Sąd okręgowy w Szczecinie uniewinnił wszystkich siedmiu byłych prezesów spółki Stoczni Szczecińskiej Porta Holding, oskarżonych o narażenie firmy na ponad 60 mln zł. strat. Sąd nie dopatrzył się, by przekroczyli oni uprawnienia. Największy proces gospodarczy w Polsce trwał ponad trzy lata.
Sąd Okręgowy w Szczecinie "nie dopatrzył się przesłanek, które uzasadniałyby postawienie zarzutów dotyczących przekroczenia uprawnień i nadużycia obowiązków przez oskarżonych" - uzasadniał wyrok sędzia Paweł Wojtysiak.
Dodał, że oskarżeni, przeprowadzając różne transakcje handlowe, bardzo wiele decyzji podejmowali po raz pierwszy w Polsce; po raz pierwszy na taka skalę. Przypomniał też, że w okresie, gdy spółka przeprowadzała restrukturyzację i modernizację żaden państwowy organ nie miał zastrzeżeń do działalności i decyzji podejmowanych przez oskarżonych.
Na ławie oskarżonych zasiadali były prezes holdingu Krzysztof Piotrowski oraz sześciu członków zarządu: Ryszard Kwidziński, Grzegorz Huszcz, Zbigniew Gąsior, Andrzej Żarnoch, Arkadiusz Goj i Marek Tałasiewicz. Wszyscy zostali uniewinnieni.
Kosztami procesowymi sąd obarczył Skarb Państwa, który ma też uniewinnionym prezesom zwrócić należne wydatki poniesione w czasie postępowania procesowego.
Proces miał niezwykle burzliwy przebieg. Odbyły się 94 rozprawy, na sędziowskim stole leżało 319 tomów akt, przesłuchano ponad stu świadków.
O co oskarżeni są prezesi
Kiedy w 2002 roku w bardzo burzliwych okolicznościach stocznia upadała, uwaga pracowników, ale także prokuratorów, skupiła się na prezesach holdingu, którzy mieli doprowadzić do bankructwa. "Ile prezesi dostaną za rozwalenie stoczni" - pytali przychodzący na rozprawy stoczniowcy.
Śledczy w licznych tomach akt zawarli opisy podejrzanych ich zdaniem transakcji spółki. Szczególną uwagę wzbudziła Grupa Przemysłowa, przedsiębiorstwo, w którego władzach zasiadała część oskarżonych.
Prokuratorzy chcieli udowodnić, że GP "była pasożytem żerującym na stoczni". Jednak biegli, którzy nielegalne działania mieli potwierdzić, zeznając przed sądem, sami gubili się w ekonomicznych terminach.
Prokurator po kilkudziesięciu procesach zmienił więc zarzuty, pozostał jednak przy twierdzeniu, że szefowie stoczni działali na jej szkodę. Dla Krzysztofa Piotrowskiego (prezesa stoczni) i Ryszarda Kwidzyńskiego (członka zarządu) zażądał czterech lat więzienia i po 240 tys. zł grzywny. Dla kolejnych dwóch członków zarządu: Zbigniewa Gąsiora i Grzegorza Huszcza domagał się kar po 3,5 roku więzienia oraz po 125 tys. zł grzywny. Trzy lata więzienia i po 100 tys. grzywny to z kolei propozycja kary dla Andrzeja Żarnocha i Arkadiusza Goja, także członków zarządu.
Upadek stoczni
Stocznia Szczecińska Porta Holding SA upadła latem 2002 roku. Przez kilka miesięcy stoczniowcy organizowali wiece i marsze protestacyjne w obronie miejsc pracy. W ratowanie przedsiębiorstwa zaangażowało się państwo, które na bazie jednej ze spółek upadłego holdingu utworzyło obecną Stocznię Szczecińską Nową.
Ówczesny zarząd firmy twierdzi, że przyczyny jej kłopotów miały charakter polityczny. Na dowód wskazują m.in. fakt, że jeden z cenniejszych ich zdaniem elementów majątku firmy - baza paliwowa w Świnoujściu - został sprzedany za zbyt niską kwotę firmie powiązanej z pomorskim baronem SLD.
Źródło: PAP, Gazeta.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24