Banki tworzą czarne listy branż, których pracownikom nie dają kredytów - informuje "Gazeta Wyborcza". Na listach są m.in. pracujący w motoryzacji, budownictwie i... bankowości.
To, że niektóre banki tworzą czarne listy branż, jest tajemnicą poliszynela. Bankowcy przyznają, że takie postępowanie jest rodzajem dyskryminacji. - Teoretycznie nie możemy nikomu odmawiać kredytu ze względu na branżę, w której pracuje - mówi "Gazecie" przedstawicielka jednego z banków.
Dlatego czarne listy nie istnieją na piśmie, to ustne rekomendacje działów ryzyka. - W praktyce już od dawna niechętnie pożyczamy pieniądze osobom pracującym w sektorach, które przechodzą restrukturyzację, np. górnikom i stoczniowcom - dodaje. Teraz na czarnych listach umieszcza się kolejne sektory, które niedługo może dotknąć bezrobocie i cięcia płac.
Motoryzacja trafiła tam dlatego, że sprzedaż nowych aut w Europie spadła w ubiegłym roku o ok. 25 proc. Opór kredytowy napotykają też pracownicy branży transportowej (według GUS w pierwszym kwartale koleją przewieziono o prawie jedną piątą mniej ładunków), zatrudnieni w budownictwie (bo ludzie nie kupują mieszkań) oraz w reklamie i mediach (bo szukając oszczędności, przedsiębiorstwa tną wydatki reklamowe) - wylicza "GW".
KNF rozkłada ręce
Na czarnej liście banków są także same banki. Powód? Zła sytuacja branży. Według Komisji Nadzoru Finansowego na koniec marca w sektorze finansowym pracowało ponad 180 tys. osób. Analitycy sektora bankowego szacują, że 10 proc. z nich może w tym roku stracić pracę. A ci bankowcy, którzy zachowają posady, będą zarabiać mniej.
Komisja Nadzoru Finansowego nie ma zamiaru interweniować w sprawie czarnych list. - Bank nie ma obowiązku udzielania kredytu - tłumaczy "Gazecie" Marta Chmielewska-Racławska, rzeczniczka pionu bankowego w KNF.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24