Wskaźnik Przyszłej Inflacji, prognozujący z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem ruchy cen towarów i usług konsumpcyjnych, w kwietniu wzrósł po raz kolejny - podał badający go instytut BIEC.
"Choć siła oddziaływania niektórych składowych jest nieco słabsza niż przed miesiącem, to zagrożenie wyższych cen jest w dalszym ciągu silne. Skutki słabszego złotego przyczyniły się do wzrostu cen importu, co przy stosunkowo wysokim popycie krajowym skłania producentów do podnoszenia cen" - napisano w komentarzu.
"Stabilizacja kursu złotego, która miała miejsce w ostatnim miesiącu na razie nie miała istotnego wpływu na podstawowe procesy gospodarcze w sferze realnej. Jeśli tendencja do wzrostu jego siły będzie się utrzymywać, to pierwsze efekty pojawią się najwcześniej za 2-3 miesiące" - dodano.
Kryzysu nie odczuwamy
Jak napisali analitycy BIEC, droższy import ropy i gazu oraz wzrost cen energii przyczyniły się do gwałtownego wzrostu cen usług transportowych i magazynowych. "W kolejnych miesiącach należy spodziewać się dalszego wzrostu cen usług transportowych i magazynowania" - stwierdzono.
Z badań BIEC wynika, że przedsiębiorcy mogą zacząć podnosić ceny, gdyż nie obawiają się załamania popytu. "Zarówno sprzedaż detaliczna po wyeliminowaniu wpływu czynników sezonowych oraz inflacji, jak i tempo zaciągania kredytów przez gospodarstwa domowe świadczą o tym, że konsumenci na razie nie odczuwają negatywnych efektów światowego kryzysu i nie ograniczają swych planów zakupowych. Wzrost skłonności do podnoszenia cen wśród przedsiębiorstw produkcyjnych obserwujemy od grudnia ub. roku. Jak do tej pory nie jest ona zbyt silna, jednak w kolejnych miesiącach może ulec utrwaleniu" - napisano.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu