Do końca stycznia Litwa powinna powołać narodową spółkę inwestycyjną, która sfinansuje litewską część budowy nowej elektrowni atomowej w Ignalinie. - W przeciwnym razie projekt zostanie zaprzepaszczony - uważa premier Litwy Gediminas Kirkilas.
- Litwa powinna udzielić wyraźnej odpowiedzi na pytanie, czy ma inwestora narodowego i wspólnie buduje elektrownię. W przeciwnym razie nasi partnerzy powinni zacząć zastanawiać się nad realizacją alternatywnych projektów strategicznych - powiedział premier Kirkilas we wtorkowym wywiadzie dla Litewskiego Radia.
Ostateczną decyzję w sprawie powołania inwestora narodowego ma podjąć litewski parlament. Od miesiąca Sejm omawia zaakceptowany przez rząd model inwestora narodowego, a także wymagane poprawki do ustawy o elektrowni atomowej. Końcowe głosowanie w tych kwestiach zaplanowane jest na najbliższy piątek.
Opozycja sprzeciwia się rządowym pomysłom, ponieważ uważa, że zbyt mało jest zabezpieczeń gwarantujących, iż narodowa spółka inwestycyjna na pewno zajmie się budową elektrowni atomowej, a nie jakimś innym projektem. Mimo to, rząd liczy, że Sejm przyjmie odpowiednie decyzje i już wkrótce rozpoczną się negocjacje z Polską, Łotwą i Estonią w sprawie rozpoczęcia budowy elektrowni w miejscu zamykanej w 2009 roku Ignalińskiej Elektrowni Atomowej.
Wspólny projekt
Litwa zobowiązała się w traktacie akcesyjnym UE, że zamknie w 2009 roku w Ignalinie drugi blok elektrowni z reaktorem typu czarnobylskiego.
Nowa ignalińska siłownia w miejscu likwidowanej ma być zbudowana w 2015 r. Ma to być wspólny projekt Litwy, Łotwy, Estonii i Polski. W połowie grudnia 2006 roku kraje te zawarły porozumienie o powołaniu konsorcjum czterech firm, które przystąpiły do projektu odbudowania mocy elektrowni.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24