Kryzys się skończył - tak część analityków odebrała decyzję amerykańskiego banku centralnego. Fed niespodziewanie w nocy naszego czasu podniósł stopę dyskontową o 0,25 punktu procentowego do 0,75 proc. Ale nie wszystkie interpretacje tej decyzji są optymistyczne, bo oznacza zahamowanie dopływu pieniądza do gospodarki.
Stopa dyskontowa to ta, po jakiej Fed udziela bankom bezpośrednich krótkoterminowych pożyczek. To pierwsza podwyżka stopy dyskontowej od ponad 3 lat, czyli czerwca 2006 roku. Podstawowa stopa procentowa operacji otwartego rynku pozostała bez zmian i wynosi od 0 do 0,25 proc.
- Akcja Fed była niespodziewana. Będą spekulacje i analizy, dlaczego Fed zmienił czas podania komunikatu, niemal przed zamknięciem handlu w Nowym Jorku - mówi Takeshi Iba, wiceprezes BBH Investment Services Inc. w Tokio. Nie jest ona dla wszystkich jasna i oczywista i do gry rynkowej wprowadziła sporo niepewności.
To koniec kryzysu?
- Fed chciał zasygnalizować, że w przyszłości bardziej prawdopodobne jest. iż stopy będą rosły, niż że pozostaną bez zmian lub zostaną obniżone - powiedział Bloombergowi Sung Won Sohn, były główny ekonomista w banku Wells Fargo & Co. a obecnie profesor ekonomii w California State University-Channel Islands w Camarillo.
- Nie jest wykluczone, że kolejny krok w tym kierunku zostanie podjęty na najbliższym posiedzeniu w dniu 16 marca. Gdyby to oczekiwania okazały się słuszne, to Ben Bernanke prawdopodobnie zasygnalizuje to w czasie swojego przyszłotygodniowego wystąpienia na forum Komisji ds. Usług Finansowych Izby Reprezentantów - pisze analityk Marcin R. Kiepas na stronach xtb.pl.
Giełdy się wystraszyły
Część analityków twierdzi, że decyzja Fed to sygnał "powrotu do normalności" i końca nadzwyczajnych działań mających ratować płynność w systemie bankowym zamarłą po upadku Lehman Brothers w październiku 2008 roku. Ale to też oznacza przykręcanie kurka z pieniądzem płynącym do gospodarki. Ale wywołuje też obawy, czy ona sama sobie poradzi bez tej kroplówki.
Po decyzji Fed dolar natychmiast umocnił się do euro z 1,36 do 1,347 za euro, a giełdy w Europie otworzyły się na minusach. Dlaczego?
- Jest to sygnał taki, który mówi: będziemy was drenowali z płynności. I to jest sygnał dla rynków no nieciekawy. I sam jestem ciekaw właśnie jaka będzie reakcja, no powinna być negatywna. Ale ja znam rynki, szczególnie amerykańskie. Może być tam odwrotna interpretacja, że jak podwyższają to znaczy, że jest tak dobrze, że mogą podwyższyć - mówi Piotr Kuczyński główny analityk Xelion. Doradcy finansowi.
Na cztery godziny przed otwarciem amerykańskich giełd kontrakty terminowe na główne indeksy były na minusach od 0,6 do 0,8 proc.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia/Dan Smith