Rozmowy związkowców z zarządem Kompanii Węglowej o podwyżkach płac zakończyły się fiaskiem. Oznacza to, że 7 stycznia rozpocznie się bezterminowy strajk generalny we wszystkich 16 kopalniach spółki. Nie lepiej jest w innych spółkach. Bez rezultatów zakończyły się rozmowy w JSW, a w kopalni "Budryk" trwa okupacja siedziby zarządu spółki.
- Ponieważ zachodzi realne zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego kraju, uważam, że na tym etapie do rozmów powinien włączyć się rząd - powiedział szef górniczej "Solidarności" w KW Dominik Kolorz. Dodał, że liczy na interwencję w tej sprawie wicepremiera Waldemara Pawlaka. Związkowcy chcą, by rząd włączył się w rozwiązanie konfliktu jako pozytywny mediator między stronami.
"Zachodzi realne zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego kraju" "Zachodzi realne zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego kraju"
Także prezes Kompanii Węglowej Grzegorz Pawłaszek uważa, że spór toczy się między związkami a zarządem firmy, a nie rządem. Proponował dalsze rozmowy przy udziale mediatora – jak mówił – z osobami zaufania publicznego lub przeniesienie sporu na forum wojewódzkiej komisji dialogu społecznego. Związkowcy odrzucili tę propozycję i nie wyobrażają sobie dalszych rozmów z zarządem kierowanym przez Pawłaszka. "Sierpień 80" chce jego odwołania.
- Pole do kompromisu jest cały czas. Jest jeszcze kilkanaście dni na to, żeby się porozumieć. Ale myślę, że z tymi panami sekwencja rozmów się już wyczerpała – powiedział Kolorz, porównując rozmowy z obecnym zarządem Kompanii do tych, toczonych z byłym wiceministrem gospodarki Pawłem Poncyljuszem, któremu związki zarzucały niekompetencję i arogancję.
Są duże rozbieżności
Choć podczas środowych rozmów, podjętych w dwa dni po 24-godzinnym strajku w kopalniach, obie strony składały nowe propozycje, najważniejsze rozbieżności pozostały. Związkowcy wyliczyli, że spełnienie ich żądań będzie kosztować ponad 600 mln zł i uważają, że firmę na to stać. Zarząd odpowiada, że przyjęcie propozycji związków oznacza ponad 300 mln zł strat firmy w przyszłym roku.
Związkowcy przystępowali do rozmów z postulatem wzrostu płac w KW w tym roku o 6,9 proc. i zwiększenia ekwiwalentu barbórkowego do 500 zł. Na przyszły rok chcą 14-procentowego wzrostu. Zarząd, który już wcześniej zwiększył skalę możliwego wzrostu w 2008 r. z 10 do 11 proc., w środę zaproponował, aby w ramach tych 11 proc. pieniądze podzielić tak, żeby grupa 23 tys. najciężej pracujących górników dołowych otrzymała ponad 14 proc. a pozostali od 4 do 10 proc. Według związków, 11 proc. nominalnego wzrostu oznacza realnie zaledwie 4-5 proc.
Związki przystały na to, aby podwyżki zróżnicować, ale domagały się dodatkowych środków. Jednocześnie ogłosiły, że są w stanie zrezygnować z tegorocznych roszczeń w zamian za większą podwyżkę w 2008 roku. Jednak według ich propozycji – jak wyliczył zarząd KW – płace w przyszłym roku wzrosłyby o ponad 19 proc., a w innym wariancie o ok. 17,5 proc., a to oznaczałoby straty. Zarząd odrzucił więc tę propozycję.
- W związku z tym, że nasza najnowsza propozycja nie została przyjęta, to jako minimalną propozycję do uzgodnień zachowaliśmy to, co było w postulatach pierwotnych – powiedział Kolorz. Dodał, że z postulatami związków i zarządu Kompanii powinien teraz szczegółowo zapoznać się resort gospodarki, który – według związkowców – w ogóle dotąd nie interesował się rozmowami.
Zarząd tłumaczy ubytek w wydobyciu głównie naturalnymi zagrożeniami i trudnościami geologiczno-górniczymi w kopalniach.
W poniedziałek wszystkie 16 kopalń Kompanii Węglowej stanęło na 24 godziny. 7 stycznia strajkować może nawet 40 tys. górników.
Awantura w "Budryku" Protestujący od poniedziałku związkowcy "Budryka" w Ornontowicach chcą zmiany warunków przyłączenia kopalni do Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Chodzi o to, by górnicy z "Budryka" w perspektywie zarabiali tyle samo, co pracownicy jastrzębskich kopalń.
Po południu kilkuset strajkujących weszło do siedziby zarządu spółki. Okupują korytarze i biura. Wcześniej zarząd deklarował, że nie podejmie rozmów zanim strajk nie zostanie zakończony, ale ok. 15.30 do protestujących wyszedł przedstawiciel zarządu.
Wobec braku postępów w negocjacjach górnicy z "Budryka" zaapelowali do premiera o odwołanie prezesa kopalni. - Nie chcemy strajkować. My chcemy pracować - oświadczył na antenie TVN24 przewodniczący związku "Kadra".
Dyrekcja kopalni informuje, że ponad połowa załogi deklaruje chęć podjęcia pracy. Wielu pracowników nagle wzięło urlopy lub korzysta ze zwolnień chorobowych. Każda doba strajku to ok. 2,5 mln zł utraconych przychodów.
JSW: bez porozumienia Bez porozumienia zakończyły się natomiast środowe rozmowy w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Zarząd proponuje tegoroczny wzrost płac rzędu 9,1 proc. (początkowo było to 8,5 proc.), a związkowcy żądają 9,5 proc. Na czwartek rano związki zapowiedziały pikietę siedziby zarządu spółki, a w nocy z czwartku na piątek zamierzają wstrzymać wysyłkę węgla z kopalni. Zrobią to dopiero o północy, bo chcą dać czas dyrektorom kopalń, aby odwołali zamówienia wagonów, by nie ponosić z tego tytułu strat.
Źródło: TVN24, PAP