Francuzi nie chcą pracować dłużej niż do "60". Rządowe plany podniesienia wieku emerytalnego sprawiły, że na ulice w całym kraju wyszło w czwartek nawet sto tysięcy osób. W samej stolicy demonstrowały dziesiątki tysięcy paryżan.
W środę francuski minister pracy ogłosił, że obecny wiek emerytalny nie jest dogmatem i dodał, że jego podniesienie jest nieuniknione. Rząd chce w ten sposób zmniejszyć deficyt systemu emerytalnego i go odciążyć: nad Sekwaną, tak jak w całej Europie, ludzie żyją coraz dłużej.
Związkowcy zapowiedzieli, że czwartkowe protesty to dopiero początek walki w obronie obecnego wieku emerytalnego. Związki zawodowe poniosły już jednak pierwszą porażkę. Na wezwanie do strajku nie odpowiedzieli pracownicy transportu publicznego, pocztowcy i nauczyciele.
Organizatorzy manifestacji spodziewali się też liczniejszego udziału - centrala związkowa CGT spodziewała się łącznie 800 tys. ludzi, tak jak podczas poprzedniej akcji w marcu.
Jak przypomina agencja AFP, emerytura w wieku 60 lat to nad Sekwaną symboliczna zdobycz socjalna, licząca prawie 30 lat. Chociaż w sondażach Francuzi mówią, że przywiązani są do prawa odejścia na emeryturę w wieku 60 lat, to jednak godzą się z tym, że ten przywilej utracą - tak, jak większość krajów europejskich - wskazuje AFP.
Źródło: TVN CNBC, PAP