Piątek dał nadzieję tym, których rata kredytu zależy od kursu franka szwajcarskiego: umocniły się i euro, i złoty. Złoty wzmacniał się już rano, a kolejny impuls dała mu deklaracja kanclerz Niemiec i prezydenta Francji w sprawie pomocy dla Grecji.
- Zwrot na rynku przyniosło spotkanie Angeli Merkel z Nicolasem Sarkozym i deklaracja kanclerz Niemiec w sprawie szybkiej pomocy dla Grecji - ocenił analityk DM BOŚ Marek Rogalski. Rynek zrozumiał te deklaracje w ten sposób, że Niemcy zrezygnowali z upierania się, by zaangażować inwestorów prywatnych do pomocy Grecji. Zdaniem Rogalskiego oznacza to, że zbliża się zatwierdzenie konkretnej, drugiej pożyczki dla Aten.
- Jakiś przełom już następuje i w najbliższych dniach nie ma raczej szans na pobicie czwartkowych szczytów.(...) To jest zmiana i widać ją już na rynku: umocnienie się euro do dolara i zwłaszcza do franka. Więc i złoty zaczyna się umacniać - ocenił Rogalski.
- Mógłbym podjąć takie ryzyko, że na przełomie czerwca i lipca będziemy forsowali poziom 3,20 zł za franka - dodał analityk DM BOŚ.
Spokojniejszy piątek po nerwowym czwartku
W czwartek za szwajcarskiego franka trzeba było zapłacić przez moment nawet 3,3370 zł. Silniejsza wobec złotego szwajcarska waluta była tylko raz w historii - 18 lutego 2009 r., kiedy płacono za nią 3,3413 zł. Po południu notowania jednak nieco spadały.
Dzisiejszy dzień zaczął się od notowań na poziomie 3,3174 zł. Potem jednak wykres kursu pokazuje dość ostry spadek: minimum przed godziną dziewiątą wyniosło 3,30343 zł. Handlujący walutami wtedy uznali, że to już przesada, bo kurs znów zaczął się wspinać. Kilka minut po dziewiątej przekroczył już wartość 3,31 zł. Około 10 znalazł się na poziomie 3,3194 zł, po czy znów zaczął lekko spadać. Około jedenastej przebił psychologiczną granicę 3,30 by osiągnąć poziom 3,2967 zł za jednego franka.
Potem spadek był kontynuowany, i przed południem kurs franka szwajcarskiego wyglądał znacznie przyjemniej dla polskiego oka: 3,2659 zł. Nie należy się oczywiście zanadto do tego widoku przywiązywać, bo wkrótce potem wyruszył on w górę, ale wzrost nie był gwałtowny. Potem następowały już tylko nieiwelkie wahania i krótko przed godziną 17 frank kosztował na rynku międzybankowym 3.2781 zł.
Grecka huśtawka
Ekonomiści zwracają uwagę na nieprzewidywalność sytuacji. Wzrost kursu franka - nie tylko wobec złotego, ale i wszystkich głównych walut, zwłaszcza euro - ich zdaniem wynika z zamieszania wokół sytuacji finansowej Grecji.
Niepewność wzmogła się przed dzisiejszym spotkaniem Angeli Merkel z Nicolasem Sarkozym. Niemiecka kanclerz i prezydent Francji mają rozmawiać właśnie o Grecji i rynek obawia się, że ostatecznie zdecydują się oni na rozwiązanie proponowane przez Niemcy - czyli wydłużenie spłaty greckiego długu.
Wynik berlińskich rozmów nie rozwiał wszystkich wątpliwości, ale padły po nich słowa, z których wynika, iż udział sektora prywatnego w ratowaniu Grecji wprawdzie jest oczekiwany, ale nie będzie przymusowy. Takiego rozwiązania obawiały się rynki, sądząc, że w ten sposób przeprowadzone zostałoby "bankructwo Grecji bez jego ogłaszania".
Rekonstrukcja greckiego rządu
Trudno ocenić, jak na sytuację Grecji i rynki finansowe wpłynie rekonstrukcja greckiego rządu. Krótko po 9 agencje podały, że dotychczasowy minister obrony narodowej Grecji będzie bronił kraju przed bankructwem. Premier Jeorios Papandreu zdecydował, że nowym szefem resortu finansów Grecji zostanie właśnie Evangelos Venizelos. Jednak zdymisjonowany autor ostatnich cięć oszczędnościowych Jeorios Papaconstantinou zostaje w rządzie - według greckiej telewizji publicznej zostanie teraz ministrem środowiska.
Ekonomiści bez jednoznacznej opinii
Analityk firmy Xelion Piotr Kuczyński stwierdził w TVN24, że sytuacja będzie zależała od tego, czy nowy rząd otrzyma w parlamencie wotum zaufania, które ma być głosowane w weekend. - Jeżeli wotum dostanie, to dostanie też pieniądze. Unia, MFW, Europejski Bank Centralny będą udawały, że wierzą w te zapewnienia greckie, a Grecy będą udawali, że je wypełnią. Chodzi o to, by o rok, dwa przepchnąć bankructwo Grecji, które i tak jest nieuniknione - mówił Kuczyński.
Nie wszyscy ekonomiści uznają tę opinię za słuszną, wskazując, że spodziewane w takiej sytuacji wydłużenie zapadalności greckich papierów dłużnych może zostać odebrane przez agencje ratingowe jako bankructwo Grecji. - Wówczas w kolejnym kroku agencje ratingowe mogą zmienić swoje podejście do całej strefy euro. Będą musiały uwzględnić jeden fakt: że strefa euro nie chroni przed bankructwem - mówił na antenie TVN CNBC ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki.
Zróżnicowanie zdań na temat sytuacji Grecji i jej konsekwencji przekłada się na opinie co do kursu franka szwajcarskiego: już wczoraj niektórzy ekonomiści alarmowali, że jego kurs może przekroczyć nawet 3,50 zł, ale też są tacy, którzy przekonują, iż obecny poziom jest już przewartościowany.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24