Brazylia zyskała wizerunkowo na mundialu, a sukces organizacji mistrzostw - mimo początkowych protestów na bezprecedensową skalę - przyczynił się do wzrostu notowań prezydent Dilmy Rousseff, która najprawdopodobniej wygra październikowe wybory - ocenia analityk PISM Kinga Brudzińska.
Jak zaznaczyła, w tej chwili trudno jeszcze ocenić skutki finansowe dla Brazylii, ale - jak wskazała - zadaniem ekonomistów organizacja dużych imprez sportowych nie przekłada się bezpośrednio na wzrost PKB kraju organizatora.
Zyski większe niż straty
Brudzińska podkreśla też, że nie mają ekonomicznego uzasadnienia niektóre projekty infrastrukturalne, które powstały w Brazylii w związku z mundialem, w tym np. wybudowany w sąsiedztwie amazońskiej dżungli stadion Arena Amazonia (40 tys. miejsc) w Manaus, gdzie na co dzień gra drużyna z tamtejszej czwartej ligi.
- Oczekiwania wobec organizacji mundialu w Brazylii były tak niskie, że - jeśli chodzi o wizerunek - zyski będą znacznie większe niż straty. Trudno już teraz oszacować zyski, jakie przyniesie mundial w kategoriach finansowych - wiemy, że turyści dopisali, fani również, ale to będzie można ocenić dopiero w dłuższej perspektywie - powiedziała Brudzińska, analityk w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (PISM), specjalizująca się w tematyce związanej z Ameryką Łacińską.
Spowolnienie
Zwróciła przy tym uwagę, że w Brazylii kończy się dekada wzrostu i związanych z nią wydatków na programy społeczne: za czasów prezydenta Luli (Luiz Inacio Lula da Silva, był głową państwa do 2010 r. - red.) gospodarka Brazylii rosła średnio o 4 proc. rocznie, a w roku 2010 r. wzrost sięgnął 7,5 proc. - Jednak w ostatnich latach gospodarka Brazylii znacznie spowolniła; przewiduje się, że w bieżącym roku tamtejszy wzrost gospodarczy wyniesie poniżej 2 proc. - mówi analityk PISM.
- Brazylia będzie musiała zastanowić się, jak napędzać swoją gospodarkę nie tylko biorąc pod uwagę organizację dużych imprez. Pieniądze wydawane na infrastrukturę sportową, nie zwiększą produktywności gospodarki brazylijskiej - uważa Brudzińska. Jak dodała, organizacja tak dużych imprez nie przekłada się bezpośrednio na wzrost gospodarczy, a żeby sfinansować projekty infrastrukturalne, trzeba przesunąć pieniądze z innych sektorów.
Międzynarodowe obywatelstwo
Przypomniała, że nie perspektywa ewentualnego zysku ekonomicznego czy chęć przyciągnięcia turystów spowodowała, iż Brazylia zdecydowała się ubiegać o organizację mundialu.
- Chodziło raczej o uświadomienie sobie Brazylii, że jest ważnym krajem na świecie. Kiedy prezydent Lula dowiedział się, że to właśnie Brazylii przyznano organizację mundialu (i igrzysk olimpijskich w 2016 r.), powiedział: "Jestem dzisiaj najdumniejszym obywatelem mojego kraju, Brazylia osiągnęła dziś międzynarodowe obywatelstwo". Te słowa dobrze oddają przyczynę, dla której Brazylia ubiegała się o organizację tak wielkich imprez - mówiła.
Brudzińska zauważyła też, że mundial w Brazylii odbywał się na 12 stadionach, z czego siedem zbudowano od zera, a pięć wyremontowano. - W mniejszych stanach w związku z mundialem powstały lotniska, rozbudowano porty lotnicze w Rio de Janeiro oraz w Brasilii. Szacuje się, że Brazylia wydała na organizację mundialu ok. 13 mld dolarów, czyli więcej, niż kosztowały mistrzostwa w Niemczech (2006 r.) i RPA (2010 r.) razem wzięte. Całkowity koszt budowy brazylijskich stadionów to szacunkowy koszt 3,2 mld dolarów - wyliczała Brudzińska. - Organizatorzy happeningu w Rio sprzed tygodnia wyliczyli, że za te pieniądze można było wybudować ponad 2,5 tysiąca szkół i zatrudnić tam nauczycieli - dodała.
Nieuzasadnione projekty
W jej ocenie część zrealizowanych przez Brazylię w ramach przygotowań do mundialu projektów infrastrukturalnych nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego, co zresztą niekoniecznie przekłada się na nastroje tamtejszej ludności. Jako przykład podała oddany do użytku tuż przed mundialem stadion z 40 tysiącami miejsc w położonej w środku Amazonii miejscowości Manaus, której drużyna gra w czwartej lidze, a na jej mecze przychodzi średnio cztery tysiące osób.
- To nieuzasadniony ekonomicznie projekt infrastrukturalny, ale, co ciekawe, obywatele Manaus należą do najbardziej zagorzałych zwolenników mundialu. Kiedy w dużych miastach spadał odsetek osób popierających mundial, w Manaus utrzymywał się on na poziomie 80 proc. Społeczność lokalna cieszy się, że może być częścią wielkiej imprezy sportowej, bo zazwyczaj takie imprezy odbywają się raczej w stolicach dużych stanów - tłumaczy Brudzińska.
Zaznaczyła jednocześnie, że choć ostatecznie w nastrojach społecznych zwyciężyła miłość Brazylijczyków do piłki nożnej, to w ubiegłym roku ludzie wyszli na ulicę, aby na wielką skalę protestować przeciwko organizacji zarówno mundialu, jak i odbywającego się wówczas piłkarskiego Pucharu Konfederacji. Protestujący domagali się, aby inwestować pieniądze w edukację i służbę zdrowia, a nie w stadiony. Dochodziło do krwawych starć z policją.
Rousseff pewna zwycięstwa
Pytana o październikowe wybory prezydenckie w Brazylii Brudzińska przewiduje, że wygra je obecnie rządząca prezydent Dilma Rousseff, jeśli nie w pierwszej, to w drugiej turze. - Nawet nie tyle dlatego, że jest dobrym gospodarzem, kraju, ale dlatego, że opozycja brazylijska jest bardzo podzielona. Nie ma kandydata, który mógłby jej zagrozić - dodała.
Dopytywana, czy piłkarskie mistrzostwa przekładają się na notowania polityków w kontekście zbliżających się wyborów, Brudzińska mówi: - Radość z mundialu widoczna jest już teraz - Datafolha, jeden z największych brazylijskich ośrodków sondażowych podaje, że poparcie dla pani prezydent w związku z sukcesem organizacji mundialu wzrosło o kilka procent. 60 proc. Brazylijczyków jest dumna z tego, że Brazylia organizuje mundial, miesiąc temu było to o 15 proc. mniej. Ale kampania prezydencka w Brazylii jeszcze się nie rozpoczęła, bo wszyscy żyją mundialem. Wystartuje teraz, razem z ostatnim gwizdkiem.
Autor: ToL / Źródło: PAP