Sejm przyjął w czwartek nowelizację ustawy o cenach prądu. Główne zmiany dotyczą opłat dystrybucyjnych i za przesył energii elektrycznej, które nie będą ustalane ustawą, ale przez regulatora - prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Ustawa trafi teraz do Senatu.
Za nowelizacją opowiedziało się 245 posłów, 20 było przeciw, 166 wstrzymało się od głosu.
"Ceny na tym samym poziomie"
Przed głosowaniem przedstawiciel PO Krzysztof Gadowski zapowiedział, że jego ugrupowanie nie poprze nowelizacji.
- Ustawa miała obniżyć ceny energii, ale nie obniżyła. Mało tego, ceny rosną i energii nie można kupić - mówił.
Wtórował mu Mieczysław Kasprzak z PSL, który mówił, że zawieszenie podwyżek cen kosztuje 8 mld zł. Do tego - jak wskazywał - w nieodległej przyszłości do cen energii dojdzie m.in. opłata mocowa i opłaty OZE.
- To się skumuluje, czy potem będzie dramat? - pytał. Jako dowód na to, że ceny energii rosną, Jerzy Meysztowicz (N) przytoczył przykład samorządu łódzkiego, który przedstawił w środę rachunki za energię wyższe o 60 proc. - To jest wasze obniżenie cen? - pytał poseł.
Powiedział, że "cały sektor energetyczny jest znacjonalizowany - od wytwórców poprzez przesył do dystrybucji. To jest monopol, a jak jest monopol, nie ma szans na obniżenie cen" - mówił Meysztowicz. Projektu nowelizacji bronił minister energii Krzysztof Tchórzewski. - Ceny energii w 2019 r. pozostaną na tym samym poziomie jak w 2018 r. zarówno dla samorządów, przedsiębiorców i gospodarstw domowych - deklarował. - To jest najważniejsze. Obywatele nie będą mieli energii podniesionej, a jednocześnie przedsiębiorstwa dostarczające energię nic na tym nie stracą. To jest właśnie nasz sukces, że potrafimy takie rzeczy zrobić. Jako jedyni w Europie - przekonywał.
Ustawa prądowa
Ustawa ws. cen prądu z 28 grudnia 2018 r. zmniejszyła akcyzę na energię elektryczną z 20 do 5 zł za MWh, obniżyła też o 95 proc. opłatę przejściową, płaconą przed odbiorców energii elektrycznej w rachunkach, i ustaliła ceny dla odbiorców końcowych w 2019 r. na poziomie z 30 czerwca 2018 r. Różnicę między rynkową ceną zakupu a ceną dla odbiorcy końcowego ma pokrywać Fundusz Wypłaty Różnicy Ceny - zasilony 80 proc. pieniędzy ze sprzedaży przez rząd w 2019 r. dodatkowych 55,8 mln uprawnień do emisji CO2. Nowelizacja przewiduje, że ceny stosowane przez spółki obrotu (sprzedawców energii) dla odbiorców końcowych mają odpowiadać w 2019 r. albo zatwierdzonej przez prezesa URE taryfie z 31 grudnia 2018 r., albo - jeżeli cena ustalona jest w inny niż taryfa sposób - ma odpowiadać obowiązującej danego odbiorcę końcowego 30 czerwca 2018 r.
Zniknęły natomiast zapisy mówiące, że dystrybutorzy i operator przesyłowy mają w 2019 r. stosować stawki swoich opłat na poziomie obowiązującym 31 grudnia 2018 r. Rozwiązanie przewidujące, że stawki są ustalone ustawą wzbudziło wątpliwości Komisji Europejskiej jako potencjalna ingerencja w uprawnienia regulatora rynku energii – szefa URE. Za sprawą nowelizacji stawki będą ustalane przez regulatora.
Przyjęte rozwiązania doprecyzowują, że ustawa dotycząca cen prądu obejmuje wszystkie rodzaje umów zawieranych pomiędzy przedsiębiorstwem obrotu a odbiorcą końcowym, np. będące wynikami przetargu, indywidualnych negocjacji itp.
Nowelizacja umożliwia również ubieganie się o wypłatę różnicy cen energii takiemu odbiorcy końcowemu, który nie korzysta ze spółek obrotu, ale kupuje ją na własną rękę na giełdzie lub za pośrednictwem towarowego domu maklerskiego. W rezultacie pomoc polegająca na zwrocie różnicy w cenie nie będzie udzielana selektywnie, lecz wszystkim odbiorcom. Projekt trafił do Sejmu jako poselski. W trakcie prac wprowadzono do niego kilka poprawek, które precyzują m.in. w jaki sposób należy obliczać średnioważoną cenę energii na rynku hurtowym oraz że marża danego podmiotu jest uzależniona od łącznego wolumenu sprzedaży energii elektrycznej odbiorcom końcowym. Wielkości te będą potrzebne do obliczania wysokości należnego zwrotu różnicy ceny, jaki dostanie sprzedawca energii.
Autor: mp//dap / Źródło: PAP