Sierpień 2017 roku obfitował w gwałtowne wydarzenia pogodowe. Jedno z nich - wichura w pomorskim Suszku - miało tragiczny skutek: ofiary śmiertelne i rannych. Zginęły harcerki. Strażacy deklarują, że są przygotowani na wypadek załamania pogody.
- Wyciągnęliśmy wnioski ze wszystkich ubiegłorocznych zdarzeń i jesteśmy przygotowani do ekstremalnych zjawisk pogodowych - zapewnił komendant główny Państwowej Straży Pożarnej generał brygadier Leszek Suski. Zapowiedział, że strażacy będą wizytować wszystkie obozy harcerskie na terenach leśnych.
Szkolenia dzieci
Szef PSP poinformował, że każdy z obozów harcerskich będzie wizytowany przez przedstawiciela komendy powiatowej lub miejskiej PSP. W obozach będą prowadzone szkolenia dzieci między innymi na temat tego, jak mają się zachować, gdy nadejdzie wichura. Przeprowadzone zostaną też próbne ewakuacje.
Dodatkowo organizacjom harcerskim zostaną wysłane wytyczne co do tworzenia obozowisk oraz zapewnienia w nich bezpieczeństwa.
Wizytacje obejmą również pola namiotowe znajdujące się na terenach leśnych.
Każdy obóz będzie "wizytowany"
Wzmożone kontrole strażaków są związane wydarzeniami z ubiegłego roku. W nocy z 11 na 12 sierpnia gwałtowne burze i wichury, które przeszły nad Pomorzem, zniszczyły i odcięły od świata obóz harcerski w Suszku. W wyniku nawałnicy zginęły dwie harcerki, w wieku 13 i 14 lat. 38 uczestników obozu trafiło do szpitali z różnymi obrażeniami. W obozie znajdowało się 130 harcerzy z łódzkiego okręgu Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej.
- Na spotkaniu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji z udziałem wiceministra Jarosława Zielińskiego rozmawialiśmy z harcerzami o tym, że każdy z tych obozów będzie wizytowany przez przedstawiciela komendy powiatowej lub miejskiej Państwowej Straży Pożarnej na terenie tego powiatu, w którym znajduje się obóz. Będzie przeprowadzone krótkie szkolenie z dziećmi na wypadek takich zdarzeń, będzie przeprowadzona również próbna ewakuacja takiego obozu. Również uzgodniliśmy szczegóły dotyczące środków jeśli chodzi o system ostrzegania przed zagrożeniami. Chodzi o to, by ostrzec, zanim dojdzie do nieszczęścia - podkreślił Suski.
Duże zainteresowanie szkoleniami
Szef PSP zaznaczył, że w wielu komendach powiatowych i miejskich wspólnie z Ministerstwem Edukacji Narodowej utworzona została sieć sal edukacyjnych, w których strażacy PSP zapoznają dzieci z występującymi zagrożeniami i tym, jak należy zachować się podczas nich. Jak dodał chętnych jest tak wiele, że w niektórych miejscach strażacy edukują dzieci przez osiem godzin dziennie.
Jak dodał Suski, w ciągu roku organizacje harcerskie organizują ok. 1,5 tysięcy obozów, w których bierze udział około 100 tysięcy dzieci. Każdy taki obóz musi być zgłoszony kuratorium oświaty, które wydaje zgodę na jego organizację po tym, jak warunki bezpieczeństwa zostaną zaakceptowane przez straż pożarną.
- Zdarzenia ubiegłoroczne - mówię tu o tych wszystkich wichurach, szczególnie nieszczęście w obozie w Suszku - pokazały, że to zagrożenie dla dzieci jest bardzo duże. Ubiegły rok pokazał, że w ciągu zaledwie kilku godzin zostało zniszczonych 45 tysięcy hektarów lasów. Ja zawsze daję do porównania: największy pożar lasu w Polsce, do którego doszło 26 lat temu w Kuźni Raciborskiej, zniszczył 9,5 tysięcy (hektarów), ale nie w ciągu kilku godzin, ale w ciągu kilku dni, a jego dogaszanie trwało prawie trzy tygodnie - zaznaczył Suski.
Na co muszą zwracać uwagę strażacy?
Szef PSP podkreślił, że wichury niszczące lasy powodują, iż drogi dojazdowe zarówno do obozów, jak i do okolicznych miejscowości są zablokowane, dlatego straż pożarna potrzebuje dodatkowego, specjalistycznego sprzętu, który pozwoli na "szybsze usunięcie przeszkód i dotarcie z pomocą do potrzebujących".
- Zarówno w ramach ustawy modernizacyjnej służb mundurowych, jak i środków unijnych kupujemy sprzęt, który nam w tym pomoże. Będą to samochody z odpowiednimi chwytakami, które pozwolą na usunięcie takich zwalonych drzew i udrożnienie drogi - zapewnił Suski.
- Kupujemy również samochody terenowe typu pickup, które łatwiej przedostaną się przez przeszkody. Również kupujemy inny niezbędny sprzęt jak pilarki łańcuchowe do cięcia drewna. Ponadto obozy są monitowane, prowadzimy także akcję prewencyjną i szkoleniową. Pomagają nam w tym również druhowie Ochotniczych Straży Pożarnych - dodał.
"Wyciągnęliśmy wnioski"
Komendant główny wyliczył, że Państwowej Straży Pożarnej udało się opracować trzy duże projekty unijne o wartości 603 milionów złotych, z których około 95 procent zostanie przeznaczonych na zakup sprzętu. Jeden z projektów ma wspomagać ratownictwo drogowe, drugi ratownictwo kolejowe, a kolejny długotrwałe akcje ratowniczo-gaśnicze. W ramach tych projektów nabywany jest specjalistyczny sprzęt, który będzie mógł być wykorzystywany między innymi do usuwania skutków zjawisk pogodowych.
- Oprócz tego prowadzimy doskonalenie zawodowe naszych strażaków, wyciągnęliśmy wnioski z wszystkich ubiegłorocznych zdarzeń i szkolimy się w tym kierunku, żebyśmy byli jeszcze bardziej sprawni - dodaje.
Pół miliona akcji
W ubiegłym roku Państwowa Straż Pożarna wyjeżdżała do wszystkich zdarzeń prawie 520 tysięcy razy, z czego do tak zwanych miejscowych zagrożeń, czyli wszystkich zdarzeń, które nie były pożarami prawie 355 tysięcy razy. Prawie 104 tysięcy, a więc jedna piąta wszystkich wyjazdów była spowodowana wichurami. Dla porównania - w 2016 roku podobnych zdarzeń było niespełna 57 tysięcy.
Autor: dd/map,rzw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24