Lech Kaczyński zaprosił ekonomistów na rozmowę o budżecie państwa. Jako pierwsza głos zabrała Zyta Gilowska: - Eksperci nie mają jasności co do obecnego biegu zdarzeń i dlatego potrzebna jest debata. Pan prezydent właśnie ją rozpoczął - stwierdziła.
Inaugurując spotkanie prezydent wyraził swoje zaniepokojenie tym, że "deficyt budżetowy narasta w tempie nie znanym do tej pory". - Dopiero dzisiaj po raz pierwszy sformułowano tezę oczywistą juz od dawna: że trzeba znowelizować budżet. Wszystko to daje nam temat do przemyśleń - powiedział rozpoczynając spotkanie.
Następnie głos przekazał Zycie Gilowskiej - profesor ekonomii, byłej minister finansów w rządzie PiS, a wcześniej głównej "gospodarczej specjalistce" Platformy Obywatelskiej. Jak powiedziała Gilowska, niepokoi ją "wiele niejasności wokół budżetu". - Pierwszy niejasny element to rozejście się wydatków i dochodów w IV kwartale 2008 r. Dlaczego tak się stało, skoro to był niezły rok? - pytała. Podkreśliła, że także budżet na ten rok "jest mocno obok rzeczywistości".
"To jakaś sztuczka"
Jej zdaniem kolejną "niejasnością" są rządowe oszczędności. - Rząd czyni jakieś miliardy oszczędności. np. 10 mld z Krajowego Funduszu Drogowego. Tam nie ma pieniędzy, więc Fundusz będzie musiał zaciągnąć długi. To jakaś sztuczka - zabieramy wydatki sprzed oczu i udajemy, że ich nie ma - mówiła. - Coś tu nie gra. Trzeba wrócić do jawności debaty budżetowej - podkreśliła.
Jak dodała nowelizacja budżetu, którą zapowiedział premier Tusk na lipiec, "jest konieczna, ale z przyczyn politycznych zostanie odłożona na po wyborach". - To nie dobrze, bo szok będzie jeszcze większy - podsumowała ekonomistka.
Po wystąpieniu Zyty Gilowskiej z sali wyproszono dziennikarzy i kamery. Z prezydentem o budżecie dyskutują m.in. przedstawiciele uczelni ekonomicznych, NBP, KNF i GUS.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24