Bułgarski przemysł wydobywa się z paraliżu spowodowanego konfliktem gazowym. - Dostawy surowca dla przemysłu zostały w pełni przywrócone - oświadczył szef tamtejszego rządu. Minister gospodarki już wskazuje winnych i mówi o "prawdziwej katastrofie".
- Bułgaria zniosła w środę po południu ograniczenia w dostawach gazu dla przemysłu - ogłosił premier Sergiej Staniszew.
Według ostatnich danych kryzysowego sztabu w Ministerstwie Gospodarki i Energetyki, bezpośrednie straty przemysłu w ciągu dwóch tygodni, gdy kraj był pozbawiony dostaw rosyjskiego surowca, wyniosły 180 mln lewów, czyli 90 mln euro.
Staniszew poinformował, że sztab kryzysowy nie zostanie rozwiązany. Teraz zajmie się szacowaniem strat, poniesionych przez państwo i prywatnych przedsiębiorców.
- Najbardziej ucierpiały przemysł chemiczny, huty szkła i przemysł spożywczy. Łącznie dostaw było pozbawionych ponad 350 przedsiębiorstw - przypomniał Staniszew.
"Prawdziwa katastrofa"
Po obliczeniu strat Bułgaria zamierza zwrócić się o odszkodowanie do trzech dostawców - dwóch spółek-córek Gazpromu: Owergaz i Wintershall oraz Gazpromeksportu. Bułgaria liczy także na pomoc Brukseli.
Minister gospodarki i energetyki Petyr Dymitrow określił kondycję bułgarskiej gospodarki mianem "prawdziwej katastrofy". - Nasz kraj już jesienią 2008 roku zaczął odczuwać poważnie następstwa kryzysu gospodarczego - dodał Dymitrow.
Europa znów ma gaz
Po dwóch tygodniach przerwy rosyjski gaz zaczął we wtorek docierać przez Ukrainę do państw Unii Europejskiej. Gazprom odkręcił kurki o godz. 10.00 czasu moskiewskiego (8.00 czasu polskiego); wkrótce potem ukraińscy operatorzy potwierdzili, że dostali gaz, a o godzinie 12.00 o otrzymaniu paliwa informowała Słowacja, później zaś Węgry.
Do Polski gaz dopłynął w środę rano - stwierdzili pracownicy punktu odbiorczego w Drozdowiczach.
Źródło: PAP