Do niedawna obowiązywała narracja, że każdy może się przebranżowić, pójść na krótki kurs programowania, a po nim będzie zarabiać 10 tysięcy złotych na rękę. Sytuacja się zmieniła - mówi specjalistka od branży IT. Liczba ofert zmniejszyła się niemal o połowę, ale gruntownie wykształceni fachowcy nie mają się czego obawiać.
Czy warto zmienić swoje życie i zacząć programować? Na facebookowych grupach dotyczących początków pracy na rynku informatycznym zdania są podzielone. "[Sytuacja na rynku] ogólnie wygląda nie za ciekawie na ten moment, są pierwsze objawy poprawy, ale to jeszcze potrwa" - to jeden z wpisów. "Wielu ludzi chyba założyło, że w IT będzie krainą wiecznej szczęśliwości i Eldorado, a tak naprawdę IT przed 2023 to złote czasy pustego pieniądza i popytu wywołanego pandemią. (...) Branża jest też przesycona studentami. Obecnie informatyka to najbardziej popularny kierunek studiów" - czytamy w kolejnym.
To prawda. O miejsce na studiach na kierunku informatyka w roku akademickim 2023/24 starało się ponad 43 tysiące osób, więcej niż na psychologię (42 tys.) czy medycynę (35 tys.) - wynika z danych opublikowanych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Ale w dyskusji o pracy w branży technologicznej są i takie głosy: "Najniższa stawka w IT jest i tak wyższa niż stawka na etacie w mojej aktualnej branży po ponad 10 latach doświadczenia" - pisze psycholożka po 40., która zastanawia się nad zawodową rewolucją.
Programista - tak, ale nie po kursie
Eksperci przestrzegają jednak przed lekkomyślną zmianą ścieżki zawodowej. Popularne przed kilkoma laty szybkie kursy kodowania nie do końca się sprawdziły. Nie wystarczy już tylko podstawowa wiedza, by utrzymać się w branży.
- Osoby, które chcą się przebranżowić, muszą wziąć pod uwagę, że zaczynając pracę w zupełnie innej dziedzinie, będą musiały rywalizować z osobami kilkanaście lat młodszymi. Niektóre ścieżki są już zamknięte. Mam trochę ponad 40 lat, pewnie mógłbym zacząć pracować w szpitalu, ale raczej już nie zostanę chirurgiem - komentuje Maciej Broniarz, informatyk pracujący na rynku od 1998 r.
- Na początku lat 20. obowiązywała narracja, że każdy może się przebranżowić, pójść na krótki kurs programowania, a po nim będzie zarabiać 10 tys. zł na rękę. Teraz sytuacja się zmieniła - dodaje Róża Szafranek, prezeska firmy HR Hints, specjalizującej się w rynku startupów. - Rynek pracy w IT w latach 2021-22 przeżywał złoty okres. Było dużo inwestycji w technologie, poszukiwano nowych rozwiązań, a spółki technologiczne miały bardzo wysokie wyceny. Rekruterzy zabijali się o talenty. Pracownicy byli przepłacani. Załamanie przyszło z końcem 2022 r. Technologiczne eldorado się skończyło - dodaje.
Według badań serwisu inhire.io w pierwszym półroczu 2023 r. liczba ofert dla branży IT zmniejszyła się o 43 proc.
Przyczyn szukania oszczędności jest wiele: wojna w Ukrainie, globalny kryzys, inflacja. Nawet technologiczni giganci nieprzesadnie garną się do wydawania pieniędzy. Do tego dochodzą zwolnienia. W 2023 Microsoft zwolnił ponad 10 tysięcy osób, Amazon od końca 2022 roku pożegnał 20 tysięcy osób, podobnie Meta (właściciel m.in. Facebooka i Instagrama) - 20 tysięcy zwolnionych.
Według strony Layoffs.Fyi, zbierającej dane na temat zwolnień w branży IT, globalnie pracę w 2024 r. straciło 75 tys. osób. Jak jest w Polsce? W marcu Bartosz Majewski, prezes Organizacji Pracodawców Usług IT - SoDA, informował, że zwolnienia planuje co czwarta firma technologiczna.
Do pracy w branży IT nadal przyciągają zarobki. Według Raportu Płacowego Branży IT przygotowanego przez firmę SoDA najlepiej opłacani specjaliści w branży mogą liczyć na zarobki rzędu 25 tys. zł netto. Z kolei z danych zebranych przez firmę Bulldogjob wynika, że początkujący pracownicy zarabiali od 4868 zł netto (umowa o pracę) do 9609 zł netto (kontrakt).
Nadwyżki zatrudnienia
W niektórych analizach dotyczących rynku IT przewija się określenie: terapia szokowa. Część branży spodziewała się, że złote czasy będą trwały wiecznie. Teraz następuje moment weryfikacji tych przekonań.
Branża IT zwalnia w Polsce coraz więcej pracowników - ocenili eksperci Krajowego Rejestru Długów. Ich zdaniem "informatyczna bańka zaczyna pękać". Jak wynika z raportu KRD - w ciągu ostatnich dwóch lat zadłużenie branży IT wzrosło o jedną trzecią i obecnie przekracza ćwierć miliarda złotych. "Sektor, który z założenia jest skazany na rozwój, powoli zaczyna być ofiarą własnego sukcesu" - ocenili eksperci. Kiedy minęła pandemia, okazało się, że firmy z branży IT zatrudniły za dużo ludzi. - Nadwyżki zatrudnienia odbijają się czkawką. Giganci technologiczni przeprowadzają zwolnienia grupowe, a agencje pracy, które brały kilkadziesiąt tysięcy złotych za zatrudnienie specjalisty IT, przestały istnieć - opowiada Szafranek. - Pomagamy zmniejszyć zatrudnienie np. o 15 proc., a efektywność organizacji nie spada. To daje do myślenia - dodaje.
Nie wszyscy mówią jednak o kryzysie, wskazują raczej na normalizację przerośniętego rynku. - Boom się kończy, ale oznacza to tyle, że nie każdy znajdzie pracę na wysokim, dobrze płatnym stanowisku. Zostaną ci, którzy mają realne kompetencje do pracy w branży - uważa Maciej Broniarz. - W ostatnich latach obserwowaliśmy absurdalne zjawiska. Niektórzy pracowali w czterech miejscach naraz, wszędzie zarabiając bardzo duże pieniądze, na przykład 20 tys. zł. To było nieprzyzwoite, bo nie oszukujmy się, że pracując w takim trybie, byli w stanie każdemu pracodawcy oddać 8 godzin dziennie - wyjaśnia.
Zaniepokojonych uspokaja: - Nie widzę spowolnienia czy mniejszej liczby zleceń.
Informatyk musi znać podstawy
Profesor Krzysztof Diks z Uniwersytetu Warszawskiego twierdzi, że nie boi się o przyszłość swoich studentów. Jego zdaniem nie dotkną ich problemy branży.
- Kryzysu nie ma tam, gdzie są dobrzy informatycy - tłumaczy. - Tacy, którzy potrafią projektować rozwiązania i rozwijać nowe technologie. Problem mają ludzie tylko przyuczeni do kodowania. Po 30 godzinach kursu Pythona zna się podstawy tworzenia kodu, ale nie umie się rozwiązywać problemów, a to jest clou. Wykształcony informatyk musi mieć dobre podstawy z matematyki: sztuczna inteligencja to też w dużej mierze rachunek prawdopodobieństwa, algebra liniowa. Bez bazy trudno uczyć się nowych rzeczy. Takie osoby muszą się liczyć ze stratą pracy - zaznacza.
Branża IT martwi się także rozwojem sztucznej inteligencji. Zdaniem prof. Diksa minie jeszcze sporo czasu, zanim specjaliści będą musieli obawiać się utraty pracy. AI nie zastąpi programistów, ale ci, którzy chcą utrzymać pracę, powinni poznawać możliwości nowych technologii.
- Chat GPT może być znakomitym narzędziem w rękach fachowca - uważa prof. Diks. - AI napisze prosty program, ale na końcu potrzebny jest specjalista, który weźmie odpowiedzialność za efekt. Najlepszy przykład to samoloty: są w pełni zautomatyzowane, autopilot jest w stanie wszędzie dolecieć. W nieprzewidywalnych sytuacjach potrzebny jest jednak człowiek - mówi.
Podobnie sprawę widzi Róża Szafranek: "Poszukiwane są osoby elastyczne, otwarte na zmieniającą się rzeczywistość. Na rozmowach kwalifikacyjnych pytamy o podcasty technologiczne, których słuchają, osoby z branży, które śledzą czy o źródła, z których czerpią najnowszą wiedzę".
Maciej Broniarz uważa, że kompetentni pracownicy nie mają się czego obawiać. - Jest taki stary dowcip: programista trafia na bezrobocie: "To było najsmutniejsze 30 minut mojego życia" - kończy.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock