Jeszcze niedawno firmy masowo ograniczały zatrudnienie, a stopa bezrobocia gwałtownie rosła. Teraz przedsiębiorstwa znów zaczynają zatrudniać. "Gazeta Wyborcza" naliczyła, że w tym roku powstanie 100 tys. nowych miejsc. A to dopiero początek - twierdzą eksperci.
Z opublikowanego w poniedziałek w "Gazecie Praca" raportu wynika, że w kraju jest praca niemal od ręki dla 33 tys. osób. Takie dane dziennikarze "Gazety Wyborczej" zebrali od firm, które ogłosiły, że pilnie potrzebują pracowników.
Do tego dochodzą miejsca pracy powstałe przy okazji inwestycji zagranicznych. Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych twierdzi, że dzięki sfinalizowanym już projektom w tym roku pracę znajdzie ponad 15 tys. osób. Kolejne 77 projektów ma przynieść 20-25 tys. dodatkowych miejsc pracy - część z nich jeszcze w tym roku.
Odsiecz z zagranicy
Firmy z zagranicy inwestują w Polsce ze względu na taniego złotego. Dwa miesiące temu o przeniesieniu linii produkcyjnej z Limerick w Irlandii do Łodzi poinformował producent komputerów Dell (zatrudni od 400 do 1 tys. osób). - To może być początek wielkiej lawiny. Firmy są zdecydowane przenieść produkcję do nas - mówi "Wyborczej" Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu organizacji pracodawców PKPP Lewiatan.
Nie minął miesiąc, a kilka firm zapowiedziało likwidację produkcji na Zachodzie i przeniesienie jej do Polski. M.in. Indesit, producent sprzętu AGD, chce zamknąć zakład w Turynie i produkować prawdopodobnie w Radomsku.
Praca w wojsku i urzędach
Kto jeszcze będzie zatrudniać? Wojsko, które do końca 2010 r. ma uzupełnić stanowiska w armii zawodowej do 120 tys. osób. W tym czasie planuje zatrudnienie kilkunastu tysięcy ochotników do korpusu szeregowych zawodowych.
Pracowników szukają banki, np. Alior Bank w tym roku zatrudnił 250 osób, w najbliższych miesiącach chce przyjąć jeszcze 600. Podobne plany mają m.in. Allianz Bank i UniCredit w Szczecinie (450 osób).
Liczbę etatów zamierza zwiększyć wiele firm branży IT. Tysiące miejsc pracy czekają w urzędach w całym kraju. Największe nabory prowadzą warszawski ratusz czy urząd marszałkowski na Podlasiu - zamierzają przyjąć w sumie 250 osób - większość osób do departamentów rozdzielających euro z unijnych programów. Cały czas zatrudniają też małe i średnie firmy - pisze "Wyborcza".
Firmy nie mogą czekać
- Kryzys kryzysem, ale mamy teraz do czynienia z pędzącym ekspresem, który jeszcze zwalnia pracowników, i rozpędzającym się pociągiem pośpiesznym, który zaczyna zatrudniać ludzi - uważa Adam Ambrozik, szef ekspertów Konfederacji Pracodawców Polskich. - W najbliższych miesiącach wzrastać będzie liczba nowych ofert pracy. Firmy odczuwają brak rąk do pracy, nie mogą już czekać.
Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha potwierdza: - Przez ostatnie pół roku firmy wstrzymywały się z rekrutacją. Dziś na nowo zaczęły zatrudniać, a to bardzo dobry sygnał dla rynku. Zwolnienia mają głównie miejsce w firmach, które są powiązane z centralami za granicą - to główne ogniska zwolnień czy ograniczeń produkcji. Likwidowanie miejsc pracy w dużych fabrykach zachodnich przedsiębiorstw wkrótce będzie hamować, a nowe miejsca pracy będą nadal powstawały - tłumaczy w rozmowie z "Gazetą".
Milion zatrudnionych?
Podobnie myśli dr Bohdan Wyżnikiewicz, wiceprezes zarządu Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową: - Pierwsze, bardzo silne uderzenie kryzysu mamy już za sobą. Ci, którzy mieli zwolnić - mam tu na myśli eksporterów - już to zrobili. Teraz bezrobocie będzie rosło w dużo słabszym tempie, a pozytywne wiadomości będą to rekompensowały. I będzie ich coraz więcej - mówi.
Jeremi Mordasewicz, doradca Lewiatana, opowiada, że w czasie kryzysu zjeździł pół Polski i poza przedsiębiorstwami nastawionymi na eksport i budownictwo nie słyszał o dużych redukcjach zatrudnienia.
Mateusz Walewski, ekspert ds. rynku pracy z CASE, przekonuje, że te 100 tys. nowych etatów zliczonych przez korespondentów "Gazety" to pierwsza jaskółka, ale nie czyni jeszcze wiosny. Walewski przypomina, że w roku poprzedniego spowolnienia gospodarczego - 2000 - pracę znalazło około 900 tys. osób.
- W tym roku powstanie 800 tys. do miliona nowych miejsc pracy. Pytanie: ile stracimy? - mówi "Gazecie" Walewski. W czasach hossy powstawało do 1,5 mln nowych miejsc pracy rocznie.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24