Stocznie w Gdyni, Gdańsku i Szczecinie są o krok od upadku. Bruksela czeka tylko do 12 września na szczegółowy plan restrukturyzacji, tymczasem ministerstwo Skarbu Państwa nie może dogadać się z inwestorami. PO za tragiczną sytuację stoczni obwinia PiS. Jeszcze w tym tygodniu w Sejmie ma zostać przedstawiona "biała księga" stoczniowych zaniedbań. Możliwe są wnioski o Trybunał Stanu.
We wtorek rząd przyjął informację ministra skarbu o "dramatycznej sytuacji polskich stoczni". Wkrótce zostanie ona przedstawiona Sejmowi, a razem z nią "biała księga". Dokumenty winą za możliwą upadłość polskich stoczni obarczają głównie rząd PiS.
Podstawowy zarzut wobec gabinetu Jarosława Kaczyńskiego, to to, że nie wystąpił w 2007 r. o przedłużenie okresu ochronnego w sprawie stosowania pomocy publicznej dla stoczni na kolejne trzy lata. Taka możliwość istniała dla nowych członków Unii.
Kolejny z zarzutów dotyczy propozycji prywatyzacji wszystkich polskich stoczni, jaką rząd otrzymał w 2007 r. Rząd Jarosława Kaczyńskiego miał jej nie przyjąć, bo nie chciał zgodzić się na prywatyzację kolebki "Solidarności", Stoczni Gdańskiej.
Jak donosi "Dziennik", wśród polityków PO rozważany jest pomysł, aby za trudną sytuację polskich stoczni pociągnąć polityków PiS do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu. Głównym Obwinionym miałby być były minister skarbu Wojciech Jasiński, ale w grę ponoć wchodzi też oskarżenie samego Jarosława Kaczyńskiego.
Decyzja może być uzależniona od tego, czy stocznie ostatecznie zostaną ocalone.
Bankructwo blisko?
- Bierzemy pod uwagę upadłość stoczni – przyznaje w rozmowie z dziennikiem „Polska” Zdzisław Gawlik, wiceminister Skarbu Państwa. Na kilka dni przed ostatecznym terminem wyznaczonym przez UE inwestorów jest tylko trzech, ciągle są to ci sami – ISD Polska, Mostostal Chojnice i norweski Ulstein. Mimo iż kilkadziesiąt firm było wstępnie zainteresowanych zakupem stoczni, żadna nie złożyła rządowi konkretnej propozycji - pisze "Polska".
Bruksela już raz, w połowie lipca, odrzuciła plany tych trzech inwestorów, uznając, że nie są oni w stanie wyciągnąć zakładów z dna finansowego. Ani inwestorzy ani rząd nie byli wówczas gotowi zagwarantować pokrycia starych długów stoczni, wynoszących prawie 2 mld zł. Od tego czasu nic się nie zmieniło. Mimo prawie dwóch miesięcy negocjacji nadal nie wiadomo, ile pieniędzy na ratowanie zakładów może przeznaczyć rząd, ile zaś inwestorzy - wskazuje gazeta.
Tylko do 12 września inwestorzy zainteresowani zakupem stoczni mają czas na dostarczenie do Brukseli szczegółowych programów restrukturyzacji zakładów, mających zapewnić im długotrwałą rentowność i konkurencyjność na rynku.
Nadal jednak nie porozumieli się z rządem co do tego, ile mają zainwestować w stocznie. Jeśli porozumienia między rządem, inwestorami i Brukselą nie będzie, Komisja Europejska nakaże zwrot stoczniom do budżetu państwa aż 5,2 mld zł pomocy publicznej, a to oznacza ich natychmiastową upadłość.
Źródło: Polska, Dziennik