Nokia - fiński producent telefonów komórkowych - zamierza przenieść jedną ze swych fabryk z niemieckiego Zagłębia Ruhry do Rumunii. W Bohum pracę straci 2,3 tys. osób. Niemieccy politycy w proteście pozbywają się telefonów komórkowych tej marki.
Wymianę Nokii na telefon innej firmy zapowiedział szef resortu ochrony konsumenta Horst Seehofer, podkreślając, że robi to w geście solidarności z załogą fabryki w Bochum. Niemiecki tabloid "Bild" donosi, że Seehofer zastanawia się nawet nad "banicją" Nokii z całego swojego resortu. Także szef frakcji SPD w Bundestagu Peter Struck oddał już swoją Nokię i zlecił zakup telefonu komórkowego innej firmy.
"Nieprzyzwoite kalkulacje"
Były premier Bawarii Edmund Stoiber uznał, że kierownictwo Nokii "postępuje nieprzyzwoicie" i że swą polityką, obliczoną jedynie na maksymalizację zysków, Nokia "szarga opinię gospodarki rynkowej". Także minister pracy i spraw społecznych Olaf Scholz uważa - jak donosi "Frankfurter Rundschau" - że Nokia "postępuje nieprzyzwoicie" i że normy przyzwoitości powinny obowiązywać także w gospodarce.
Centrala związku zawodowego DGB wzywa nawet do powszechnego bojkotu Nokii. Natomiast minister gospodarki Michael Glos mówi o "niepięknej stronie globalizacji", wskazując jednocześnie, że owa globalizacja jest w sumie dla Niemiec bardzo korzystna.
Według rumuńskich mediów Nokia ma rozpocząć produkcję w Rumunii już w tym roku i docelowo zatrudniać tam 3,5 tys. osób. Pracownicy zatrudnieni przy produkcji komórek mają zarabiać średnio równowartość 220 euro miesięcznie.
Nokia tłumaczyła decyzję o zamknięciu fabryki w Bochum "brakiem konkurencyjności geograficznej".
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24