Nie było afer w Totalizatorze, PZU i PZU Życie za czasów, kiedy kierowali nimi Władysław Jamroży i Grzegorz Wieczerzak. Prokuratura umarza kolejne wątki wielkich śledztw - czytamy w "Pulsie Biznesu".
Siedem lat temu nieprawidłowości, które badała prokuratura w PZU, PZU Życie i Totalizatorze Sportowym, były porównywane z aferami FOZZ i Art-B. Gazeta dotarła do świeżej decyzji Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prowadzącej śledztwo w sprawie Totalizatora. Okazuje się, że prokuratorzy ostatecznie umorzyli wszystkie najważniejsze wątki tego postępowania z powodu "braku znamion czynu zabronionego", czyli przestępstwa.
Wiedzieli, ale nie potrafili udowodnić
Przez lata prokuratura utrzymywała, że Władysław Jamroży, były prezes Totalizatora Sportowego - spółki, która co roku wpłaca do budżetu ponad 1 mld zł - miał narazić ją na ponad 50 mln zł strat kupując źle zabezpieczone obligacje krakowskiej spółki Code. Dziś, zdaniem prokuratury - i wbrew opinii biegłego - jest niewinny.
Zdaniem "Pulsu Biznesu" na decyzję o umorzeniu bezpośredni wpływ miały trwające kilka miesięcy przesłuchania biegłego, w których uczestniczył Jamroży i inni podejrzani ze swymi obrońcami. - Biegły nie wypadł zbyt dobrze, a po tym co się stało w przypadku Grzegorza Wieczerzaka, prokuratura bała się kolejnej kompromitującej wpadki przed sądem - wyjaśnia informator gazety.
Główny akt oskarżenia w sprawie Wieczerzaka o wyrządzenie PZU Życie ponad 170 mln zł strat upadł w kwietniu 2004 roku w rezultacie nieprawidłowości w pracy powołanych przez prokuraturę biegłych i szkolnych błędów popełnionych na początku śledztwa.
Źródło: Puls Biznesu