Ma ułatwić polskim firmom rozpoczęcie działalności w innym kraju Unii Europejskiej. W poniedziałek w życie wchodzi dyrektywa o liberalizacji usług w UE. Przyjęta przed trzema laty w okrojonej formie i w atmosferze podziałów między starymi a nowymi krajami Unii. Przedsiębiorcy krytykują tymczasem polski rząd za zbyt powolne wprowadzanie zmian w prawie.
Dyrektywa zakłada uproszczenie procedur i ogranicza konieczność ubiegania się przez usługodawców o zezwolenia czy koncesje na działalność w innych krajach UE.
Nie zezwala też krajom członkowskim na powoływanie się na przepisy prawa karnego w celu ograniczenia świadczenia usług. Za każdym razem, gdy kraje będą chciały zastosować ograniczenia (ze względu na porządek i bezpieczeństwo publiczne oraz ochronę zdrowia i środowiska), będą musiały zgłosić to wraz z uzasadnieniem Komisji Europejskiej. KE nie będzie mogła przeszkodzić wprowadzeniu restrykcji, ale będzie publikować ich listę, a co roku ma przeprowadzić analizę stosowanych przez kraje członkowskie środków.
Ustawa jeszcze w Sejmie
Tyle, że projekt ustawy o świadczeniu usług na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, wdrażający dyrektywę, a przyjęty przez rząd 8 grudnia, do sejmu trafił w połowie miesiąca. - Obecnie nad projektem pracuje specjalna podkomisja, powołana przez sejmową komisję gospodarki - powiedział w poniedziałek szef sejmowej komisji gospodarki Wojciech Jasiński (PiS).
Dodał, że prace komisji nad projektem zakończą się w styczniu. - Od marszałka Sejmu będzie zależało, kiedy przyszła ustawa zostanie uchwalona przez Sejm. Marszałkowi na pewno będzie zależało na szybkim procesie legislacyjnym - podkreślił.
"Za mało, zbyt późno"
Tempo wprowadzania zmian w prawie krytykuje konfederacja pracodawców prywatnych Lewiatan: - Za mało i zbyt późno - tak dyrektor departamentu ekonomicznego Lewiatana Jacek Adamski skomentował projekt ustawy. - Możemy być świadkami wielomiesięcznego, wieloletniego opóźnienia. Mamy termin 28 grudnia, o którym było wiadomo kilka lat wcześniej, a Lewiatan zwracał uwagę, że z niewiadomych powodów prace (nad polskim projektem ustawy) były wstrzymane od połowy 2008 r. - dodał.
Z dyrektywy, która ma znieść bariery w ponadgranicznym świadczeniu usług, zniknęła z kolei kluczowa zasada kraju pochodzenia. W toku prac wyłączone z jej zakresu zostały m.in. usługi zdrowotne (prywatne i publiczne), hazard, szeroko zdefiniowane usługi audiowizualne, a także usługi agencji pracy tymczasowej i agencji ochrony. Wyłączone są usługi społeczne, czyli m.in. opieka nad dziećmi i pomoc dla "rodzin i osób w potrzebie".
Nie tylko my nie zdążyliśmy
Według holenderskich szacunków, mimo braków i niedoskonałości dyrektywa przyczyni się do zaoszczędzenia przez firmy 60-140 mld euro, czyli ok. 0,6-1,5 unijnego PKB.
Wśród krajów, które nie zdążyły na czas z wdrożeniem dyrektywy usługowej do swojego porządku krajowego, są poza Polską: Grecja, Słowenia, Irlandia, Włochy i Luksemburg oraz w pewnym stopniu Austria.
Wiedząc o opóźnieniach, Komisja Europejska już we wrześniu ostrzegała kraje członkowskie przed konsekwencjami opóźnień. Niewdrożenie dyrektywy grozi krajom członkowskim postępowaniem ze strony KE, które może zakończyć się przed unijnym Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu. Raport z implementacji KE powinna przedstawić do końca przyszłego roku.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24