Amerykanie są podzieleni w sprawie gazu łupkowego. Przeciwnicy twierdzą, że jego wydobycie prowadzi do skażenia wody i naraża mieszkańców na wiele niebezpieczeństw. Zdaniem zwolenników łupki to czysty zysk dla obywateli. Gdzie leży prawda? Sprawdził to Marek Osiecimski - w reportażu wyemitowanym przez TVN24 Biznes i Świat.
W USA formacje łupków ciągną się od Północnej Dakoty po Teksas i na wschód aż po Nowy Jork - tam znajduje się jedna z najrozleglejszych formacji łupków. - Dzięki metodzie horyzontalnego szczelinowania hydraulicznego ich wydobywanie stało się opłacalne - mówi Dominik Wurning, autor bloga o energii z łupków.
Rozpoczęcie szczelinowania niemal natychmiast przyniosło efekt ekonomiczny. - Cena gazu w Ameryce jest 3-4 razy tańszy niż w Europie - przyznaje prof. Antoni Moskwa z Allegheny College Meadville w Pensylwanii.
Dwie strony medalu
Gaz łupkowy dla jednych jest nadzieją, a wśród innych budzi wielkie obawy. To, co wzmacnia gospodarczą pozycję USA na świecie, w samych Stanach Zjednoczonych budzi kontrowersje.
Przykładem jest postawa mieszkańców miejscowości Dimock w Pensylwanii. - Woda z okolicznej studni jest tak zła, że nie jesteś w stanie wytrzymać jej zapachu - twierdzi Ray Kemble, mieszkaniec Dimock.
Agencja Ochrony Środowiska przyznała, że woda w studniach jest skażona. Nigdy jednak nie zdobyto dowodów na to, że powodem tego jest wydobywanie łupków.
Inny mieszkaniec Dimock Michael Faillace jest jednak odmiennego zdania. Jego zdaniem woda jest czysta i niepotrzebnie wydawane są pieniądze na sprawdzanie jej czystości. Jest obrońcą eksploatacji złóż łupkowych. Zajmującej się tym firmie Cabot wydzierżawił nawet część swojej ziemi. Ta odwdzięczyła mu się 17-procentowym udziałem w zyskach z wydobycia gazu.
Autor: Marek Osiecimski / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: tvn24