Tym razem światowy kryzys sprzyja kredytobiorcom, którzy zadłużyli się we frankach. Szwajcarię zmaga się z deflacją, czyli spadkiem cen konsumpcyjnych. - Im głębsza deflacja w Szwajcarii, tym niższe raty pożyczek w Polsce - komentuje dla "Pulsu Biznesu" główny ekonomista Deutsche Banku Arkadiusz Krześniak.
Szwajcarska gospodarka gwałtownie się kurczy. Prognozy rynkowe też nie napawają Szwajcarów optymizmem - tylko w tym roku PKB ma się tam skurczyć o 4 proc. Dodatkowo kryzys uderzył w szwajcarski eksport. To wszystko spowodowało, że Genewa zmaga się z deflacją. A to pociąga za sobą lawinę konsekwencji.
Ceny spadają, więc ludzie czekając na kolejne obniżki wstrzymują się z zakupami. Wydają mniej pieniędzy, a to obniża popyt i zmusza sprzedawców do kolejnych obniżek cen. - Z tej spirali trudno się wyrwać - wyjaśnia w rozmowie z "Pulsem Biznesu" ekonomista BGŻ, Wojciech Matysiak.
Niskie stopy i druk pieniądza
Walcząc z tą sytuacją Narodowy Bank Szwajcarii luzuje politykę pieniężną. Stopy procentowe już od marca są na najniższym możliwym poziomie (0-0,75 proc.) i - zgodnie z zapowiedzią - taka sytuacja ma się utrzymać dłużej. Poza tym, by pomóc gospodarce Bank skupuje od instytucji finansowych papiery wartościowe. W konsekwencji oznacza to drukowanie pieniądza.
Polacy zacierają ręce
Gdy Szwajcarzy się martwią, polscy kredytobiorcy zacierają ręce. - Im głębsza deflacja w Szwajcarii, tym niższe raty pożyczek w Polsce. Niskie stopy tamtejszego banku centralnego oznaczają niskie oprocentowanie kredytów we franku - wyjaśnia w rozmowie z dziennikiem Arkadiusz Krześniak z Deutsche Banku.
Źródło: Puls Biznesu
Źródło zdjęcia głównego: TVN24