Rząd ma nowy pomysł na załatanie dziury budżetowej. W przyszłym roku chce podnieść akcyzę na wyroby spirytusowe. Jednak eksperci podatkowi ostrzegają, że wpływy do budżetu zamiast wzrosnąć - spadną. I nie oznacza to bynajmniej, że Polacy będą mniej pić. – Jeżeli mniej ludzi kupuje alkohol, to oznacza, że znów kwitną przemyt i bimbrownictwo – komentuje ekspert w rozmowie z dziennikiem "Polska".
Według cytowanych przez prasę ekspertów, nauczką dla rządu powinna być ostatnia, 9-procentowa podwyżka akcyzy ze stycznia br. Rynek zareagował błyskawicznie: sprzedaż wódki spadła o prawie 30 proc. w skali roku – wynika z danych Krajowej Rady Przetwórstwa Spirytusu i GUS.
Ta tendencja spadkowa - choć obecnie już nieznaczna - wciąż się utrzymuje. A spadek sprzedaży oznacza mniejsze wpływy do budżetu. Według "Rzeczpospolitej", tym roku wpływy z akcyzy mogą spaść do ok. 5,7 mld zł.
Czy Polacy mniej piją?
Mniejsze korzyści za sprzedaży alkoholu nie oznaczają wcale, że Polacy mniej piją. Im wyższa akcyza, tym większą rolę odgrywa szara strefa. – Jeżeli mniej ludzi kupuje alkohol, to oznacza, że znów kwitną przemyt i bimbrownictwo – komentuje w rozmowie z dziennikiem "Polska" była wiceminister finansów, a dziś ekspert podatkowy Irena Ożóg.
Eksperci szacują, że nawet co trzecia kupiona w Polsce butelka wódki może być produkowana w sposób nielegalny.
Prawie najdroższa wódka w Europie?
Choć polska wódka jest znana i ceniona w wielu krajach, to jednocześnie - jak się okazuje - niemal najdroższa w Europie. Wyższa akcyza niż u nas jest tylko w Szwecji. Dlatego o wiele taniej jest przywieźć alkohol z zagranicy.
Na spadku sprzedaży alkoholu cierpią też gorzelnie. Tylko w tym roku zwolniono z pracy łącznie ponad tysiąc pracowników zakładów spirytusowych.
Źródło: Polska, Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24