Na stocznie w ciągu ostatniej dekady państwo przeznaczyło już trzy razy więcej, niż wyda z tegorocznego budżetu na naukę - pisze "Gazeta Wyborcza". I podsumowuje: każdy z nas dołożył w tym czasie do stoczni po około 315 złotych.
Ponad 12 mld złotych pomocy publicznej dostały w ciągu ostatniej dekady stocznie w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie. Dotąd Bruksela mówiła o 5,2 mld zł pomocy. Okazuje się jednak, że to wierzchołek góry lodowej. Komisja Europejska nie liczyła bowiem pomocy publicznej udzielonej przed 1 maja 2004 r. i nie dodała też wsparcia w ostatnich miesiącach.
Gazeta: Przygnębiający obraz
"Gazeta Wyborcza" dostała wyliczenia UOKiK, które pokazują o wiele bardziej przygnębiający obraz. Od 1 maja 2004 do 31 maja 2008 r. nominalna wartość pomocy publicznej dla stoczni w Gdańsku i Gdyni przekroczyła 5,8 mld zł, zaś dla Szczecina - 2,95 mld zł. A jeśli dodać wsparcie udzielone na początku dekady, to suma rośnie do ponad 12 mld zł.
Poręczenia, pożyczki, umorzenia
Wsparcia stoczniom udzielano w różnej postaci: poręczeń, pożyczek, gwarancji, umorzeń podatków i składek ZUS, itp. Udzielając gwarancji, pozornie państwo nic nie wydaje. Ale pogarsza przecież swoją zdolność kredytową i zamraża pieniądze, które - gdyby nie stocznie - można by wydać na inne cele.
Stoczniowcy nie godzą się z tymi wyliczeniami. Przekonują, że faktyczna wartość pomocy jest niższa od tego, co podaje UOKiK. Ich zdaniem gwarancje w ogóle nie powinny być liczone jako pomoc. Zwłaszcza te, które zostały już wykorzystane i wygasły. Bo z tytułu takich gwarancji budżet nie wydał ani złotówki.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24