Bywa na salonach i zna najważniejszych biznesmenów i polityków świata. Podejrzewany jest o "ciemne interesy" i korupcję. Przez lata pośredniczył w handlu bronią państwowego Bumaru. Od kilku lat interesował się też polskimi stoczniami i był ojcem chrzestnym umowy z Katarczykami - nieudanej... Minister skarbu Aleksander Grad twierdzi, że obecność Abdula Rahmana El-Assira nie miała w stoczniowych negocjacjach znaczenia. Czy na pewno?
Prawdą jest, że Abdul Rahman el Assir pojawił się jako jeden z przedstawicieli inwestora i brał udział w rozmowach w Agencji Rozwoju Przemysłu, a także w resorcie skarbu grad o libanczyku 2
Minister dodał, że otrzymywał pozytywne rekomendacje na jego temat od polskich ambasadorów w Kuwejcie i w Katarze oraz współpracowników Bumaru na Bliskim Wschodzie. - Stronie katarskiej czy kuwejckiej zależało na jego udziale w negocjacjach - wyjaśnił minister. I choć, jak podkreślił, wszyscy przedstawiali El-Assira jako wpływowego negocjatora, to dla resortu był on mało istotny.
(Nie) bardzo istotny
Tyle, że nazwisko tajemniczego Libańczyka przewija się w wielu transakcjach, o których decydowali ludzie ze szczytów władzy. I to od wielu lat - na całym świecie.
Jak pisał kilka tygodni temu "Newsweek", to z jego konta wpłynęło wadium na udział przetargu na majątek stoczni w Gdyni. 4 maja na konto ARP przelano 26 560 200 zł, w tytule napisano: deposit for bidding on plots 1 to 8 (including) of Stocznia Gdynia tender in the name of SPF Greenrights.
Na początku czerwca fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights wygrał przetarg. Za majątek zakładów miał zapłacić prawie 400 mln zł, a potem kontynuować produkcje statków i zatrudnić część z prawie 10-tysięcznej grupy stoczniowców, która straciła pracę na początku roku.
Choć inwestor od początku owiany był tajemnicą, to rząd stoczniową transakcję przedstawiał wtedy jako sukces. Atmosfera zaczęła się psuć, kiedy tuż przed terminem zapłaty zależności - 21 lipca - inwestor poprosił o przesunięciu go na 17 sierpnia. Oficjalnym powodem było badanie dokumentów, nieoficjalnym - list byłych udziałowców stoczni Szczecin do Katarczyków, o tym, że w zakładzie prało się brudne pieniądze.
W efekcie inwestor wycofał się z transakcji tłumacząc decyzję "niekorzystną sytuacją w przemyśle stoczniowym". Polski rząd dostał od Komisji Europejskiej czas do końca roku, by zorganizować nowy przetarg, który ma odbyć się po koniec listopada, a ARP 2 września wszczęła procedurę utraty wadium przez SPF Greenrights. - Te pieniądze są cały czas na naszych kontach - powiedziała nam w poniedziałek rzeczniczka ARP Roma Sarzyńska. I obiecała, że niebawem pokaże wyciągi bankowe.
Zemsta za Bumar...
Odniosłem takie wrażenie w końcówce procesu sprzedaży stoczni, że inwestor próbuje sugerować, iż załatwienie kwestii Bumaru jest warunkiem do sfinalizowania projektu stoczniowego. Nie zaakceptowałem tego. Powiedziałem, że nie wolno tych dwóch rzeczy wiązać ze sobą grad o libanczyku
Sprzedaż stoczni toczyła się równolegle z jego staraniami o wypłatę prowizji za wcześniejsze pośrednictwo w handlu bronią wyprodukowaną przez należący do państwa Bumar SA. - Odniosłem takie wrażenie w końcówce procesu sprzedaży stoczni, że inwestor próbuje sugerować, iż załatwienie kwestii Bumaru jest warunkiem do sfinalizowania projektu stoczniowego - przyznał Grad.
- Nie zaakceptowałem tego. Powiedziałem, że nie wolno tych dwóch rzeczy wiązać ze sobą - zapewnił.
Wątek Bumaru pojawia się też w jednym ze stenogramów rozmowy ministra Aleksandra Gradem z szefem ARP Wojciechem Dąbrowskim z dnia 19 czerwca 2009 roku. - Już rozmawiałem z Jackiem (Jacek Goszczyński, wiceprezes ARP - red.) przed chwilą i to jest dobry kierunek, natomiast trzeba zadbać o to, też ten tak zwany bezpiecznik, prawda, że oczywiście to jest mało, nierealne, ja im oczywiście ufam ale żeby nie było tak że oni załatwią problem Bumaru i później będą mieli problemy w projekcie stoczniowym, tak - mówił do Grada Dąbrowski (cytat za "Wprost").
Minister wyjaśnił potem, że Bumar miał w stosunku do spółek z Bliskiego Wschodu niezapłacone zobowiązania z wcześniejszych lat na kwotę ok. 60 mln dolarów, którą w wyniku negocjacji zmniejszono do 13 mln. Przyznał też, że problem musi zostać prędzej czy później rozwiązany.
Dlaczego rozwiązany jeszcze nie został? W swoim poniedziałkowym oświadczeniu Bumar, tłumaczy, że "w przypadku umów z obszaru Bliskiego Wschodu reprezentowanych przez spółkę Bumar Gulf General Trading WLL, po wielomiesięcznych negocjacjach udało się zawrzeć ugodę, ale jej treść nie została zatwierdzona przez organ właścicielski, tj. Ministra Skarbu Państwa". "W związku z powyższym niemożliwe stało się zrealizowanie w/w ugody. (...) Obecnie Bumar Sp. z o.o. przygotowuje się do wznowienia rozmów" - czytamy w komunikacie spółki.
... i nieudane interesy z PiS...?
Już rozmawiałem z Jackiem (Jacek Goszczyński, wiceprezes ARP - red.) przed chwilą i to jest dobry kierunek, natomiast trzeba zadbać o to, też ten tak zwany bezpiecznik, prawda, że oczywiście to jest mało, nierealne, ja im oczywiście ufam ale żeby nie było tak że oni załatwią problem Bumaru i później będą mieli problemy w projekcie stoczniowym, tak stenogramik
Ponoć to on na początku rządów PiS zainteresował szejków z Kuwejtu polskimi stoczniami. Ówczesny minister skarbu Wojciech Jasiński nie podjął jednak tematu. Aleksander Grad zarzucił mu to w tzw. Białej Księdze zaniechań w sprawie stoczni.
Jednak dużo ważniejszą rolę El-Assir odgrywał właśnie przy pośrednictwie handlu bronią polskiego Bumaru. Zwłaszcza na tzw. trudnym terenie. W połowie 2008 roku "Rzeczpospolita" donosiła, że rok wcześniej El-Assir poleciał z Robertem Drabą, wtedy ministrem w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Gruzji, z której prezydentem pośrednik ma się przyjaźnić. Potem te rakiety strącały rosyjskie myśliwce w czasie wojny rosyjsko-gruzińskiej.
Wtedy też Gruzini kupili od Bumaru 30 ręcznych wyrzutni i 100 rakiet, a dyspozycje do zawarcia transakcji miał osobiście wydać prezydent Lech Kaczyński. Właśnie od tej pory ma się datować szczególne zainteresowanie prezydenta Gruzją.
Tajemnicą poliszynela jest, że w "zbrojnych interesach", których światową wartość w zeszłym roku szacuje się na 55,2 mld dol, z pomocy takich pośredników jak el-Assir korzystają wszyscy - od Amerykanów, przez Izraelczyków po Rosjan.
I wszyscy strzegą tych kontaktów jak źrenicy oka. Wieloletni szef Bumaru Roman Baczyński też tak robił. Po jego odwołaniu za rządów PiS następcy zmienili jednak taktykę. W styczniu 2008 roku „Rzeczpospolita” doniosła, że nowy wiceprezes Bumaru ds. handlowych Tomasz Szatkowski - wcześniej członek komisji weryfikacyjnej WSI - kseruje dokumenty firmy dotyczące umów z pośrednikami handlowymi. Szatkowski to potwierdził, a wkrótce ich fragmenty pojawiły się w mediach.
W międzyczasie spółka przestała też regulować swoje zobowiązania. Zaczęło się więc naliczanie wspomnianych wcześniej kar. Do tej pory na swoje pieniądze czeka też Abdul Rahman El-Assir.
Wielki pośrednik, wielka niewiadoma
Jak wynika z opracowanej przez "Gazetę Wyborczą" sylwetki Abdula Rahmana El-Assira, jest on synem libańskiego poety i piosenkarki folkowej. Przyjaźni się z najważniejszymi ludźmi świata m. in. królem Hiszpanii Juanem Carlosem, ale i Francisem Franco - wnukiem słynnego dyktatora. Dzięki swej pierwszej żonie Samirze Kashogi był wujem słynnego Dodiego Al-Fayeda, który wraz z księżną Dianą zginął w wypadku.
Jego szwagier Adnan Kashogi był znanym handlarzem bronią. Dzięki niemu El-Assir w latach dziewięćdziesiątych wszedł w ten biznes i zaczął działać samodzielnie. Od czasu do czasu jego nazwisko zaczęło pojawiać się w gazetach w kontekście afer korupcyjnych.
El-Assir, jak pisały media chorwackie, prowadził nielegalne transakcje pod przykrywką wielkiej firmy „Scorpion Service” (z siedzibą w Atenach, ale zarejestrowanej w Wiedniu). Firma, jak pisała "Gazeta Polska" powołując się na dane z greckiej Izby Handlowej, jest oficjalnym przedstawicielem sześciu największych rosyjskich koncernów zbrojeniowych, blisko związanych z rosyjskim wywiadem i kontrwywiadem wojskowym.
Z kolei jak pisze "Gazeta Wyborcza", w kilku krajach - między innymi w Szwajcarii i USA - El-Assir jest poszukiwany. Mimo to pojawia się na oficjalnych spotkaniach w towarzystwie premierów i królów.
A poza pracą? - Dystyngowany, biegle znający kilka języków, mający nienaganne, niemal arystokratyczne maniery. Bardzo bogaty, prowadzi szerokie interesy na całym świecie. Gaz, ropa, broń, nieruchomości. Choć nie błyszczy na bankietach i w mediach, jest członkiem elity wpływu. Jest świetnie ustosunkowany – tak najczęściej charakteryzują go osoby, które go znają.
Źródło: tvn24.pl, prasa
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/internet