Na kryzys.... telefon. Jak pisze the "New York Times", coraz więcej Amerykanów o niskich dochodach dostaje od państwa nietypową pomoc: telefon komórkowy, za który płaci rząd. Od listopada ubiegłego roku liczba osób, które korzystają z takiego wsparcia podwoiła się - i wynosi 1,4 miliona.
Gazeta jako przykład podaje Johna Cobba z Greensboro w Północnej Karolinie, dawniej rybaka, którego choroba odsunęła od zawodu. Johnowi musi wystarczyć nieco ponad 670 dolarów miesięcznego dochodu i liczył na rządową pomoc. Liczył - i dostał: od lutego dostał bezpłatny abonament telefoniczny. Na dodatek komórkowy.
Amerykańska pomoc społeczna od lat finansowała telefoniczne abonamenty części swoich podopiecznych, dotyczyło to jednak linii naziemnych. Od niedawna jednak pomoc objęła też telefonię komórkowa. W ramach pomocy amerykańskie władze płacą firmom telekomunikacyjnym określone sumy, w zamian za co udostępniają one ubogim telefony z pakietem kilkudziesięciu darmowych minut.
John Cobb ma na każdy miesiąc 68 bezpłatnych minut rozmów przez swą komórkę. Dostał też bezpłatnie aparat - Motorolę 175. W rozmowie z dziennikarzem mówi, że teraz czuje się znacznie pewniej, zwłaszcza poza domem. - Jeśli źle się poczuję, mogę wezwać pomoc - tłumaczy.
Operatorzy cieszą się nie tylko z tego, że rachunki uiszcza tak solidny płatnik jak amerykański skarb państwa - ale i z tego, że niezamożni Amerykanie przyzwyczajają się do ich usług - i być może pozostaną wierni marce, kiedy ich sytuacja się poprawi.
Źródło: New York Times
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu