Od początku wakacji tatrzańscy ratownicy interweniowali 158 razy, uratowali przez to 189 osób. Niestety nie obyło się bez wypadków śmiertelnych. Podczas wakacji w Tatrach zginęły trzy osoby – poinformował ratownik TOPR Adam Marasek.
Według ratownika TOPR Adama Maraseka, tego lata aura nie zachęcała do wycieczek po górskich szlakach. - Przeważały dni deszczowe, a pod koniec sierpnia temperatura na szczytach spadała do zera stopni. W takich warunkach niemal codziennie dochodziło do interwencji ratowniczych – powiedział Marasek. Dodał przy tym, że w tym roku odnotowano podobną liczbę wypadków, jak w ubiegłoroczne wakacje.
Niestety doszło aż do trzech śmiertelnych wypadków. Dwie osoby zmarły w wyniku upadku z dużej wysokości na Granatach i na Buli pod Rysami. Natomiast trzeci śmiertelny wypadek zdarzył się po uderzeniu pioruna pod Wołowcem. Ponad 70 razy w działaniach ratowniczych uczestniczył policyjny śmigłowiec. Ratownicy przeważnie byli wzywani do wypadków zakończonych urazami rąk i nóg.
Problemem są nieprzygotowani i nieodpowiedzialni
Zdaniem ratowników, najczęstszą przyczyną wypadków w Tatrach jest nieodpowiedzialność turystów i brak przygotowania do wysokogórskich wypraw.
- Turyści często wychodzą w góry bez żadnego planu wędrówki, nie wiedzą nawet gdzie idą. Innym przewinieniem turystów jest brak odpowiedniego ubrania i obuwia – mówił Marasek.
Oprócz poważnych wypadków zdarzały się wezwania od wyczerpanych wędrówką turystów. Do TOPR-u zadzwoniła matka, która wraz ze swoim 16-letnim synem schodziła z Ciemniaka i poinformowała, że syn tak się zmęczył, że nie jest w stanie dalej schodzić. Ponieważ odpoczynek nie poprawił stanu młodego turysty, został on śmigłowcem przetransportowany do szpitala – informują ratownicy TOPR na swojej stronie internetowej.
Szukali w Tatrach, odnalazł się w Krakowie
Ratownicy TOPR otrzymali też kilka fałszywych alarmów o zaginięciach turystów. 18 sierpnia do centrali ratowników zadzwonił turysta informując, że idąc Orlą Percią, na Kozim Wierchu odłączył się od ich grupy jeden z kolegów, z którym mieli się spotkać w schronisku. Wieczorem grupa nie spotkała kolegi w umówionym miejscu - nie odbierał też telefonu. Zaalarmowani ratownicy rozpoczęli nocne poszukiwania. O świcie w akcję zaangażowano policyjny śmigłowiec. Dopiero wówczas policja ustaliła, że poszukiwany 26-letni jest w swoim mieszkaniu w Krakowie. Innym razem ratownicy poszukiwali matki z synem, którzy wybrali się na Rysy. Okazało się, że turyści przeszli na stronę Słowacką i tam nocowali, jednak nikogo nie poinformowali o swoich planach.
W klapkach na Świnicę
TOPR ratowało też dwójkę niefrasobliwych turystów z Finlandii, którzy wybrali się na Świnicę w sandałach i szortach. Temperatura na szczycie spadła wówczas do zera stopni. Tego samego dnia z Przełęczy Zawrat ratownicy ewakuowali pijanego 59-latka z Łążek, który zeznał, że "wypił alkohol, bo zrobiło mu się zimno, a później zachciało mu się spać". Ratownicy podkreślają, że alkohol wcale nie rozgrzewa, a powoduje osłabienie organizmu. Zdaniem ratowników, gdyby śpiącego mężczyzny nie zauważyli inni turyści, mógłby umrzeć z wychłodzenia.
Milion na szlakach
Z szacunków Tatrzańskiego Parku Narodowego wynika, że podczas wakacji w Tatry weszło ponad milion osób. W niektóre dni turystów było tak dużo, że pod kilkoma szczytami tworzyły się kolejki chętnych do wejścia. Wakacyjny rekord turystycznej frekwencji w Tatrach padł w długi weekend pomiędzy 15 a 17 sierpnia – wówczas na teren TPN weszło około 76 tys. osób – wynika z danych parku prowadzonych na podstawie liczby sprzedanych biletów. W polskiej części Tatr jest 275 km oznakowanych szlaków turystycznych o różnych stopniach trudności - od bardzo łatwych po bardzo trudne - wyposażone w łańcuchy, klamry i drabinki. Niesłabnącą popularnością wśród turystów cieszy się Morskie Oko, które odwiedza jedna trzecia turystów wędrujących po najwyższych polskich górach.
Autor: kt/aw / Źródło: PAP