Krzysztof Czabański nie naruszył przepisów pracy, gdy pełnił funkcję prezesa Polskiego Radia - orzekł Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa. Przeciwnego zdania była Państwowa Inspekcja Pracy.
Poszło o pieniądze dla byłego szefa Trójki Krzysztofa Skowrońskiego, a konkretnie o formę wynagrodzenia - przypomina "Rzeczpospolita".
Skowroński w 2008 r. prowadził w Trójce kilka audycji, ale jednocześnie był dyrektorem radia i z tego tytułu przysługiwał mu ryczałt. Radio wypłacało mu zaś przez pomyłkę, równolegle, także wynagrodzenie w wierszówce.
PIP nie słuchała
Czabański uzgodnił ze Skowrońskim, że nadpłacona suma zostanie mu potrącona w ratach z kolejnych wypłat honorarium. Ale PIP po kontroli w radiu uznała to za wykroczenie i skierowała sprawę do sądu.
Zdecydowała się na to, nie wysłuchując Czabańskiego. Zarzuciła mu też kilka potrąceń, choć w czasie, gdy pełnił funkcję prezesa (od czerwca 2006 r. do zawieszenia go w listopadzie 2008 r.), były tylko dwa.
Skowroński: Lubię Czabańskiego
– Sąd stwierdził, że potrącenie nadpłaconej sumy było zasadne i odbyło się za zgodą dziennikarza – mówi "Rz" mecenas Piotr Sadownik, pełnomocnik byłego prezesa. Zarzuty wobec byłego prawnik mecenas ocenił ostro: - – Chodziło o wykreowanie medialnego newsa, że prezes radia łamie prawa pracownicze.
Sąd przesłuchał m.in. Skowrońskiego, który potwierdził, że zgodził się na potrącenia. Na rutynowe pytanie sądu, jaki ma stosunek do obwinionego (chodziło o ew. pokrewieństwo), dziennikarz, który miał być w ocenie PIP pokrzywdzony, odparł: "Lubię go".
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24