40 procent wpływów z prywatyzacji takich firm jak banki PKO BP i BGŻ, czy Giełdy Papierów Wartościowych i PZU ma trafić do kieszeni emerytów. Do końca 2011 roku będzie to od 8 do 12 mld zł - donosi Gazeta Prawna.
Prawie połowa dochodów z prywatyzacji od 2009 roku ma obligatoryjnie zasilać konto Funduszu Rezerwy Demograficznej. Tak zakłada przygotowywana przez resort pracy ustawa, która po wakacjach trafi do Sejmu.
Fundusz zabezpiecza emerytury
Fundusz Rezerwy Demograficznej powstał 1999 r. Miały do niego trafiać nadwyżki funduszu emerytalnego, części składki emerytalnej i środki pochodzące z prywatyzacji. Według "GP", do tej pory do FRD trafiło tylko ok. 4 mld zł, a zakładano że do tego czasu na jego kontach będzie ok. 30 mld.
Pieniądze zgromadzone w Funduszu mogą być przeznaczone na jeden cel - uzupełnienie niedoboru środków na wypłatę emerytur, jeśli jest to wynikiem zmian demograficznych.
Prognozy demograficzne nie są optymistyczne, dlatego rząd postanowił wzmocnić Fundusz przychodami z prywatyzacji.
Związkowcy zadowoleni
Rozwiązanie takie chwalą związki zawodowe.
- Im więcej pieniędzy zostanie zgromadzonych na koncie, tym większa jest szansa, że w przypadku deficytu w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych będzie można terminowo wypłacać świadczenia - mówi Marcin Zieleniecki z Biura Eksperckiego Komisji Krajowej NSZZ Solidarność.
Zwraca uwagę, że w ubiegłym roku dotacja z budżetu państwa do Funduszu Ubezpieczeń Spoecynzch wyniosła 23,9 mld zł, a w tym ma wynieść prawie 35 mld zł. Z najnowszej prognozy FUS na lata 2009-2013 wynika jednak, że sytuacja będzie się pogarszać. Największy deficyt będzie miał właśnie fundusz wypłacający emerytury, dla którego ratunkiem ma być FRD. W latach 2009-2013 zabraknie mu na wypłaty minimum 157,6 mld zł, a maksymalnie 226,36 mld zł.
- Dlatego dobrze się stało, że rząd planuje przeznaczenie wpływów z prywatyzacji na zabezpieczenie wypłat emerytur - dodaje Marcin Zieleniecki.
lad/el
Źródło: "Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24