Walczący o przetrwanie amerykański koncern samochodowy General Motors zaproponował wymianę swoich obligacji wartych 27,2 mld dolarów na akcje spółki. Ostrzegł też wierzycieli, że w razie zlekceważenia tej oferty spółka, może zbankrutować.
GM chce zredukować swe zobowiązania łącznie o 44 mld dolarów dzięki wymianie obligacji, zmniejszeniu liczby fabryk w Stanach Zjednoczonych z obecnych 47 do 34 i redukcję ich personelu o 21 tys. osób, do 40 tys. Ograniczeniu ulegnie także sieć sprzedaży; z dzisiejszych 6246 salonów pozostanie 3605.
W złożonej Komisji Kontroli Giełdy ofercie GM zaznaczył, iż w razie jej pełnego przyjęcia dotychczasowi posiadacze obligacji otrzymają do podziału około 10 proc. kapitału akcyjnego spółki. Dodał, że jeśli propozycja ta nie wzbudzi wystarczającego zainteresowania wierzycieli, spółka będzie musiała wystąpić o sądową ochronę przed bankructwem.
Za twardo?
Ofertę General Motors przychylnie skomentował Biały Dom, uzależniający swą pomoc dla przemysłu motoryzacyjnego od jego gruntownych przekształceń. - Dzisiejsza propozycja wymiany obligacji oznacza ważny krok w ramach wysiłków GM na rzecz restrukturyzacji własnej spółki. Tymczasowy plan, jaki GM zawarł w tej propozycji, odzwierciedla pracę wykonaną przez GM od 30 marca przy wytyczaniu nowej drogi do wiarygodności finansowej - napisał w swojej opinii prezydencki zespół wsparcia branży samochodowej.
Innego zdania są sami posiadacze obligacji koncernu. Według agencji Bloomberga, która powołuje się na źródła wśród największych wierzycieli GM, nie podoba im się twarde ultimatum, jakie stawia spółka.
Źródło: PAP, Bloomberg