ukraińskiego Naftohazu. Kiedy popłynie gaz? "W bardzo bliskiej przyszłości" - mówi Reuterowi rzecznik Putina.
Na podstawie wynegocjowanego porozumienia, Ukraina zapłaci Rosji za gaz cenę na poziomie europejskim, jednak z 20-proc. upustem. Od 2010 roku będzie płacić ceny takie, jak inne państwa Europy. Nie podniesione zostaną opłaty za tranzyt gazu przez terytorium ukraińskie. Jeszcze nie wiadomo kiedy dokładnie rosyjski gaz popłynie na Ukrainę i do innych państw. Ma to nastąpić "natychmiast" po sformalizowaniu porozumienia.
Wieczorne negocjacje w rozszerzonym składzie - m.in. z udziałem szefów dwóch narodowych koncernów: rosyjskiego Gazpromu i ukraińskiego Naftohazu, Aleksieja Millera i Ołeha Dubyny - poprzedziły rozmowy w cztery oczy Putina i Tymoszenko. Trwały one około dwóch godzin.
Putin i Tymoszenko rozmawiali też sam na sam już po południu, zaraz po przylocie ukraińskiej premier do Moskwy. Później oboje uczestniczyli w międzynarodowej konferencji w sprawie zapewnienia dostaw rosyjskiego gazu do Europy, która z inicjatywy prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa w sobotę obradowała na Kremlu.
Kiedy skończy się koszmar spowodowany brakiem paliwa dla państw położonych na Bałkanach, dla Słowacji, a poczucie narastającego zagrożenia dla całej reszty Europy, łącznie z Polską? Dokładnie jeszcze nie wiadomo. Dimitrij Pieskow, rzecznik Putina powiedział agencji Reuters, że stanie się to "w bardzo bliskiej przyszłości".
- Narodowe koncerny gazowe - rosyjski Gazprom i ukraiński Naftohaz - mają teraz przygotować formalne dokumenty - powiedziała premier Tymoszenko. Powołując się na biuro prasowe ukraińskiej premier, portal internetowy "Korrespondent.net" informuje, że dokumenty zostaną podpisane w poniedziałek w Moskwie.
Pamiętajmy - polski dystrybutor PGNiG podawało już, że od odkręcenia kurka do pojawienia się surowca w polskich rurach miną ponad dwie doby.
Szczyt bez vipów
Ukraińcy chcieli pierwotnie, by "Gazowy szczyt" odbył się na neutralnym gruncie. Przeciwko organizacji szczytu w Moskwie protestował też prezydent Francji Nicolas Sarkozy, a liderzy państw UE zaproszenie zignorowali. Unię Europejską reprezentowali więc komisarz ds. energii Andris Piebalgs oraz Martin Rziman, minister przemysłu i handlu Republiki Czeskiej, która w bieżącym półroczu sprawuje rotacyjne przewodnictwo UE.
Do Moskwy przyjechał też Liubomir Jahnatek, minister gospodarki Słowacji, która spośród krajów Unii Europejskiej najbardziej ucierpiała wskutek wstrzymania przez Rosję tranzytu gazu przez Ukrainę.
Prezydencka inicjatywa
Z inicjatywą szczytu Miedwiediew wystąpił w środę, podczas rozmów z premierami Mołdawii, Słowacji i Bułgarii: Zinaidą Grecianii, Robertem Fico i Sergiejem Staniszewem. Przyjechali oni w tym dniu do Moskwy, aby podjąć próbę przywrócenia dostaw rosyjskiego gazu do swoich krajów.
Początkowo Kreml nazywał zaproponowane forum spotkaniem szefów państw i rządów krajów-odbiorców rosyjskiego gazu i krajów tranzytowych. Od piątku określa szczyt jako międzynarodową konferencję w sprawie zapewnienia dostaw gazu odbiorcom europejskim.
Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow oznajmił w piątek, że na szczyt w Moskwie przyjadą ci, którym zależy na rozwiązaniu problemu zagwarantowania tranzytu rosyjskiego gazu do Europy. Podkreślił, że zaproszenia skierowano do wszystkich, którzy mają taki czy inny związek z tą sytuacją. - Jeśli komuś nie zależy, nie możemy go zmusić do uczestnictwa - dodał Ławrow.
W Nowy Rok bez gazu
Gazowy konflikt Rosji z Ukrainą wybuchł na początku stycznia. Pierwszego dnia roku rosyjski Gazprom całkowicie wstrzymał dostawy surowca dla Ukrainy. Rosjanie jako powód swojej decyzji podali długi Kijowa i brak umowy regulującej ceny gazu w 2009 r.
Wcześniejsze rozmowy na temat cen stanęły, gdyż zdaniem Kijowa Moskwa żądała za gaz za dużo pieniędzy. Gazprom chciał, by w 2009 r. Ukraina płaciła 250 dolarów za 1000 m3 gazu, wobec 180 dol. w roku poprzednim. To stawka, którą płacą obecnie np. Niemcy, ale wciąż znacznie mniej niż gaz kosztuje choćby nas (płacimy ok. 450 dol. z 1000 m3).
Po zakręceniu kurka przez Rosjan, ciśnienie gazu spadło jednak nie tylko na Ukrainie, ale także m.in. w Polsce, na Słowacji, czy w Rumunii. Po kilku dniach Rosjanie odkręcili kurek, wskutek rozmieszczenia obserwatorów z Unii Europejskiej na granicach, ale Ukraina nie przyjęła dostawy gazu płynącego z Rosji do Europy, gdyż nie miała gazu technicznego, koniecznego do utrzymania ciśnienia w rurociągach. Rozgorzał konflikt o to, kto za niego zapłaci. Przez cały początek stycznia część państw Europy niemal całkowicie pozbawiona była paliwa. Do Polski płynął gaz przez Białoruś, a łączne dostawy wynosiły w okresie konfliktu ponad 80 proc. normalnych.
Źródło: TVN24, Reuters, PAP