Ponad 560 mln zł zostało w polskich firmach, dzięki zablokowaniu przez Adama Szejnfelda obowiązku szybkiego płacenia domiaru - wylicza "Puls Biznesu". Fiskus nie puści już firm z torbami - mówią zgodnie eksperci.
Na początku 2008 roku wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld rozpoczął pracę nad swoim pakietem ułatwień dla polskich firm. Jego centralnym punktem było skasowanie reguły natychmiastowej wykonalności decyzji fikusa i wprowadzenie zasady, że podatnik nie musi od razu płacić domiaru, jeśli złoży odwołanie. Projekt był blokowany przez kilka miesięcy przez resort finansów. Pomogło dopiero osobiste wstawiennictwo Adama Szejnfelda u ministra Jacka Rostowskiego. Rząd jego propozycję przyjął, a parlament uchwalił korzystne zmiany.
Ta zasada sprawiła, że Polacy nie muszą się już bać fiskusa - pisze "Puls Biznesu". Z danych Ministerstwa Finansów (MF) wynika, że w pierwszym półroczu 2009 r. nie zostało natychmiast wykonanych aż 95 proc. z 38 tys. decyzji podejmowanych po kontroli skarbowej. Dzięki temu firmy musiały od ręki wyłożyć aż 563 mln zł. Fiskus "wyrwał" tylko 111 mln zł, podczas gdy w całym 2008 r. - aż 1,6 mld zł. (w 2007 r. - 1,7 mld zł). - Wszechwładza fiskusa zostało faktycznie ograniczona - kwituje w rozmowie z "PB" Irena Ożóg, była wiceminister finansów.
- Poprzednie przepisy wielokrotnie niszczyły firmy i miejsca pracy. Mam satysfakcję, że zaproponowane przeze mnie nowe regulacje sprawdzają się w praktyce. Budżet państwa też nie traci, gdyż nie musi wypłacać odsetek od błędnych decyzji. Wszyscy zyskują. To powinno zdopingować rząd do wprowadzania kolejnych rozwiązań ułatwiających działalność gospodarczą - mówi w rozmowie z gazetą sam Szejnfeld.
Źródło: "Puls Biznesu"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24