- Niezły wzrost sprzedaży detalicznej, spory spadek zamówień w przemyśle i trzymane w ryzach bezrobocie - co tak naprawdę oznaczają sierpniowe dane opublikowane w środę przez GUS? Zdaniem ekspertów to, że nie jest źle. A wszystko za sprawą postawy samych Polaków, którą wspiera wakacyjny trend.
Główny Urząd Statystyczny podał, że sprzedaż detaliczna w sierpniu wzrosła o 5,2 proc. rok do roku, czyli niewiele mniej niż w lipcu, gdy wzrost wyniósł 5,7 proc. Nowe zamówienia w przemyśle spadły o 32,3 proc. rok do roku, a stopa bezrobocia wyniosła 10,8 proc., czyli tyle ile w lipcu. Zdaniem ekspertów te dane pokazują całkiem niezłą kondycję naszej gospodarki. Mówią też, co za tym stoi.
Gospodarka na wakacjach, a Polak kupuje
- Jestem fanem tej tezy że te dobre dwa miesiące które widzimy w sprzedaży detalicznej, to jest efekt mniejszej ilości wyjazdów zagranicznych i słabego złotego. Dzięki temu że zagraniczni turyści mogli przyjeżdżać do Polski i wydając tą samą kwotę euro mogli wydawać znacznie więcej w złotówkach - mówił w TVN CNBC Biznes Jacek Wiśniwski, główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska.
Nie ma w polskim społeczeństwie "percepcji kryzysu". (...) Nie odczuwamy sytuacji jako kryzysowej. Kupujemy, zaciągamy zobowiązania, jakby nic się nie działo sadowski o danych
Zaznacza, że ponad 5-proc. wzrost sprzedaży detalicznej oznacza, iż nie ma w polskim społeczeństwie "percepcji kryzysu". - Ludzie nie tracą pracy w skali masowej. Dotyka to wyspy, np. pod Białymstokiem nagle pada zakład i całe miasto zostaje bez pracy. Nie ma jednak takiej sytuacji, by ten proces zataczał szerokie kręgi - podkreśla ekspert. - Nie odczuwamy sytuacji jako kryzysowej. Kupujemy, zaciągamy zobowiązania, jakby nic się nie działo - dodaje.
Jesienny test na pracę
W ocenie ekspertów, dopiero powakacyjne wyniki gospodarcze pokażą, jaka jest realna sytuacja naszej gospodarki. - Pytanie jest jak będzie wyglądał wrzesień - zastanawia się Jacek Wiśniewski.
Dane o stopie bezrobocia, która nie zmieniła się w odniesieniu do lipca sugeruje, że sytuacja na rynku pracy może pogarszać się wolniej niż przewidywano. - Oczywiście tych 40 tys. miejsc pracy ubywa; ważniejsze jest jednak nie to, ile ich jest, tylko jaką zdolność ma polska gospodarka, by je odtworzyć w innych sektorach - uważa Sadowski. Jak tłumaczy, już niedługo zaczną się przegrupowania w gospodarce, głównie w wyniku zakończenia prac sezonowych. - Część ludzi może przez jakiś czas znajdować się w rejestrach bezrobotnych. To nadal są jednak tylko zarejestrowani jako bezrobotni, a nie oznacza to, że jest to bezrobocie realne - uważa ekspert.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC Biznes/sxc.hu