Rosyjski Gazprom zażądał od białoruskiej firmy gazowej Biełtransgaz spłacenia długu w wysokości ponad 230 milionów dolarów - informuje radio Echo Moskwy. Takie informacje przekazano dziennikarzom w rosyjskiej ambasadzie w Mińsku.
Jak poinformowali dyplomaci, pismo z żądaniem uregulowania rozliczeń za dostawy od stycznia do kwietnia bieżącego roku trafiło już do białoruskiej firmy.
Jak w rozmowie z radiem Echo Moskwy zaznaczył jeden z dyplomatów, suma długu nie obejmuje przewidzianych w kontrakcie kar za nieodebrane paliwo. Termin zapłaty żądanej kwoty upływa 23 czerwca.
Cena gazu dla Białorusi w I kwartale 2009 roku wzrosła ze 128 do 210 USD za 1000 metrów sześciennych. Jednak pod koniec marca podczas spotkania prezydentów Rosji i Białorusi, Dmitrija Miedwiediewa i Alaksandra Łukaszenki w Zawidowie koło Tweru, strona rosyjska zgodziła się, aby Mińsk płacił w tym roku za rosyjski surowiec według średniej ceny 150 USD, a ostateczne rozliczenie miało nastąpić w grudniu. Były to jednak tylko uzgodnienia ustne.
Rzecznik Gazpromu Siergiej Kuprijanow poinformował w niedzielę, iż żadnych zmian w kontrakcie z Białorusią na 2009 rok nie dokonywano.
Na początku tego roku podobne roszczenie Gazpromu wobec ukraińskiego Naftohazu doprowadziło do odcięcia dostaw gazu na Ukrainę, a później także do Unii Europejskiej.
Kolejny gazowy atak
To już kolejne żądania Moskwy wobec gazowych kontrahentów. Na początku miesiąca głośno było o groźnie wstrzymania dostaw na Ukrainę, o ile nie ureguluje ona opłat za pobrany wcześniej gaz. Dług ostatecznie został spłacony, ale Gazprom domaga się teraz zapłaty za zakontraktowany, a niepobrany gaz.
Natomiast między Moskwą a Mińskiem iskrzy od początku miesiąca. Rozpoczęło się od wstrzymania importu mleka i jego przetworów, co powszechnie odczytano jako sankcję za udział Białorusi w unijnym Partnerstwie Wschodnim. Rozmowy nie przyniosły skutku i Mińsk we wtorek poinformował o wprowadzeniu kontroli granicznej na drogach prowadzących z Rosji.
Źródło: Echo Moskwy
Źródło zdjęcia głównego: TVN24