W emocjonalnym wystąpieniu kończącym konwencję Partii Konserwatywnej premier W. Brytanii David Cameron prosił wyborców o kolejne pięć lat na dokończenie programu odbudowy kraju po kryzysie gospodarczym. Zapowiedział konkretne korzyści, w tym ulgi podatkowe.
Najważniejsze pytanie przed środowym wystąpieniem dotyczyło tego, czy premier będzie przemawiał z pamięci czy skorzysta z notatek i teleprompterów. Media w Wielkiej Brytanii wciąż mają w pamięci wpadkę lidera laburzystów Eda Milibanda, który przemawiając z pamięci podczas zeszłotygodniowej konwencji swojej partii, zapomniał poruszyć m.in. kwestię deficytu budżetowego i kilka innych punktów gospodarczego programu ugrupowania.
Cameron postanowił upewnić się, że nie popełni podobnej wpadki, i w tym celu skorzystał z pomocy technologicznych i własnych notatek.
Obietnice te same
Premier powtórzył kluczowe zapowiedzi polityków Partii Konserwatywnej wygłoszone wcześniej podczas czterodniowej konwencji - m.in. w sprawie kontynuowania walki z dżihadystami z Państwa Islamskiego, zwiększenia uprawnień dla autonomicznych władz Szkocji, stworzenia narodowego programu stażowego dla osób kończących edukację, podniesienia kwoty wolnej od podatku do 12,5 tys. funtów rocznie, ale także dalszego obniżania zasiłków, obcinania wydatków budżetowych i ograniczenia imigracji poprzez renegocjację unijnych regulacji. Powtórnie zapowiedział też przeprowadzenie referendum w sprawie wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Cameron podkreślił, że jego celem jest utworzenie po przyszłorocznych wyborach większościowego rządu. - (Obecna) koalicja (z Liberalnymi Demokratami) nie jest tym, czego chciałem, ale tym, co musiałem zrobić - przyznał.
Po pierwsze zdrowie
Ważnym punktem w wystąpieniu Camerona była zapowiedź utrzymania wydatków na publiczną służbę zdrowia (NHS) na obecnym poziomie przez najbliższych pięć lat. Według niego będzie to możliwe tylko dzięki skutecznej polityce rządu w zakresie polityki budżetowej. - Zdajemy sobie sprawę, w przeciwieństwie do Partii Pracy, która nigdy tego nie zrozumie, że silna i skuteczna służba zdrowia jest możliwa tylko wtedy, gdy ma się silną gospodarkę - mówił.
Zdaniem krytyków takiej polityki, także w samej Partii Konserwatywnej, spowoduje to jednak konieczność zmniejszenia wydatków w innych obszarach.
Na służbę zdrowia duży nacisk położyła podczas zeszłotygodniowej konwencji Partia Pracy. Miliband zapowiedział pozyskanie dodatkowych 2,5 mld funtów na dofinansowanie tego sektora. Na główne strony portali informacyjnych trafił pomysł nałożenia specjalnego podatku na właścicieli posiadłości o wartości powyżej 2 mln funtów. W ten sposób przyszły laburzystowski rząd chciałby pozyskać 1,2 mld funtów. Podatku mają uniknąć mieszkające w drogich domach osoby o niskich dochodach.
Plany i problemy
Inne źródła podają, że Partia Pracy planuje pozyskanie dalszych 1,3 mld funtów, by stworzyć budżet, który pozwoli NHS zatrudnić dodatkowe 3 tys. położnych, 5 tys. pracowników pomocy społecznej, 8 tys. lekarzy oraz 20 tys. pielęgniarek. 1,1 mld funtów ma pochodzić z kar dla firm unikających płacenia podatków. Na celowniku laburzystów znajdą się przede wszystkim fundusze hedgingowe oraz największe firmy. Dalsze 150 mln funtów miałoby trafić do budżetu z podatku płaconego przez firmy tytoniowe.
Konserwatyści zmagają się z poważnymi problemami wewnątrz partii. Po zakończonych klęską tegorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego (konserwatyści zajęli dopiero trzecie miejsce za eurosceptyczną i antyimigrancką UKIP oraz Partią Pracy) partia zdążyła już stracić dwóch parlamentarzystów, którzy przeszli do UKIP. Dodatkowo podczas samej konwencji z dalszego wspierania konserwatystów zrezygnował jeden z największych darczyńców partii Arron Banks, który również postanowił wspierać UKIP i zamierza kandydować z ramienia tej partii w najbliższych wyborach do parlamentu.
Nowe otwarcie: Szkocja?
W tej sytuacji Cameron ostatnio często, także w środowym wystąpieniu, odwoływał się do niedawnego referendum niepodległościowego w Szkocji jako „nowego otwarcia” dla Partii Konserwatywnej i przedstawiał je jako sukces rządu.
Komentatorzy zgodnie oceniają, że było to znakomite przedwyborcze wystąpienie lidera konserwatystów, pełne emocjonalnych odniesień (m.in. do śmierci nieuleczalnie chorego syna premiera w 2009 roku), ale również zapowiedzi reform. Pozytywnie odebrano przede wszystkim projekty zmian podatkowych, w tym przesunięcia 40-procentowego progu podatkowego z ok. 42 tys. do 50 tys. funtów rocznych dochodów oraz podwyższenia kwoty wolnej od podatku z 10 tys. do 12,5 tys. funtów.
Zwraca się jednak uwagę, że - jak zwykle w tego typu wystąpieniach - padło wiele obietnic, a mało konkretów co do sposobu ich realizacji. Pojawiają się już szacunki dotyczące kosztów zaproponowanych rozwiązań. Same ulgi podatkowe mogą kosztować od 7 do nawet 10 mld funtów, ale ich wprowadzenie premier uzależnił od zrównoważenia przekraczającego 100 mld funtów deficytu budżetowego poprzez ograniczenie wydatków. Ma to nastąpić najwcześniej w 2018 roku.
Autor: //gry / Źródło: PAP