Cząsteczki pyłu zawieszonego PM2,5 pochodzące ze spalania węgla mogą być bardziej szkodliwe niż te pochodzące z innych źródeł emisji. Amerykańskie badanie pokazało, że w latach 1999-2020 przyczyniły się one do 460 tysięcy zgonów, a wzrost ich poziomu w powietrzu skutkował wzrostem śmiertelności w zanieczyszczonych regionach. Naukowcy uspokajają - "oczyszczenie" energii pozwala ograniczyć ten problem.
Różne zanieczyszczenia powietrza mają różnoraki wpływ na nasze zdrowie - wbrew pozorom zależy on nie tylko od wielkości cząsteczek. Jak wynika z badania opublikowanego na łamach czasopisma naukowego "Science", również źródło smogu może mieć wpływ na to, jak działa on na organizm.
Setki tysięcy zgonów
W swojej analizie amerykańscy badacze wykorzystali dane dotyczące emisji z 480 elektrowni węglowych w Stanach Zjednoczonych w latach 1999-2020. W oparciu o nie opracowali model przemieszczania się uwolnionego z węgla dwutlenku siarki w atmosferze oraz tego, gdzie opadał on jako PM2,5. Wyniki porównano z danymi medycznymi reprezentującymi stan zdrowia Amerykanów w wieku co najmniej 65 lat. Na tej podstawie określono, w jakim stopniu osoby mieszkające w danej okolicy były narażone na wdychanie PM2,5 z pyłu węglowego i jak wpływał on na ich zdrowie.
Okazało się, że w 1999 roku średni poziom PM2,5 z pyłu węglowego w Stanach wynosił 2,34 mikrogramów na metr sześcienny powietrza. Poziom ten znacznie spadł do 2020 roku (0,07 µg/m3). Po wykluczeniu czynników dodatkowych, naukowcy obliczyli, że wzrost średniego rocznego poziomu PM2,5 z węgla o 1 µg/m3 wiązał się ze wzrostem śmiertelności z różnych przyczyn o 1,12 procent - 2,1 razy większym niż w przypadku PM2,5 z jakiegokolwiek innego źródła. Węglowemu PM2,5 można było przypisać łącznie 460 tysięcy zgonów, a w latach 1999-2007 przyczyniał się on średnio do ponad 43 tysięcy zgonów rocznie. Po 2007 roku liczba ta drastycznie spadła, aby w 2020 roku wynieść 1600.
- Oprócz pokazania, jak szkodliwe było zanieczyszczenie węglem, przekazujemy również dobre wieści - przekazał Lucas Henneman z Uniwersytetu George'a Masona, główny autor badania. - Liczba zgonów spowodowanych węglem była najwyższa w 1999 roku ale do 2020 roku spadła o około 95 procent, ponieważ elektrownie węglowe zainstalowały płuczki lub zostały zamknięte.
"Oczyszczanie" energii
Naukowcy wyjaśnili, że wiele wcześniejszych badań nad śmiertelnością związaną z działalnością elektrowni węglowych zakładało, że PM2,5 z węgla ma taką samą toksyczność jak PM2,5 z innych źródeł.
- PM2,5 z węgla był traktowany tak, jakby był po prostu kolejnym zanieczyszczeniem powietrza. Jest on jednak znacznie bardziej szkodliwy, niż sądziliśmy, a spowodowana przez niego śmiertelność była poważnie niedoszacowana - dodał Henneman.
Jak przekazali autorzy, badanie doskonale pokazuje, że jeśli będziemy dalej dążyć do "oczyszczenia" energii, możemy wpłynąć na stan zdrowia i długość życia. Świadomość ta jest szczególnie istotna w świecie, gdzie energia węglowa jest nadal częścią portfeli energetycznych w wielu miejscach na świecie, a globalne zużycie węgla do wytwarzania energii elektrycznej ma nawet wzrosnąć.
Źródło: Harvard SPH
Źródło zdjęcia głównego: VanderWolf Images/Shutterstock