Nawet jeśli w Unii obowiązywać będzie prowizorium budżetowe, to pieniądze na inwestycje współfinansowane z funduszy UE nie są zagrożone, ponieważ środki na nie są zarezerwowane w projekcie budżetu krajowego na 2011 rok - uspokaja Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Ale Ministerstwo Finansów straszy: jeśli będzie prowizorium, w budżecie może zabraknąć nawet 5,5 mld zł.
Przypomnijmy - negocjacje między Parlamentem Europejskim a rządami państw Unii w sprawie budżetu na 2011 rok zakończyły się w poniedziałek wieczorem fiaskiem. Prawdopodobnie Komisja Europejska przedstawi nowy projekt budżetu, ale proces jego przyjęcia potrwa zapewne kilka miesięcy.
Do czasu uchwalenia budżetu UE będzie wypłacać fundusze na podstawie prowizorium. Wówczas przynajmniej przez kilka pierwszych miesięcy, budżet będzie składać się z tzw. prowizorycznych dwunastek, czyli maksymalnie jednej dwunastej budżetu na rok 2010 na każdy miesiąc.
Odbiorcy dostaną pieniądze z naszego budżetu
Zdaniem wiceministra rozwoju regionalnego Jarosława Pawłowskiego, odbiorców funduszy strukturalnych w 2011 roku kłopoty nie dotkną, bo te pieniądze są zarezerwowane w budżecie krajowym.
- W projekcie budżetu na 2011 rok mamy 64 mld zł zapisane na inwestycje współfinansowane z pieniędzy unijnych. Więc wiemy ile jest pieniędzy na 2011 rok i możemy spokojnie podpisywać umowy - powiedział PAP wiceminister.
Dodał, że trwająca w Brukseli dyskusja nad budżetem na 2011 r. nie dotyczy tego, ile pieniędzy Polska otrzyma. - Na lata 2007-2013 mamy do dyspozycji 67 mld euro i tu się nic nie zmienia. Dyskusja dotyczy tego, jaka część z tej transzy ma trafić do Polski w 2011 roku - wyjaśnił Pawłowski.
Będzie 5,5 mld zł mniej?
Tymczasem Ministerstwo Finansów alarmuje, że jeżeli w 2011 roku UE będzie działać na podstawie prowizorium budżetowego, Polska otrzyma o około 5,5 mld zł mniej, niż zostało to wstępnie ustalone przez Radę UE.
I dodaje, że może to grozić koniecznością zwiększenia naszego zadłużenia.
- Według wstępnych szacunków Ministerstwa Finansów w 2011 roku otrzymamy mniej o około 5,5 mld zł, w stosunku do budżetu UE na 2011 rok uzgodnionego przez Radę. Płatności te byłyby przesunięte na kolejne lata, o ile nie uzgodniono by budżetu UE do końca tego lub w trakcie 2011 roku - poinformowała Kobos.
Jednak przyznaje, że odbiorcy pieniędzy unijnych dostaną je, bo zostały one zarezerwowane w budżecie państwa.
- W tym momencie mamy zabezpieczone zaliczki na realizację wszystkich projektów współfinansowanych ze środków unijnych - powiedziała PAP we wtorek rzeczniczka resortu finansów Magdalena Kobos.
Deficyt można pokryć zaliczkami
A jeśli z Unii nie będą wpływały pieniądze refinansujące inwestycje? Taki deficyt będzie można czasowo pokryć z płatności zaliczkowych otrzymanych przez Polskę w latach 2007-2009, do czasu aż Unia wypłaci na jego pokrycie w 2012 roku.
Jednak gdyby prefinansowane z budżetu inwestycje ruszyły nagle z kopyta, i kończyły się przed planem, jaki przyjął budżet, to budżet musiałby się bardziej zadłuzyć, żeby wypłacić za nie pieniądze.
Z obliczeń MF wynika, że w przypadku Polski, płatności związane z Europejskim Funduszem Rozwoju Regionalnego spadłyby o 3,8 mld zł, związane z Funduszem Spójności o około 1,2 mld zł, w zakresie Europejskiego Funduszu Społecznego - o około 400 mln zł i w zakresie dopłat bezpośrednich w rolnictwie - o około 130 mln zł.
Rolnictwo nie spowoduje u nas dziury
Problem mogą mieć też rządy, które rolnikom wypłaciły dopłaty bezpośrednie zaliczkowo za 2011 rok już w tym roku, bowiem wtedy na początku przyszłego roku mogą nie dostać całej kwoty, ale w dwunastu ratach.
- W przypadku rolnictwa mamy duży problem. W moim wstępnym rozrachunku największym poszkodowanym mogą być nie sami beneficjenci, ale państwa, które zaliczkowo wypłaciły dopłaty rolne - powiedział polskim dziennikarzom komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski.
Wyjaśnił, że chodzi o wszystkie kraje UE, ale w największym stopniu problem dotyczy 11 krajów, którym z powodu kryzysu gospodarczego KE zezwoliła na wcześniejsze wypłacenie rolnikom większej części dopłat z 2011 roku. W sumie to 30 mld euro. Wśród tych 11 krajów nie ma Polski.
- Te państwa oczekują w styczniu i lutym, bo taki był dotąd zwyczaj, wyrównania tych pieniędzy przez Brukselę. Tymczasem przepływy z Brukseli nie są możliwe w styczniu i lutym, jeśli będziemy operowali prowizorium. Bo jedna dwunasta budżetu rolnego to niecałe 4 mld euro miesięcznie (w sumie za styczeń i luty to ok. 7 mld.), a my potrzebujemy 30 mld euro - powiedział Lewandowski.
Rolników to nie zaboli
Minister rolnictwa Marek Sawicki uspokajał we wtorek w Brukseli, że problem nie dotyczy Polski, gdzie wypłacane są dopłaty za rok 2010.
- Na rok 2010 pieniądze są. W tej edycji nie mamy problemu z wypłatami, bo tak je zaplanowaliśmy, żeby 70 proc. wypłacić jeszcze w tym roku. Potem pozostaje nam 30 proc. na okres do końca czerwca 2011 roku. Wierzę, że w ramach normalnej płynności, obsługi finansowej przez KE, nie będzie kłopotów z wypłaceniem tych 30 proc. - powiedział.
Dodał, że 70 proc. dopłat dla polskich rolników to ok. 9,5 mld złotych, "które będziemy mieć zwrócone". Natomiast pozostałą część, około 2,5-3 mld złotych, rząd planuje wypłacić rolnikom do końca czerwca.
- Na wypłacenie tych kolejnych części mamy kilka miesięcy - podkreślił minister. Dodał, że spodziewa się zwrotu od KE do polskiego budżetu, "tyle że w pewnych określonych transzach".
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: ec.europa.eu