Przed nami kolejny etap znoszenia obostrzeń wprowadzonych na rzecz ograniczenia rozprzestrzeniania się koronawirusa. Jednym z jego elementów ma być poluzowanie obowiązku noszenia maseczek ochronnych. Według lekarza medycyny podróży Łukasza Durajskiego, nie wiadomo, czy to dobre posunięcie w świetle statystyk dotyczących liczby zakażeń w Polsce.
Informacja o otwarciu miejsc kultury i siłowni była przez wiele osób bardzo wyczekiwana. Jednak, jak powiedział gość TVN24 Łukasz Durajski, lekarz medycyny podróży i ekspert Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), nie jest pewne, czy w obecnym momencie jest to dobra decyzja.
Durajski przyznał, że w przypadku wychodzenia do miejsc, gdzie luzowane są restrykcje, "ma duży dylemat jako lekarz". Jego zdaniem zmniejszanie obostrzeń "dzieje się w trochę niejasny sposób".
Znoszenie obostrzeń
Jak powiedział ekspert, z jednej strony mamy pełne wytyczne w przypadku działania kin czy teatrów, przy jednoczesnym braku ograniczenia w miejscach kultu religijnego.
- Kolejny element, który się pojawia to jest impreza weselna na 150 osób. Czemu akurat na 150 osób i na ile ten dystans społeczny na takiej imprezie będzie zachowany? - zastanawiał się Durajski.
Jedna ze zmienionych zasad pozwala zdjąć maseczkę podczas spędzania czasu poza domem. Jak powiedział Durajski, z perspektywy epidemiologa trudno jest wyjaśnić nieustannie zmieniające się informacje dotyczące osłony nosa i ust.
- Bez względu na to, czy maseczki były, czy ich nie było, to i tak obowiązywał dystans dwóch metrów. I to samo mamy teraz. Czyli tak naprawdę stricte w ochronie nas, jeśli chodzi o koronawirusa, obowiązywała zasada dotycząca dystansu, a nie samej maseczki - powiedział Durajski.
Mnóstwo rozbieżności
Czy w takim razie z czystym sumieniem możemy porzucić noszenie maseczek? Jak zauważył specjalista, w wielu przypadkach tego typu osłony są źle noszone, dlatego nie dają żadnej korzyści. Oprócz tego w przestrzeni publicznej pojawił się natłok sprzecznych informacji i restrykcji.
- Pacjenci i my sami, bo dla nas jako lekarzy to też jest trudne, gubimy się w tym momencie, bo zastanawiamy się, kiedy możemy już maseczkę ściągnąć, kiedy musimy ją założyć i jak to ma wyglądać - mówił.
Jak stwierdził, już same te czynności wiążą się z ryzykiem, ponieważ zawsze w jakimś stopniu dotykamy materiału.
- Czy mamy ją wkładać do kieszeni, czy mamy ją wyrzucać, a jak to będzie okrycie w postaci szalika? I tak dalej, i tak dalej... Więc to jest bardzo duży problem, przede wszystkim dlatego, że robi się pewnego rodzaju chaos - ocenił. I dodał, że trudno oczekiwać od społeczeństwa stosowania się do zaleceń w momencie, gdy pojawiają się tak duże rozbieżności.
Durajski zauważył, że odmienne restrykcje dla różnych miejsc z perspektywy epidemiologicznej nie mają żadnego sensu, ponieważ ryzyko zakażenia się koronawirusem w kinie czy w kościele może być dokładnie takie samo. Warto jednak, by nieustannie pamiętać o zachowywaniu dystansu.
Trend jeszcze nie maleje
WHO wciąż sprawdza, jakie skutki daje noszenie maseczek ochronnych. Mimo to, nadal zaleca zasłanianie nosa i ust, by móc potencjalnie ograniczyć rozprzestrzenianie się patogenu.
- Znosimy te restrykcje na etapie, gdzie zachorowań jest dużo. Mamy ich około 400, więc trudno mówić, że jesteśmy na etapie schodzącym. Tym bardziej że widać w raporcie, że Polska jest w czerwonej grupie państw, jeżeli chodzi o wykres dotyczący liczby zachorowań. My na razie sobie nie poradziliśmy, więc okazuje się, że te działania nie dały takiego efektu, jakbyśmy chcieli - powiedział gość.
Durajski nawiązał też do sytuacji, jaka panuje w Niemczech czy w Hiszpanii i Włoszech, gdzie pandemia wyglądała wyjątkowo tragicznie, ale obecny trend w liczbie nowych przypadków maleje. Zauważył, że kolejny problem w naszym kraju dotyczy niewystarczającej liczby wykonywanych testów, względem zaleceń WHO.
- Nadal jesteśmy na szarym końcu w kontekście ilości wykonywanych testów na milion mieszkańców, więc te nasze dane też są mało wiarygodne pod tym względem - podsumował gość.
Całość rozmowy zobaczysz tutaj:
Autor: kw/dd / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock